15Komentarzy = Nowy rozdział :)
Pov Cindy.
Pov Cindy.
Próbując przekręcić się na drugi
bok w półśnie wpadłam na coś twardego. Niezwykle ciepłego. Otworzyłam leniwie
oczy poprzednio przecierając je dłońmi zaciśniętymi w piąstki. Oprzytomniałam
kiedy sobie przypomniałam co również zobaczyłam na własne oczy, że mój ojciec
spał razem ze mną tej nocy. W moim łóżku, w moim pokoju.
Uniosłam delikatnie kołdrę i
wtedy mój wzrok padł na mnie samą. Byłam ubrana jedynie w bieliznę. Upewniając
się, że szatyn jeszcze jest pogrążony w śnie i prawdopodobnie pieprzy jakąś
pofarbowaną blondynkę lub rudą w jego wymarzonym miejscu na seks. Którego
pewnie nie ma, bo mu to obojętne. Stwierdziłam to po tym jak weszłam pewnego
dnia zmęczona po długim dni w szkole do kuchni i na blacie siedziała goła
kobieta, a między nogami mój tata solidnie pracował nad tym, aby jego chuj był
dopieszczony w każdym minimetrze. Olał mnie całkowicie i nadal ją pieprzył.
Mimo mojego trudu i środków
czystości nadal omijam to miejsce szerokim łukiem. A gdybym miała do wyboru
zjeść pyszną bułkę z nutellą, którą planuję zrobić sobie na śniadanie przy tym
blacie lub zjeść ją przy świniach otoczone najbardziej śmierdzącym gnojem na
świecie. Wybrałabym świnki, bo mimo wszystko można pomyśleć, że są naprawdę
słodkie.
Biorąc pierwszą lepszą rzecz,
którą mogłabym się okryć (padło na czarny satynowy szlafrok) zeszłam na dół do
kuchni. Mogłabym rzec, że przez ten czas mogłabym dostać miano żółwia ninja. Z
niezwykłą precyzją stawałam na każdym stopniu schodów, aby czasem nie wydały
charakterystycznego dźwięku co mogłoby obudzić niedźwiedzia śpiącego kilka
kroków dalej. Ten talent kształtowałam w sobie odkąd mieszkam pod czerwonym
dachem między ścianami zrobionych z pustaków.
Prościej mówiąc odkąd mieszkam z ojcem.
Do bułki posmarowaną smakiem
nieba (czyt. Nutella) niezwykle pasuję szklanka ciepłego mleka z dosypaną łyżką
lub dwoma proszku. Tworząc kakao, którego kocham prawię tak samo jak bułkę z
nutellą i nutellę bez bułki.
Do rondelka wlałam mleko
poprzednio włączając palnik. Z nudów zaczęłam mieszać gotowaną przeze mnie
ciecz. Co było w prawdzie prawidłowe, bo dzięki temu mleko nie przywrze do dna.
Naglę na biodrach poczułam ścisk, przez co podskoczyłam w miejscu wylewając
trochę mleka z garnuszka. Śmiech wypełnił całe pomieszczenie (niestety nie mój)
odbijając się na mojej szyi zostawiając po sobie gęsią skórkę.
Przez nieuwagę strąciłam małą
łyżeczkę z blatu. Chciałam się schylić i ją podnieść, lecz kiedy już byłam w
połowie pozycji kucającej. Zatrzymał mnie jęk szatyna i świadomość, że właśnie
napieram swoimi pośladkami na jego przyrodzenie. Natychmiast się wyprostowałam
strącając dłonie mężczyzny z moich bioder. Poczułam jak moim ciałem wstrząsa
zawstydzenie poziomu lvl hard.
Mimo wszystko odwróciłam się
przodem do mężczyzny chcąc go jak na wychowanego człowieka przystało
przeprosić. Jednak nie było mi to dane, ponieważ szatyn wpił się gwałtownie w
moje usta popychając moje ciało NA TEN blat, który był omijany szerokim łukiem
przeze mnie. Gdyby nie to, że zatopiłam się w delikatności warg Justina dawno
bym już zwróciła obiad komunijny.
Na początku byłam tak
sparaliżowana, że nie byłam wstanie ruszyć najmniejszym palcem u stopy. Do
żywych przywrócił mnie nacisk ciała Justina na moje. Nie myślałam trzeźwo. Odwzajemniłam
pocałunek. Złapałam się karku brązowookiego wspinając się na palcach, aby być
wyżej i pogłębiłam pocałunek. Nasze języki prowadziły nieprzyzwoity taniec.
Pocałunek doprowadził do tego iż myślałam, że zaraz braknie mi powietrza w
płucach, jednak wciąż nie przestawałam. Tak jak on. Czułam się jak w transie. Całowałam
i przestać nie mogłam.
Jednak kiedy poczułam dużą dłoń
MOJEGO OJCA na moim udzie posuwającą się ku górze odzyskałam prawidłowy tok
myślenia. Odepchnęłam od siebie go używając swoją całą siłę.
TO TYLKO MÓJ TATA.
TO MÓJ TATA.
MÓJ TATA
TATA, CHOLERA!!
Ile sił w nogach pobiegłam po
schodach na górę. W tym momencie moje moce żółwia ninja zanikły razem z
mózgiem, którego nie użyłam całując się z własnym ojcem. Nie wiem jak się czuł kiedy go zostawiłam w
kuchni. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy. Nie byłam w stanie patrzeń na
niego w ogóle. Przez to wszystko byłam pewna jednego. Ewentualnie trzech
rzeczy.
Nie będę miała bułki z nutellą.
Przypaliłam mleko.
Straciłam swój nowonarodzony
kontakt z tatą.
Pov. Justin
Jestem z natury pojebany, ale nie
sądziłem, że aż tak mi Bóg pożałował mózgu. Jednak nie sądziłem, że MOJA córka
jest taka seksowna i….po prostu śliczna. Nigdy nie patrzyłem na nią jako
kobietę. Zawsze (tnz. Przez ostatnie dwa lata, bo tyle wiem w ogóle o jej
istnieniu) spostrzegałem ją jako osobę, która spierdoliła mi życie po całości i
przede wszystkim miałem na nią całkowicie wyjebane.
Stałem wpatrując się w przestrzeń
przede mną. Wciąż czułem jej słodkie usta na moich. Kiedy przegryzłem wargę
poczułem słodki smak jej ust. Przysięgam. Musiała wcześniej jeść nuttelę czy
coś podobnego, ponieważ to był najsłodszy ( z nutką namiętności) pocałunek jak
kiedykolwiek przeżyłem. Jak na zawołanie mój wzrok padł na odkręcony słoik
czekoladowej rozkoszy. Co potwierdziło moje przepuszczenia. W tym momencie
zapisałem na niewidzialnej kartce, zmyślonym długopisem, aby w domu w szafce
nad mikrofalówką była zawsze dostępna nutella dla Cindy. Karteczkę złożoną w
kosteczkę włożyłem do szufladki w moim mózgu.
Oparłem się o blat obok
wspominając jak Cindy przyłapała mnie kiedy pieprzyłem na nim jedną z tysiąca
dziewczyn, które pieprzyłem w swoim życiu. Więc nie czułem się zobowiązany zapamiętywać
ich imiona czy tam nawet je poznawać. Tej laski imienia też nie znałem.
Pamiętałem tylko tyle, że dobrze obciągała. Dobrze, nie bardzo dobrze. Szału
nie było dupy nie urwało.
Przetarłem twarz dłońmi co miałem
w nawyku kiedy się denerwowałem lub byłem nieziemsko wkurwiony. Obiecałem sobie,
że będę dobrym ojcem, że poświęcę jej więcej czasu, a skończyłem tak jak
skończyłem. Moja córka mi się podoba, staje mi na jej widok, całowałem się z
nią. No pogratulować.
Ruszyłem do przedpokoju i
zacząłem zakładać buty kiedy uświadomiłem sobie, że jedyne co mam na sobie to
czarne bokserki. Nie mam oporu tak wyjść, ale jednak obawiam się, że ludzie
mogliby zadzwonić po psychiatrę czy coś co leczy takie przypadki jak ja.
Przeskakując co drugi schodek
biegłem po schodach do swojej sypialny. Zwolniłem jedynie przy drzwiach do
pokoju Cindy. Było wyraźnie słychać pociąganie nosem. Co oznaczało, że płakała.
Co także oznaczało, że nawaliłem, a ja to ja i w roli ojca się nigdy nie
sprawdzę, a na pewno w roli porządnego ojca.
Nie chciałem wchodzić, nie
chciałem jej w niczym przeszkadzać. Bo jakbym nawet wszedł nie wiedziałbym co
mam powiedzieć.
„-Hej moja córko! Podobasz mi
się. Może chcesz powtórzyć to co stało się w kuchni?” Prychnąłem pod nosem na
swój głupi pomysł. Przeprosić bym jej nie przeprosił, bo cholera, ale ja tego
NIE ŻAŁOWAŁEM.
Gdybym mógł zrobiłbym to jeszcze
raz bez zbędnego zastanawiania się czy to jest właściwe czy może nie. Nie mogę ryzykować
i myśleć. Od myślenia może się spalić zmyślona karteczka, która będzie mi
przypominać o nutelli kiedy będę w spożywczym po paczkę papierosów, aby piękne
usta Cindy były zawsze słodkie jak słoik czekolady.
Ubrany jak zwykle, czyli świetnie
i tak, że każda kobieta, a nawet dziewczynka w każdym wieku otworzyłaby nogi
przede mną. Ruszyłem w stronę auta. Wiedziałem, że muszę się komuś wygadać. Komuś
komu ufam w stu procentach jak nie więcej.
Taki jeden co ufałem mu nawet w
trzystu procentach mieszkał trzydzieści minut od mojego domu. Oczywiście dla
przeciętnego kierowcy, który stosuje się do zasad i znaków drogowych. Ja tą
trasę pokonywałem w dwadzieścia minut, a czasem zdarza mi się w dziewiętnaście.
Cały czas pokonuje swoje rekordy.
Tym razem nie. Wjechałem na
parking tuż pod jego blokiem z piskiem opon. Nie przywiązywałem uwagi na to czy
zaparkowałem równo czy raczej zająłem dwa miejsca. Potrzebowałem piwa, jakiegoś
meczu, rozmowy z przyjacielem i może żebyjakaśdziewczynamiobciągnęła.
Nie miałem w zwyczaju pukać w do
niego, tak jak on nie miał zwyczaju pukać do moich drzwi. Wycierając buty w
wycieraczkę (kultura musi być) otworzyłem drzwi. Od razu w progu spotkałem
mojego przyjaciela. Biegł w stronę salonu z dwoma talerzami. Uniosłem brwi do
góry, co miało bez słów oznaczać żeby mi wytłumaczył co on odpierdala i czemu
jest ubrany w koszule kiedy jest największym dresem z największą ilością dresów
jakiego znam.
-Mam dzisiaj..-Nie usłyszałem
ostatniego słowa, ponieważ wymamrotał to bardzo niewyraźnie.
-Co masz?
-Randkę.- Wybuchłem takim
śmiechem, że ludzie w Europie mogli mnie bez problemu usłyszeć. To co mówił
było tak mało realne jak fakt, że ja nie jestem przystojny.
-Co ty stary pierdolisz?-
Spytałem się wycierając łzę z kącika oka.
-To co słyszałeś. Co cię
sprowadza?- Zapytał sprytnie unikając tematu.
-Chciałem pogadać.- Tym razem to
ja się lekko speszyłem i zacząłem się drapać po karku.
-Rozumiem. Zadzwoń jak było.-
Westchnąłem żegnając się z Jakiem. Zbiegłem po schodach budynku potrącając po
drodze jakąś babcię. Tylko lekko, a ona to chyba poczuła jak za czasów kiedy ją
bombardowano w czasie wojny światowej i kule przechodziły przez jej stare
pomarszczone ciało.
Po pięciu minutach wędrowałem już
pomiędzy grobami. Jedne były bardziej zadbane, a drugie już mniej.
Czytając nazwiska po kolei
stanąłem przed tym właściwym, a w moim gardle niekontrolowanie urosła gula.
-Hej skarbie.- zacząłem siadając
na drewnianej ławeczce rozglądając dookoła czy nikt się nie patrzy, abym mógł w
spokoju pogadać bez wzroków w moim kierunku typu „Ale debil”.- Pamiętasz mnie?
Dawno Cię nie odwiedzałem. Przyznam szczerze, że tęskniłem. Muszę się komuś
wyżalić, a wszyscy mają mnie w dupie, więc zostajesz mi tylko ty.-Przetarłem
twarz dłońmi przenosząc wzrok w jeden punkt na niebie. Próbując sobie
wyobrazić, że osoba do której właśnie mówię tam jest.- Wiesz co? Czuję się
cholernie samotny na tym pierdolonym świecie. Wszystko jest pojebane. Nawet ja.
Pocałowałem dzisiaj swoją córkę…to, że mam córkę opowiem Ci może kiedy indziej.
Możesz mi powiedzieć czemu ja tego nie żałuje? Czemu nie mam wyrzutów sumienia?!
Wstałem wiedząc, że to nie ma
sensu żebym siedział i mówił co czuje do powietrza. Nie sądziłem żeby
ktokolwiek mnie słuchał poza mną samym. Jednak mała nadzieja we mnie iskrzyła,
że osoba zakopana pod moimi stopami to usłyszy i wypowiedziałem ostatnie zdanie
i odszedłem.
-Aha zapomniałbym Ci powiedzieć
nadal Cię chyba kocham.
******
15 komentarzy= Nowy rozdział !:D
Jeżeli macie pytania zadawajcie je tu-> Ask <-
Jeżeli chcecie być informowani o rozdziałach -> klik <-
Ale super :))
OdpowiedzUsuńWięcej!
OdpowiedzUsuńA ja jaja jaj! !!! Yaaas
OdpowiedzUsuńomg pocałował ją!
OdpowiedzUsuńSuper awww
OdpowiedzUsuńSuper! :)
OdpowiedzUsuńO ja pierdole jestem na tym momecie jak się całują i już teraz musiałam napisać komentarz! !! O ja nie mogę kocham cieeeeee jestem ciekawa co go podkusilo do tego!!! Aaaaaa idę czytać dalej ale juz czekam na nastepny i życzę wenyy :* twoja czytelniczka :*******
OdpowiedzUsuńCzekam na next *.*
OdpowiedzUsuńI mają za sobą pierwszy pocałunek, i to jak spektakularny. Ale narobiłaś mi ochoty na nutellę (wcale nie na Justina, WCALE). Ale i tak najbardziej się zastanawiam, kto jest na tym cmentarzu. Mama Cindy nie, mama Justin no też nie, siostra raczej nie, więc... Dziewczyna? Którą najwyraźniej bardzo kochał. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńthird-time-lucky-jbff.blogspot.com
priest-jbff.blogspot.com
Ciekawe kogo jeszcze chyba kocha.... oi by to byl jakis piesek czy cos :3 bo kochac jako dziewczynę ma Cindy ;3
OdpowiedzUsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńTak Mi się to dziwnie czytaaa... ale opowiadanie jest naprawdę świetne! Mam nadzieje że kolejny rozdział pojawi się jak najszybciej ;) ;*
OdpowiedzUsuńna poczatku bylam bardzo uprzedzona do tego opowiadania, ale jesteś genialna i przekonałaś mnie do swojej historii! Cuudne.. Czekam z niecierpliwością na kolejny. Mam nadzieję ze szybko wstawisz. Pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńco tu się wydarzyło ? :)
OdpowiedzUsuńPoprostu cudo ^^
OdpowiedzUsuńKiedy można się spodziewać nn?
OdpowiedzUsuńPrzecież jest już rozdział 8 :D
UsuńA jeżeli chodzi o 9 postaram się dodać w sobotę, ponieważ mam masę nauki ;) xx
Jezu ja tak kocham to ff chce next juz blagam na kolanach
OdpowiedzUsuń