piątek, 22 kwietnia 2016

INFORMACJA

Tak jak wam pisałam pod ostatnim rozdzialem, że działo mi sie coś z laptopem i nie mogłam dodać rozdziału przez długi czas. Teraz umarł już całkowicie. Historie chcę kontynuować w przyszłości. Jednak chciałabym ja "polepszyć" i prawdopodobnie bedzie to na innym blogu. Jeżeli chcielibyście link do bloga ktorego założe mam nadzieję, że już niedługo dajcie mi na siebie jakieś namiary (fb, insta, twitter etc.). Zamierzam zacząć wszystko od początku już na początku wakacji! :)
Przepraszam.

wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 9 "Decyzja"

Ważne info pod rozdziałem, proszę przytajcie.
Pzeczytałeś/aś?Skomentuj:)


Justin pov.

Całą drogę do domu Cindy siedziała jak na szpilkach. Z jednej strony wydawała się obrażona, ale z drugiej strony była rozluźniona. Wyglądało na to, że uratowałem ją od tych męczarni z tym chłopczykiem. Jeżeli to miała być randka to ja Cindy współczuje mieć takiego wielbiciela. Gdybym ja miał ją zabrać na randkę na pewno nie skończyłoby się to na kinie czy restauracji. Mimo wszystko w tych sprawach jestem kreatywny.

-Powiedz coś.- Westchnąłem wjeżdżając na podjazd pod naszym domem.

-Nie mam ochoty.- Odpięła pas i zanim zdążyłem wyciągnąć  kluczyki ze stacyjki ona już wkładała klucz do drzwi.

Wyskoczyłem z szybko próbując dogonić piętnastolatkę, ale ostatecznie zamknęła mi drzwi przed nosem. Nie jestem jakimś królem, któremu trzeba trzymać drzwi i rozkładać przed nogami czerwony dywan, ale drzwi mogła mi potrzymać. Chociażby z troski o to żeby mi nie złamać nosa.

Kiedy wszedłem do środka jedyne światło paliło się w przedpokoju, a trampki Cindy leżały tuż pod moim nogami na środku pomieszczenia. Podniosłem je kładąc równo pod szafeczką. W nawyku mam dopracowanie każdej rzeczy do idealności. Nawet głupie buty muszą leżeć równiutko.

Wchodząc do góry przypomniałem sobie o tym, że miałem wyciągnąć klamki z okien mojej córki. Nie miałem w zwyczaju pukać do kogokolwiek, więc do pokoju Cindy też nie zapukałem. Kiedy wszedłem do środka dziewczyna z podkulonymi nogami siedziała na parapecie przy oknie. Nie poruszała się. Jedynie co robiła to wpatrywała się tępo przez okno, a po jej policzkach spływały łzy.

-Nie płacz.-Szepnąłem jej wprost do ucha kiedy podszedłem do niej. Dziewczyna pociągnęła nosem odwracając twarz w moją stronę. Jej oczy były wypełnione po brzegi słonymi łzami. Makijaż zrobiony tuż przed wyjściem z domu rozmazał się pod oczami brunetki. Nawet z oczami pandy była śliczna.- Co się stało?

Dziewczyna odwróciła twarz z powrotem w stronę okna i odpowiedziała:

-Nie chce o tym gadać. Wyjdź.

-Nie, nie wyjdę. Dopóki nie usłyszę dlaczego płaczesz.- Powiedziałem twardo. Próbując jej tym pokazać, że nie przyjmuję sprzeciwu.

Cindy ciężko westchnęła zeskakując z parapetu.

- W ciągu czterech dni całowałam się z trzema facetami.-Powiedziała wyrzucając ręce w powietrze.-W tym z tobą. Najbardziej denerwuje mnie ten fakt.

-Dlaczego ten akurat?- Tym razem ja wyrzuciłem ręce w powietrze. Poczułem się trochę zraniony? W sumie trudno to określić.

-Bo jesteś moim ojcem?- Odpowiedziała pytaniem na pytanie.

Zrobiłem krok w przód przez co dziewczyna od razu cofnęła się krok do tyłu. I tak w kółko dopóki nie wylądowała dociśnięta przez moje ciało do ściany. Oparłem się łokciami obok jej twarzy. Jej przerażony wzrok skanował moją twarz. Wzrok przeniosłem na jej usta, które miałem ochotę cholernie pocałować. Słodkie, pulchniutkie, mięciutki i takie piękne różowiutkie jak malinka z ogródka mojej babci. W porę się jednak opanowałem i powiedziałem:

-Żałujesz tego?- Dziewczyna popatrzyła się na mnie z uchylonymi wargami. Odliczyłem w głowię do dziesięciu i nadal nie dostałem odpowiedzi na moje pytanie. Popatrzyłem w jej brązowe oczy, które były podobne do moich na pierwszy rzut oka, ale jak się im lepiej przyjrzy zobaczy się różnice, że oczy Cindy są zdecydowanie ciemniejsze.

-Tato..

-Odpowiedz.- Przerwałem jej wciąż utrzymując głos surowego ojca.

-Żałuję.- Odpowiedziała spuszczając głowę i próbując wyjść z mojej „pułapki”

*

Siedziałem w salonie z puszką piwa czekając na Jake’a z którym miałem się wybrać do jednego z naszych ulubionych klubów. Dziwki, procenty, dobra muzyka. Wszystko co teraz potrzebuje do rozluźnienia.

Od momentu kiedy Cindy wywaliła mnie ze swojego pokoju po tym jak powiedziała, że żałuję, że się pocałowaliśmy nie zeszła na dół. Minęło od tego zajścia dwie godziny i dwadzieścia osiem minut. Zastanawiałem się czy czasem nie jest głodna. Już wstawałem gotowy iść zapukać do jej drzwi sprawdzić czy jeszcze żyję, ale wtedy usłyszałem kroki małych stópek na schodach. Odwróciłem głowę i zobaczyłem swoją córkę. Była ubrana w sukienkę w kwiatki do połowy uda. W ręce trzymała czarne botki, a w drugiej skórzaną kurtkę. Włosy były jak zwykle rozpuszczony. Tylko tym razem lekko zakręcone na końcówkach. Wygląda przepięknie.

Dziewczyna przeszła przez salon nie zawieszając na mnie swojego wzroku nawet na ułamek sekundy. Poczułem się urażony jej postawą. Dwie godziny i trzydzieści minut wcześniej powiedziała mi prosto w twarz, że żałuje naszego pocałunku, a teraz mnie perfidnie ignoruje.

Moje myśli przerwał dźwięk zatrzaskujących się drzwi, które parę sekund później otworzyły się z powrotem.

Może wróciła mnie pocałować?- Przeszła mi myśl po głowę.

Ale na moje nieszczęście w szczęściu przyszedł nareszcie mój przyjaciel.

*

Zapach przeróżnych perfum, gorące powietrze, głośna muzyka, piękne dziewczynki z zderzakami z przodu to mój klimat. Można mi wmawiać, że już się starzeje, że niedługo będę musiał brać tabletki na potencje. Ale ja wiem swoje i wciąż czuje się prawie jak za czasów kiedy byłem zakochanym osiemnastoletnim gówniarzem. Prawie, bo teraz nie jestem zakochany.

Podszedłem do baru i zamówiłem dwa kieliszki czystej wódki. Jeden dla mnie drugi dla kompana dzisiejszego wieczoru. Po dwudziestu minutach obgadywania dup dookoła wybiła godzina dziesiąta ‘zero zero’. Z takiegoż powodu, że bywałem tu znaczniej często niż przeciętny człowiek. Wiedziałem, że w poniedziałki o tej godzinie jest zmiana pracowników i za barmana koło trzydziestki na karku. Wchodzi dziewiętnastoletnia Rose. Włosy ma rude, a oczy zielone jak trawa wiosną. Jej imię z kolei znam, ale tylko z tego powodu, że to była chyba jedyna dziewczyna z którą przespałem się więcej niż dwa razy od kilku lat. Regularnie, a najczęściej w poniedziałki zaraz po jej zmianie lub nawet czasem w trakcie. Kiedy jest mały ruch odwiedzamy jej szatnie. Czy jakkolwiek można to nazwać. Po prostu jej miejsce gdzie przebiera się w swoje seksowne, robocze wdzianko.

Kiedy tylko zobaczyłem jak już zmęczony ciągłym nalewaniem i ścieraniem rozlanego piwa przez przesadnie pijanych ludzi kelner ściąga marynarkę gotowy wyjść już na zaplecze uśmiechnąłem się. Bo to tylko oznaczało, że rudowłosa jest już i zaraz będę mógł podziwiać jej duże cycki, które są specjalnie bardziej eksponowane, a ostatni guziczek odpięty dla mnie.

Dosłownie sekundę po tym jak mężczyzna zszedł z swojego miejsca pracy weszła ona, a mój uśmiech znacznie się powiększył. Była ubrana jak zwykle, a makijaż na jej twarzy również nie był naganny. Wyglądała w nim dobrze. Jednak bałbym się chyba zobaczyć ją bez tego cholerstwa.

Kiedy tylko mnie zauważyła od razu odwzajemniła mój uśmiech i pokazując równy rząd białych zębów. Zaraz po tym jak obsłużyła dwój facetów po kolei, którzy za napiwek wcisnęli jej kilka dolców za pasek spódniczki podeszła do nas i powiedziała:

-Dobry wieczór.-Zaczęła firmowym głosem, który ma wyćwiczony co do sylaby.- Co panowie sobie życzą?

Minusem bycia barmanką jest chyba taki, że musisz się cały czas uśmiechać. Mimo, że masz gorszy dzień uśmiech nie może opuszczać twoich ust. Nie możesz mówić ironicznie czy tam nawet wyładować swojej złości na przypadkowym przydupasie.

Dlatego kiedy będę bankrutem bez pracy i będę zaznaczał ogłoszenia w gazecie. Na pewno będę omijał te, które oferują pracę jako barmana.

Zamówiłem wraz z Jake’iem po jednym drinku, który zaproponowała nam Rose i wypiliśmy go duszkiem. Z tego co wiem to zdarzyło się również mojemu przyjacielowi zaliczyć rudowłosą i także mu się bardzo podobała. Jednak tego wieczoru nie był nią równie zainteresowany co ja. Wtedy mnie olśniło:

-Stary!-klepnąłem przyjaciela w bak- Nadal mi nic nie opowiedziałeś o tej swojej dziewczynie.

I to był temat, który żałowałem, że poruszyłem. Brunet uśmiechnął się zdecydowanie zadowolony, że zacząłem ten temat. Buzia mu się nie zamykała. Cały czas pieprzył o tym jak słodka jest czy jak bardzo ma słodkie nawyki. Wtedy pomyślałem sobie, że nie wie jak bardzo słodka jest Cindy i jej usta.

Na całe szczęście po godzinie temat zszedł na moja ostatnią walkę. Wspomniałem mu o wszystkim pomijając tam obecność mojej córki. Więc w sumie nie miałem do powiedzenia zbyt dużo. Jedynie powiedziałem o chuju z którym wygrałem, że wydaje mi się być podejrzanym typem.

Około północy nie było już tak tłoczno. Zaczął się nowy tydzień co za tym idzie nowy tydzień chodzenia do szkoły. Za szkołą idzie zadanie domowe i liczne sprawdziany i kartkówki. A że klub nocny jest wypełniony zazwyczaj w połowie małolatami popędzającymi do szkoły na rozkaz rodziców. Tak teraz po kątach siedzą dorośli lub dorośli wiekowo, a umysłowo nadal dzieci. Takie przypadki siedzą tylko przy barze razem z przyjacielem na wprost seksownej rudej pani, której uda zawsze są szeroko otwarte dla tatusia.

Zaczęliśmy rozmawiać z Rose. Nie minął kwadrans, a telefon w kieszeni Jake’a wydał z siebie dźwięk sygnalizując, że ktoś dzwoni. Wyciągnął go szybko, a gdy tylko zobaczył na wyświetlacz od razu uśmiech wielkości banana wylądował na jego mordzie. Co oznaczało jedno dzwoniła do niego Emma. Jeżeli dobrze zapamiętałem jej imię. Chłopak odchylił się na bok zatykając jedno ucho tak żeby mógł lepiej usłyszeć swoje ‘kochanie’. Przewróciłem tyle razy oczami ile razy powiedział do niej zdrobniale. Więc kiedy zakończył rozmowę poczułem, że kręci mi się w głowie. Szybko się przez to uczucie złapałem blatu przez co rudowłosa się zaśmiała.

-Zmywam się.-Zszedł z wysokiego krzesła.- Emma-Ha wiedziałem, że tak ma na imię!- mnie potrzebuje.

Mimo wszystko wywróciłem oczami i odpowiedziałem:

-Tylko nie zapomnij o przyjacielu przez jakąś laskę.

Wtedy on się nade mną nachylił i ‘szepnął’ do ucha:

-Nie mów, że Ci przeszkadza, że zostawiam Cię z Rose sam na sam.

Kiedy spojrzałem na dziewczynę była zaczerwiona. Kolor jej skóry na twarzy sprawiał prawie wtapiał się w kolor jej włosów.

Uśmiechnąłem się w ten sposób który zawsze działa na kobiety, nachyliłem się nad nią i szepnąłem:

-Skoro jesteśmy już sami no to może szybki numerek w kantorku?

Dziewczyna szybko pokiwała głową na ‘tak’. Co mnie rozbawiło i się cicho zaśmiałem.

Takie kobiety to ja lubie.

Pov. Cindy

Alesha jest ode mnie starsza o dwa lata. Do tego wszystkie zmieniła w tym roku szkolnym szkołę przez co widzimy się naprawdę rzadko. Wydaje mi się, że oddaliliśmy się od siebie. Ona również to zauważyła, kiedy zadzwoniła dzisiaj do mnie powiedziała mi to i dodała, że jej z tego powodu jest przykro, bo jestem dla niej ważna. Te słowa sprawiły, że po moim sercu rozeszło się przyjemne ciepełko. Jeżeli mam być szczera nie poczułam się za wspaniale kiedy Mike powiedział mi, że mnie kocha. Wtedy moja pierwsza myśl była jak ‘uciekaj’ i w sumie tak mi zostało. Myślę, że dlatego nie mogłam się przełamać i iść do tego kina z nim.

Ogarnęłam się i wyszłam z domu całkiem olewając przy tym tatę. Siedząc tam przez dwie godziny przemyślałam wszystko i doszłam do wniosku, że mimo wszystko było lepiej kiedy nasze relacje utrzymywały się na poziomie jakim były miesiąc wcześniej.

Alesha zaproponowała spotkanie dość blisko mojego domu. Więc po kilku minutach szybkiego marszu byłam na miejscu. Umówiłyśmy się w kawiarni. Była ona umieszczona na obrzeżach miasta, więc jej ściana ze szkła sprawiała, że miałam ochotę tam przebywać codziennie podczas zachodu słońca.

Dziewczyna wysłała mi sms, że są korki i prawdopodobnie się trochę spóźni. Więc siedziałam przez kolejne dwadzieścia minut wpatrzona w widok przede mną.

Blondynka wręcz wleciała do pomieszczenia. Minęło kilka sekund i dziewczyna we mnie wleciała. Przytuliłam ją mocno zdając sobie sprawę jak bardzo mi jej brakowało. Nawet obie uroniłyśmy po dwie łzy. Obiecałyśmy sobie, że nie możemy już tracić kontaktu, bo to jest zbyt chujowe. Potrzebowałam w końcu wygadać się dziewczynie.

-Opowiadaj- usiadła kiedy już zamówiła swoją herbatę- widzę po tobie, że jest coś nie tak.

Więc tak się zaczęło opowiadanie tego popieprzonego weekendu z moim ojcem. Oczywiście wspomniałam jej o wszystkim poza tym, że się całowałam z Justinem. Bo przy samej reszcie wydarzeń nie powstrzymałam kilku łez. Gdybym zaczęła opowiadać o tym co się wydarzyło między mną a moim ojcem prawdopodobnie byłabym winowajcą powodzi. Najwięcej szczegółów jednak zdradziłam o sytuacji z Mikiem i to na nim próbowałam się skupić.

Podsumowując wszystko powiedziałam:

-Nie wiem czy go kocham czy go nie kocham. Nie chce go stracić

-To daj mu szanse-powiedziała robiąc przerwę na napicie się zielonej herbaty- prawdopodobnie nie będziesz żałować. Mimo, że gustuje w dziewczynach mogę śmiało stwierdzić, że Mike jest cholernie przystojny.

Tak Alesha jest lesbijką. I tak wtedy podjęłam decyzje dać szanse chłopakowi.

*

Wróciłam do domu około dwóch godzin później. Kiedy dotarłam taksówką nigdzie światła się nie świeci, więc były dwie opcję.

1)Mojego ojca jak zwykle nie ma w domu

2)Śpi i może go jakoś sprytnie ominę.

Padło na opcję numer jeden.

Była już godzina dwudziesta druga dwadzieścia dwa, więc postanowiłam pójść wziąć długą kąpiel. Jak nigdy spędziłam w wannie ponad godzinę. Siedziałabym prawdopodobnie dłużej lecz woda stała się już zimna na tyle, że zaczynałam drżeć z zimna. A drugi powód był taki, że chciało mi się strasznie spać. Oczy mi się już same kleiły, a przez usta uciekało ziewanie regularnie co minutę i piętnaście sekund.

Ubrana tak jak zwykle (białe koronkowe figi i jasnoróżowa duża o dwa rozmiary koszulka) wskoczyłam pod wywietrzoną kołdrę. Przed snem włączyłam jeszcze odcinek Pamiętników Wampirów. Lecz nie udał mi się go obejrzeć do końca gdyż usnęłam już w połowie, a od samego początku nie mogłam się skupić. Więc wychodzi na to, że będę musiała obejrzeć jeszcze raz.


Usnęłam ze świadomością, że następnego dnia będę musiała porozmawiać z Mikiem i powiedzieć o swojej decyzji.

*********
Przepraszam za brak rozdziałów przez długi czas:)) I przepraszam jeżeli ten rozdział jest do dupy naprawdę, ale pisałam go dwa razy. I za trzecim mi się udało na szczęście go Wam dodać, ponieważ wcześniej po prostu mi się usuwało wszystko. Nie wiem co się działo do tej pory.
Teraz będę się starać dodawać rozdziały regularnie przynajmniej raz w tygodniu. Mam już wenę i wszystko przemyślane, więc tylko zostaje to napisać :)
Wszystkie informacje będziecie mieć na Asku i tam również możecie zadawać pytania o rozdziały, będę tam dawać różne spojlery itp. Ask-->KLIK
A jeżeli chcecie być informowani o rozdziałach zapraszam Was tu --> KLIK 

Przeczytałeś/aś? Skomentuj :D

środa, 24 lutego 2016

Rozdział 8 "Obiecuje"

Przeczytałeś?-Skomentuj(:

Pov Cindy

   Wystarczyło cztery dni w roku. Cztery dni od czwartkowego wieczora do poniedziałkowego rana abym poczuła się jak dziwka. Może przesadzam. Jednak tak się czułam. Dwie noce z czterech nocy spałam z własnym ojcem u boku oraz się z nim całowałam. Również całowałam się z własnym przyjacielem, któremu ostatecznie zrobiłam nadzieje. Oh.. i jakbym mogła zapomnieć o sytuacji o której nie pamiętam. Przelizałam się z przypadkowym facetem w klubie. Zostało mi jedynie sobie powtarzać, że byłabym na tyle mądra i na pewno nie poszłabym z nim do łóżka gdyby Justin mnie z nim nie znalazł.

   Przewracałam się z boku na bok mocząc poduszkę. Kiedy stwierdziłam, że poduszka po prawej jest już zbyt mokra obracałam się na lewą stronę, ale wtedy czułam wyraźnie perfumy mojego ojca, które jak na złość przesiąkły zapachem całą lewą część mojej poduszki.

    I tak w kółko przewracałam się z boku na bok dopóki nie usłyszałam otwierania drzwi frontowych, kroków na dole domu następnie kroki na schodach i trzaśnięcie drzwiami od pokoju szatyna.
Wrócił. Co oznaczało, że też gdzieś był. Wyszłam spod kołdry kierując się do szafy w drodze pociągając jeszcze nosem i wycierając wierzchem dłoni ostatnie słone łzy. Wyciągnęłam parę szarych dresów z czarnym sznurkiem wiszącym prawie do kolan i czarną luźną koszulkę z czaszką.

   Leniwie ruszyłam do łazienki, aby tylko przemyć twarz zimną wodą. Żeby jak najmniej było widać zaczerwienione, opuchnięte oczy. Jeszcze najszybciej jak się da ubrałam przygotowane wcześniej ubrania i już stałam przed drzwiami do sypialni mojego ojca. Było wyraźnie słychać muzykę i basy wychodzące z głośników czy czegokolwiek co ma w tym pomieszczeniu do słuchania muzyki. Bo szczerze jeszcze nie miałam zaszczytu przekroczyć progu. Nawet z daleka nie widziałam koloru farby, którym są pokryte ściany.

   Zapukałam raz, drugi. Nie usłyszałam odpowiedzi. Całkowicie bez scenariusza jak ta rozmowa ma wyglądać szarpnęłam klamką drzwi otwierając je na całą szerokość. Widok przede mną wyglądał następująco:

   Justin leżał na łóżku patrząc w sufit, a w ręce trzymał szklaną butelkę wybitej już do połowy whisky. Nie miał na sobie koszulki. Leżała obok niego na satynowej pościeli. Rozporek, pasek i guzik był rozpięty przez co było widać dokładnie gumkę od jego bokserek. Nogi zwisały mu na końcu wielkiego małżeńskiego łóżka.

   Przekręcił głowę w stronę gdzie stałam, a jego wzrok padł na mnie. Usiadł cały czas patrząc na mnie. Żadne z nas wciąż nie wypowiedziało nawet jednego słowa. Stałam w progu przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę. Kiedy patrzyliśmy sobie nawzajem w oczy nie przestając nawet na ułamek sekundy podeszłam powolnym krokiem do łóżka. Usiadłam zatapiając swoje pośladki w miękkim materacu. Postanowiłam, że to ja zacznę rozmowę, bo inaczej moglibyśmy siedzieć tu godzinami zapatrzeni w siebie, a nie po to przyszłam:

   -Przyszłam cię przeprosić.- Zaczęłam dość cichym tonem głosem. Spuściłam wzrok łapiąc za sznurki od spodni i zaczynając się nimi bawić.- To nie powinno się zdarzyć.- Nie wiem skąd i kiedy zaczęły gromadzić się w moich oczach łzy. Myślałam, że przez ostatnie dwie godziny wypłakałam wszystkie litry łez jakie mógłby wypłakać człowiek. Myliłam się. Jeszcze nie raz sobie popłakałam i popłacze.

   – Nie chce zepsuć relacji między nami, która ledwo co się zaczęła.- Uniosłam wzrok z powrotem na brązowookiego, który uważnie mi się przyglądał i słuchał uważnie równocześnie.- Tato ja nie chce stracić kolejnej osoby w moim życiu. Nie chce czuć się już samotna. Proszę, zapomnijmy o tym.

Wybuchłam niekontrolowany płaczem. Schowałam twarz w obie, aby móc się uspokoić i żeby szatyn siedzący obok nie wiedział moich łez. Wstydziłam się ich.

Nagle złapał mnie za biodra i pociągnął na swoje kolana. Położyłam głowę w zgięcie jego szyi mocząc jego gładką i rozgrzaną skórę. Miział mnie po włosach i plecach przez cały czas do momentu kiedy się uspokoiłam.

Siedzieliśmy w komfortowej ciszy jak na mój gust. Ja siedziałam na jego kolanach oparta o jego umięśnioną pierś, a on oparł brodę o mój czubek głowy i bawił się końcówkami moich długich brązowych włosów. Oboje patrzyliśmy przez dobre kilka minut w jeden punkt przed nami dopóki Justin się nie odezwał:

   - Obiecuje, że się od ciebie nie odwrócę. Obiecuję, że nie stracisz kolejnego rodzica.-Wtedy złapał mnie za brodę tak abym patrzył w jego oczy, a on mógł patrzyć w moje.- Ty zapomnij, ale ja tego nie zrobię. Nie żałuje tego Cindy.

   On tego nie żałował. Czy ja żałowałam?

Przytaknęłam  głową na jego słowa i zwinnie zsunęłam się z jego kolan na miejsce obok niego. Siedząc w bezruchu dobre kilka sekund czułam już, że ta sytuacja już jest niezręczna, więc podniosłam się, aby jak najszybciej wyjść z pokoju ojca.

   -Zaczekaj!- Zatrzymał mnie przy samych drzwiach zachrypnięty głos Justina. Gotowa żeby otworzyć drzwi z ręką na klamce odwróciłam się twarzą do szatyna czekając na to co ma do powiedzenia.- Masz może ochotę na pizzę?-Przytaknęłam lekko głową zmieszana.

Godzinę później siedzieliśmy na dole w salonie jedząc pizzę z kurczakiem i  oglądając jeden z moich ulubionych filmów . Na który tata nie chętnie się zgodził, ponieważ jak on to powiedział „ Za mało krwi i trupów za dużo tęczy, kucyków i szczęścia.”. Bałam się takiego typu filmów. Co mu również powiedziałam. Zaoferował mi, że mnie przytuli kiedy będę się bała. Ja jednak grzecznie odmówiłam wiedząc, że czułabym się nieswoją w tak bliskim kontakcie fizycznym z nim.

   -Cindy kiedy to się kończy?- Marudził tak od samego początku filmu przez całe pół godziny.- Zaraz zjem cały popcorn.

   -To idź spać.- Mruknęłam zapatrzona w duży plazmowy telewizor na ścianie i wypchaną buzią popcornem karmelowym. Niby rozmowa nam się kleiła, ale jednak nadal czułam się dziwnie w jego towarzystwie. Ogólnie czułam się dziwnie w każdym towarzystwie. Oczywiście wyjątkiem jest jedynie Mike przy którym czułam się swobodnie.

   -A pójdziesz ze mną?- Zapytał kładąc poduszkę na moich udach, a następnie na poduszce wylądowała jego głowa. Nie mogłam się powstrzymać i przeczesałam jego włosy palcami. Były cholernie miękkie i gęste. Aż przeszło mi przez myśl, że mu zazdroszczę, ale doszłam do wniosku, że moje są całkiem podobne.

   -Nie.

   -No proszę.-Błagał płaczliwym tonem. Co mnie nie wzruszyło i nadal zawzięcie patrzyłam na film.
Nagle w pomieszczeniu zapanowała ciemność, a jedynym światłem była mała lampka na szafce. Popatrzyłam na szatyna, który machał mi pilotem od telewizora przed twarzą z cwanym uśmieszkiem.

    -Ej! To był mój ulubiony moment!- Krzyknęłam próbując wydrzeć z jego rąk pilota z kolorowymi naciskami. Jednak bez rezultatów. Byłam na przegranej pozycji od samego początku. Mężczyzna był ode mnie silniejszy dziesięć jak nie piętnaście razy bardziej.

   -Każda sekunda tego filmu to twój ulubiony moment.-Jęknął zamykając oczy układając się wygodnie na moich kolanach. Westchnęłam zaczynając się bawić jego włosami. W zamian usłyszałam mruknięcie zadowolenia, więc nie przestawałam.

Nagle w kieszeni moich dresów zawibrował telefon. Wyciągnęłam go wcale nie uważając przy tym na głowę szatyna. Prawdopodobnie poczuł jakby wstrząsnęło nim tsunami, ale to nie mój problem.

Od: Mike
Zbieraj dupsko idziemy do kina.

Popatrzyłam na szatyna, który patrzył się na mnie z taką miną jakby wyczekiwał, że mu powiem kto napisał i co.
  
 -Mój przyjaciel się pyta czy pójd….

   -Nie.

   -Co nie?- Zapytałam się.

   -No nie możesz iść.- Powiedział podnosząc się do pozycji siedzącej.

   -Czemu?- Tym razem ja jęknęłam niezadowolona z jego zakazu. W sumie to od niego zależy czy mogę iść czy nie. Jest moim ojcem.

   -Bo nie ma dżemu. Nie idziesz nigdzie.

   -Proszę.- Zrobiłam „maślane” oczka, a usta wygięłam w podkówkę.

   -Niech pomyśle.- Powiedział stukając palcem wskazującym w brodę.- Za buziaka.- Popatrzyłam na niego przerażona, a on od razu sprostował i pokazał palcem. – O tu.  W policzek.

Nachyliłam się powoli i niepewnie nad twarzą szatyna. Na wszelki wypadek złapałam dwa jego policzki w dłonie, aby nie przekręcił głowy w momencie kiedy moje usta będą w drodze do cmoknięcia jego policzka. Wtedy zapewne stałoby się jak w filmach czy serialach. Pocałowałabym go w usta.

 Moje wargi dotknęły gładkiego policzka Justina nie dłużej niż dwie sekundy i się odsunęłam.

   - To co mogę iść?

   -Możesz, ale cię odwiozę i przywiozę.

Otworzyłam oczy szeroko w szoku.

   -Nie musisz.
   
   -Muszę. Chce poznać twojego „przyjaciela”.- Słowo przyjaciel wypowiedział z sarkazmem. Przynajmniej ja to tak odebrałam.

    -Widziałeś go na pewno. Często mnie po szkole odprowadza.- Zaczęłam się jąkać. Nie chciała żeby się spotkali z nieokreślonego powodu, ale nie chciałam.

Nie dał się przekonać. Dwadzieścia minut później już siedzieliśmy w aucie w drodze do kina. W radiu leciała jakaś smętna piosenka, która najwyraźniej zdenerwowała szatyna, ponieważ ją wyłączył, a w samochodzie zapanowała cisza jak makiem zasiał. Czym bliżej było do celu tym bardziej moje dłonie były mokre od potu przez stres towarzyszący mi przez spotkanie z Mikiem.  

Justin pov.

Zatrzymałem się pod jednym z kin. Spojrzałem na Cindy, która nerwowo przegryzała dolną wargę.

     -Czemu tak się denerwujesz?- Zapytałem zanim dziewczyna wyszła z samochodu.

      -Nie denerwuje się.- Odparła sucho.

   -No właśnie widzę. Wszystko okej?- Westchnąłem gładząc jej gładki jak pupa niemowlaka policzek.

   -Nie zupełnie, ale nie chce o tym gadać.-Powiedziała odwracając głowę w kierunku z którego szedł dość wysoki brunet. Dziewczyna jak na zawołanie spięła każdy mięsień w swoim ciele. Gdy chłopak o imieniu Mike ( zdążyłem tyle wyciągnąć od swojej córki) zbliżał się w kierunku drzwi wejściowych do kina. Rozglądał się na boki zapewne chcąc znaleźć Cindy.
   -Hej, mała.-Odwróciłem jej głowę w moim kierunku.- Szybciutko proszę mi powiedzieć co się stało, bo cię nie wypuszczę.

Jęknęła. ( Wcale w tym momencie nie wyobraziłem sobie, że jęczy, ale z całkiem innego powodu.)

   - Pocałowaliśmy się ostatnio, powiedział, że mnie kocha.-Moja dłoń, która trzymała kierownice niebezpiecznie mocno się ścisnęła.- A ja chyba nie odwzajemniam jego uczuć, nie wiem. Po prostu mam wrażenie, że będzie dziwnie się teraz zachowywać i nie będzie tak jak dawniej.- W tym momencie uspakajałem samego siebie powtarzając „wdech, wydech stary. Złość piękności szkodzi.”
   
   -Pokaż mi na chwilę twój telefon.-Powiedziałem wyciągając dłoń w jej stronę. Wyciągnęła niepewnie z czarnej torebki i mi go podała.
Wszedłem w sms wybierając numer.

Do: Mike
Przepraszam Cię, ale wróciłam do domu źle się czuje.:)

Chłopak już po 20 sekundach odpisał:

Przyjść do Ciebie? Oglądniemy coś. Otwórz okno jak zawsze;*

„Wyciągnąć klamki z okien Cindy”- Pierwsze co musiałem zrobić zaraz po wejściu do domu.

Szybko odpisałem krótkie „Nie” i zwróciłem się do dziewczyny:

  -Cindy może mi powiesz jak często ten kutas wślizgał się do twojego pokoju przez okno?- Zapytałem już dość wkurwiony mimo, że próbowałem się uspokoić jak tylko mogłem.

Popatrzyła na mnie tak przestraszonym wzrokiem, że nie byłbym wstanie na nią dłużej krzyczeć. Rzuciłem telefon na jej kolana odpalając samochód.

   -Co ty robisz?- Zapytała ruszyłem autem.


   -Jedziemy do domu.


**********************

Ehh nie podoba mi się ten rozdział ;x 

Postaram się dodać kolejny w niedziele jak mi ładnie skomentujecie xx

eżeli macie pytania zadawajcie je tu-> Ask <-
Jeżeli chcecie być informowani o rozdziałach -> klik <-

środa, 17 lutego 2016

Rozdział 7 "Słodkie jak słoik Nutelli"

15Komentarzy = Nowy rozdział :) 

Pov Cindy.
Próbując przekręcić się na drugi bok w półśnie wpadłam na coś twardego. Niezwykle ciepłego. Otworzyłam leniwie oczy poprzednio przecierając je dłońmi zaciśniętymi w piąstki. Oprzytomniałam kiedy sobie przypomniałam co również zobaczyłam na własne oczy, że mój ojciec spał razem ze mną tej nocy. W moim łóżku, w moim pokoju.

Uniosłam delikatnie kołdrę i wtedy mój wzrok padł na mnie samą. Byłam ubrana jedynie w bieliznę. Upewniając się, że szatyn jeszcze jest pogrążony w śnie i prawdopodobnie pieprzy jakąś pofarbowaną blondynkę lub rudą w jego wymarzonym miejscu na seks. Którego pewnie nie ma, bo mu to obojętne. Stwierdziłam to po tym jak weszłam pewnego dnia zmęczona po długim dni w szkole do kuchni i na blacie siedziała goła kobieta, a między nogami mój tata solidnie pracował nad tym, aby jego chuj był dopieszczony w każdym minimetrze. Olał mnie całkowicie i nadal ją pieprzył.
 
Mimo mojego trudu i środków czystości nadal omijam to miejsce szerokim łukiem. A gdybym miała do wyboru zjeść pyszną bułkę z nutellą, którą planuję zrobić sobie na śniadanie przy tym blacie lub zjeść ją przy świniach otoczone najbardziej śmierdzącym gnojem na świecie. Wybrałabym świnki, bo mimo wszystko można pomyśleć, że są naprawdę słodkie.

Biorąc pierwszą lepszą rzecz, którą mogłabym się okryć (padło na czarny satynowy szlafrok) zeszłam na dół do kuchni. Mogłabym rzec, że przez ten czas mogłabym dostać miano żółwia ninja. Z niezwykłą precyzją stawałam na każdym stopniu schodów, aby czasem nie wydały charakterystycznego dźwięku co mogłoby obudzić niedźwiedzia śpiącego kilka kroków dalej. Ten talent kształtowałam w sobie odkąd mieszkam pod czerwonym dachem między ścianami zrobionych z pustaków.

 Prościej mówiąc odkąd mieszkam z ojcem.

Do bułki posmarowaną smakiem nieba (czyt. Nutella) niezwykle pasuję szklanka ciepłego mleka z dosypaną łyżką lub dwoma proszku. Tworząc kakao, którego kocham prawię tak samo jak bułkę z nutellą i nutellę bez bułki.

Do rondelka wlałam mleko poprzednio włączając palnik. Z nudów zaczęłam mieszać gotowaną przeze mnie ciecz. Co było w prawdzie prawidłowe, bo dzięki temu mleko nie przywrze do dna. Naglę na biodrach poczułam ścisk, przez co podskoczyłam w miejscu wylewając trochę mleka z garnuszka. Śmiech wypełnił całe pomieszczenie (niestety nie mój) odbijając się na mojej szyi zostawiając po sobie gęsią skórkę.

Przez nieuwagę strąciłam małą łyżeczkę z blatu. Chciałam się schylić i ją podnieść, lecz kiedy już byłam w połowie pozycji kucającej. Zatrzymał mnie jęk szatyna i świadomość, że właśnie napieram swoimi pośladkami na jego przyrodzenie. Natychmiast się wyprostowałam strącając dłonie mężczyzny z moich bioder. Poczułam jak moim ciałem wstrząsa zawstydzenie poziomu lvl hard.

Mimo wszystko odwróciłam się przodem do mężczyzny chcąc go jak na wychowanego człowieka przystało przeprosić. Jednak nie było mi to dane, ponieważ szatyn wpił się gwałtownie w moje usta popychając moje ciało NA TEN blat, który był omijany szerokim łukiem przeze mnie. Gdyby nie to, że zatopiłam się w delikatności warg Justina dawno bym już zwróciła obiad komunijny.

Na początku byłam tak sparaliżowana, że nie byłam wstanie ruszyć najmniejszym palcem u stopy. Do żywych przywrócił mnie nacisk ciała Justina na moje. Nie myślałam trzeźwo. Odwzajemniłam pocałunek. Złapałam się karku brązowookiego wspinając się na palcach, aby być wyżej i pogłębiłam pocałunek. Nasze języki prowadziły nieprzyzwoity taniec. Pocałunek doprowadził do tego iż myślałam, że zaraz braknie mi powietrza w płucach, jednak wciąż nie przestawałam. Tak jak on. Czułam się jak w transie. Całowałam i przestać nie mogłam. 

Obstawiam także laga na mózgu, ale nie ważne.

Jednak kiedy poczułam dużą dłoń MOJEGO OJCA na moim udzie posuwającą się ku górze odzyskałam prawidłowy tok myślenia. Odepchnęłam od siebie go używając swoją całą siłę.

TO TYLKO MÓJ TATA.

TO MÓJ TATA.

MÓJ TATA

TATA, CHOLERA!!

Ile sił w nogach pobiegłam po schodach na górę. W tym momencie moje moce żółwia ninja zanikły razem z mózgiem, którego nie użyłam całując się z własnym ojcem.  Nie wiem jak się czuł kiedy go zostawiłam w kuchni. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy. Nie byłam w stanie patrzeń na niego w ogóle. Przez to wszystko byłam pewna jednego. Ewentualnie trzech rzeczy.

Nie będę miała bułki z nutellą.

Przypaliłam mleko.

Straciłam swój nowonarodzony kontakt z tatą.

Pov. Justin

Jestem z natury pojebany, ale nie sądziłem, że aż tak mi Bóg pożałował mózgu. Jednak nie sądziłem, że MOJA córka jest taka seksowna i….po prostu śliczna. Nigdy nie patrzyłem na nią jako kobietę. Zawsze (tnz. Przez ostatnie dwa lata, bo tyle wiem w ogóle o jej istnieniu) spostrzegałem ją jako osobę, która spierdoliła mi życie po całości i przede wszystkim miałem na nią całkowicie wyjebane.

Stałem wpatrując się w przestrzeń przede mną. Wciąż czułem jej słodkie usta na moich. Kiedy przegryzłem wargę poczułem słodki smak jej ust. Przysięgam. Musiała wcześniej jeść nuttelę czy coś podobnego, ponieważ to był najsłodszy ( z nutką namiętności) pocałunek jak kiedykolwiek przeżyłem. Jak na zawołanie mój wzrok padł na odkręcony słoik czekoladowej rozkoszy. Co potwierdziło moje przepuszczenia. W tym momencie zapisałem na niewidzialnej kartce, zmyślonym długopisem, aby w domu w szafce nad mikrofalówką była zawsze dostępna nutella dla Cindy. Karteczkę złożoną w kosteczkę włożyłem do szufladki w moim mózgu. 

Kiedy powoli wracałem do normalności poczułem zapach spalenizny. Mleko kipiało na wszystkie strony, a garnuszek prawdopodobnie nadawało się do wyrzucenia. Pośpiesznie wyłączyłem palnik i wziąłem pierwszą lepszą ścierkę, aby się nie poparzyć kiedy musiałem wziąć do ręki i jak najszybciej wrzucić do zlewu spalone cholerstwo.

Oparłem się o blat obok wspominając jak Cindy przyłapała mnie kiedy pieprzyłem na nim jedną z tysiąca dziewczyn, które pieprzyłem w swoim życiu. Więc nie czułem się zobowiązany zapamiętywać ich imiona czy tam nawet je poznawać. Tej laski imienia też nie znałem. Pamiętałem tylko tyle, że dobrze obciągała. Dobrze, nie bardzo dobrze. Szału nie było dupy nie urwało.

Przetarłem twarz dłońmi co miałem w nawyku kiedy się denerwowałem lub byłem nieziemsko wkurwiony. Obiecałem sobie, że będę dobrym ojcem, że poświęcę jej więcej czasu, a skończyłem tak jak skończyłem. Moja córka mi się podoba, staje mi na jej widok, całowałem się z nią. No pogratulować.

Ruszyłem do przedpokoju i zacząłem zakładać buty kiedy uświadomiłem sobie, że jedyne co mam na sobie to czarne bokserki. Nie mam oporu tak wyjść, ale jednak obawiam się, że ludzie mogliby zadzwonić po psychiatrę czy coś co leczy takie przypadki jak ja.

Przeskakując co drugi schodek biegłem po schodach do swojej sypialny. Zwolniłem jedynie przy drzwiach do pokoju Cindy. Było wyraźnie słychać pociąganie nosem. Co oznaczało, że płakała. Co także oznaczało, że nawaliłem, a ja to ja i w roli ojca się nigdy nie sprawdzę, a na pewno w roli porządnego ojca.

Nie chciałem wchodzić, nie chciałem jej w niczym przeszkadzać. Bo jakbym nawet wszedł nie wiedziałbym co mam powiedzieć.

„-Hej moja córko! Podobasz mi się. Może chcesz powtórzyć to co stało się w kuchni?” Prychnąłem pod nosem na swój głupi pomysł. Przeprosić bym jej nie przeprosił, bo cholera, ale ja tego NIE ŻAŁOWAŁEM.

Gdybym mógł zrobiłbym to jeszcze raz bez zbędnego zastanawiania się czy to jest właściwe czy może nie. Nie mogę ryzykować i myśleć. Od myślenia może się spalić zmyślona karteczka, która będzie mi przypominać o nutelli kiedy będę w spożywczym po paczkę papierosów, aby piękne usta Cindy były zawsze słodkie jak słoik czekolady.

Ubrany jak zwykle, czyli świetnie i tak, że każda kobieta, a nawet dziewczynka w każdym wieku otworzyłaby nogi przede mną. Ruszyłem w stronę auta. Wiedziałem, że muszę się komuś wygadać. Komuś komu ufam w stu procentach jak nie więcej.

Taki jeden co ufałem mu nawet w trzystu procentach mieszkał trzydzieści minut od mojego domu. Oczywiście dla przeciętnego kierowcy, który stosuje się do zasad i znaków drogowych. Ja tą trasę pokonywałem w dwadzieścia minut, a czasem zdarza mi się w dziewiętnaście. Cały czas pokonuje swoje rekordy.

Tym razem nie. Wjechałem na parking tuż pod jego blokiem z piskiem opon. Nie przywiązywałem uwagi na to czy zaparkowałem równo czy raczej zająłem dwa miejsca. Potrzebowałem piwa, jakiegoś meczu, rozmowy z przyjacielem i może żebyjakaśdziewczynamiobciągnęła.

Nie miałem w zwyczaju pukać w do niego, tak jak on nie miał zwyczaju pukać do moich drzwi. Wycierając buty w wycieraczkę (kultura musi być) otworzyłem drzwi. Od razu w progu spotkałem mojego przyjaciela. Biegł w stronę salonu z dwoma talerzami. Uniosłem brwi do góry, co miało bez słów oznaczać żeby mi wytłumaczył co on odpierdala i czemu jest ubrany w koszule kiedy jest największym dresem z największą ilością dresów jakiego znam.

-Mam dzisiaj..-Nie usłyszałem ostatniego słowa, ponieważ wymamrotał to bardzo niewyraźnie.

-Co masz?

-Randkę.- Wybuchłem takim śmiechem, że ludzie w Europie mogli mnie bez problemu usłyszeć. To co mówił było tak mało realne jak fakt, że ja nie jestem przystojny.

-Co ty stary pierdolisz?- Spytałem się wycierając łzę z kącika oka.

-To co słyszałeś. Co cię sprowadza?- Zapytał sprytnie unikając tematu.

-Chciałem pogadać.- Tym razem to ja się lekko speszyłem i zacząłem się drapać po karku.

-Rozumiem. Zadzwoń jak było.- Westchnąłem żegnając się z Jakiem. Zbiegłem po schodach budynku potrącając po drodze jakąś babcię. Tylko lekko, a ona to chyba poczuła jak za czasów kiedy ją bombardowano w czasie wojny światowej i kule przechodziły przez jej stare pomarszczone ciało.

Siadając za kierownicą postanowiłem pojechać w jedno miejsce. Wiedziałem, że tam będę mógł się wygadać. Mimo, że nie dostanę odpowiedzi na nic. Wiedziałem, że mnie wysłucha tak jak wtedy kiedy mogła mi jeszcze odpowiadać.

Po pięciu minutach wędrowałem już pomiędzy grobami. Jedne były bardziej zadbane, a drugie już mniej.

Czytając nazwiska po kolei stanąłem przed tym właściwym, a w moim gardle niekontrolowanie urosła gula.

-Hej skarbie.- zacząłem siadając na drewnianej ławeczce rozglądając dookoła czy nikt się nie patrzy, abym mógł w spokoju pogadać bez wzroków w moim kierunku typu „Ale debil”.- Pamiętasz mnie? Dawno Cię nie odwiedzałem. Przyznam szczerze, że tęskniłem. Muszę się komuś wyżalić, a wszyscy mają mnie w dupie, więc zostajesz mi tylko ty.-Przetarłem twarz dłońmi przenosząc wzrok w jeden punkt na niebie. Próbując sobie wyobrazić, że osoba do której właśnie mówię tam jest.- Wiesz co? Czuję się cholernie samotny na tym pierdolonym świecie. Wszystko jest pojebane. Nawet ja. Pocałowałem dzisiaj swoją córkę…to, że mam córkę opowiem Ci może kiedy indziej. Możesz mi powiedzieć czemu ja tego nie żałuje? Czemu nie mam wyrzutów sumienia?!

Wstałem wiedząc, że to nie ma sensu żebym siedział i mówił co czuje do powietrza. Nie sądziłem żeby ktokolwiek mnie słuchał poza mną samym. Jednak mała nadzieja we mnie iskrzyła, że osoba zakopana pod moimi stopami to usłyszy i wypowiedziałem ostatnie zdanie i odszedłem.


-Aha zapomniałbym Ci powiedzieć nadal Cię chyba kocham.


******
                         15 komentarzy= Nowy rozdział !:D

Jeżeli macie pytania zadawajcie je tu-> Ask <-
Jeżeli chcecie być informowani o rozdziałach -> klik <-


piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 6. "Masz chłopaka?"

Pov. Cindy

Ubrana w czarne rurki i w tym samym kolorze koszule z złotymi ćwikami na kołnierzykach i skórzaną kurtkę przemierzałam ulice Kaliforni. Szłam szybkim krokiem jakby ktoś właśnie wstrzyknął mi nitro lecz kiedy uświadomiłam sobie, że jestem coraz bliżej celu zwalniałam. Doszło do tego, że stawiałam kroki w wielkości kafelków na chodniku. Tak jakbym nie chciała stanąć na linii jak dawnych lat kiedy byłam dzieckiem mieszkającym w Londynie.

Mimo moich starań w końcu stanęłam twarzą w twarz z drzwiami (jakkolwiek to dziwnie brzmi, ale tak właśnie się stało). Do tego minutę przed umówionym czasem. Jednak Mike siedział już przy idealnie wypolerowanym stoliku na zielonym krześle obok ściany. Kiedy tylko zobaczył mnie w progu kawiarenki wyprostował się na krześle i posłał mi uśmiech, którego ja nie potrafiłam odwzajemnić, a nawet nie próbowałam.

-Cześć Cindy.- Chłopak wstał i jak na dżentelmena przystało pomógł mi ściągnąć kurtkę następnie pocałował mnie w policzek. Na mojej twarzy od razu pojawił się widoczny rumieniec.
-Hej.-Westchnęłam i usiadłam na krześle naprzeciwko.- Chciałabym z tobą pogada….

-Proszę to pańskie zamówienie.- Blondynka w uniformie kawiarni podeszła do naszego stolika. Zdecydowanie mnie zignorowała.  Nachyliła się nad Mikem tak aby miał dobry widok na jej odsłonięte piersi. Z tego co było mi niestety zobaczyć to rewelacji nie było. Chyba, że kręcą jakiegoś faceta pryszcze na cyckach. Kiedy popatrzyłam na chłopaka on nie wydawał się być zainteresowany blond dziwką. Naprawdę w tym momencie miałam ochotę poprosić aby odeszła od naszego stolika i nie wracała już nigdy. Zazwyczaj zawsze stosuje na początku grzeczne sformułowania zdań. Dopiero później gdy ktoś mi podniesie ciśnienie wychodzi ze mnie szatan.

 Jedną czarną kawę położyła przed chłopakiem, a przede mną położyła moją ulubioną ulubioną latte szybko przewracając oczami. Obserwowałam ją przez cały czas. Wypinała tą swoją dupę ugh…nie ważne. Ważne, że widziałam, że wzrok Mike był skierowany na mnie nie na nią. Taki chłopak to skarb. Tylko chyba nie dla mnie.

- To o czym chciałaś pogadać?- Spytał się mnie kiedy blondi odeszła od naszego stolika zapinając po drodze guziki, które prawdopodobnie odpięła żeby zrobić przedstawienie przed Mikiem.

-No bo…-Zająkałam się bawiąc się swoimi palcami na blacie.- Myślę, że powinniśmy porozmawiać o tym co stało się w parku. Wiesz o co mi chodzi prawda?

Spojrzałam na niego spod rzęs na co się zaśmiał łapiąc jedną moją dłoń w swoją. Chyba każde z nas podchodziło do tej rozmowy całkiem inaczej.

-Wiem o co  chodzi Cindy. Też chciałem o tym pogadać, a raczej coś ci powiedzieć już wtedy, ale mi uciekłaś.- Wstał po to, aby swoje krzesło przysunąć na moją stronę. Kiedy posadził swoje cztery litery na krześle spojrzał mi w oczy i wypowiedział dwa słowa.- Kocham Cię.

Romantycznie, naprawdę.

Nie ma to jak wyznać miłość przy kawie.

-Mike o to chodzi.

-Co? To tak było widać po mnie?- Zaczął gadać jak opętany, ale jakoś taki cholernie jak nigdy szczęśliwy. Aż mi zaczęło się udzielać jego szczęście.

-Nie. Uhg Mike po prostu ja nie wiem co czuje.- Wyrzuciłam ręce w powietrze łapiąc przez przypadek kilka kosmyków włosów. Przez co z moich ust wydobywa się jęk wywołany przez ból.

-Dobrze.

-Dobrze?- Zapytałam się zszokowana. Z ust chłopaka nadal nie schodził uśmiech co mnie zaniepokoiło, że mógł dostać jakiegoś paraliżu czy coś.

-No tak dobrze.-Złapał obie moje dłonie w swoje lekko większe. Miał zdecydowanie małe dłonie jak na chłopaka. Nie mógł objąć w całości moich (jak robił to np. mój tata).- Mogę poczekać.

-Ja po prostu potrzebuje czasu Mike. Dziękuje, że poczekasz.- Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił. Zanim przeciągnął swoje krzesło na swoje miejsce zostawił na moim czole buziaka. Cholernie urocze.

*

 Siedzieliśmy i zachowywaliśmy się jak przyjaciele bez żadnych uczuć, tak jak zawsze było co mi odpowiadało. Obyło się bez krępujących sytuacji. Po około dwóch godzinach chłopak dostał telefon od mamy, że musi zaopiekować się młodszym rodzeństwem i musiał już iść.

Oczywiście zapomniałam parasola, więc kiedy byłam już pod drzwiami domu byłam cała mokra. Przemokłam do ostatniej nitki. Nawet czułam jak między nogami miałam mokro, ale wątpię żeby to były siuśki.

Jednak zanim zdążyłam postawić stopy ubrane w mokre skarpetki na pierwszym stopniu schodów pojawił się tata z kamiennym wyrazem twarzy. Nie wiedziałam czy mam się bać czy raczej zacząć się śmiać. Nigdy go nie widziałam z taką miną. Jak wcześniej „rozmawialiśmy” to była bardziej obojętna mina. Jednak ta mnie nieco przerażała.

-Gdzie byłaś?- Zapytał opierając się  o jedną z barierek. Wow byłam zaskoczona jego miłym tonem głosu.

-Spotkać się z Mikiem.-Odpowiedziałam przyglądając się jego twarzy, która zmieniła się zaraz po tym jak wypowiedziałam zdanie na głos. Szczęka się zacisnęła, a zaraz potem dłonie zrobiły to samo.

-Kto to Mike?- Wysyczał wręcz przez zaciśnięte zęby.- Wie, że przelizałaś się z facetem w klubie?

-Co cię to interesuje?- Tym razem ja uniosłam głos. Nie miał prawa się wtrącać w nie swoje sprawy.

- Jesteś zwykłą dziwką Cindy! Rozkochujesz, a później zdradzasz!- Przegiął. Nie wytrzymałam i moja dłoń zderzyła się z jego gładkim policzkiem. Miałam cholerną ochotę uderzyć jeszcze z drugiej strony. Powstrzymałam się od tego. Nie wiem jakim cudem, ale chyba dzięki bogu, że tak się stało.

Obudził we mnie szatana.

-Nie jestem z Mikem! Mogę robić to co mi się podoba. Nigdy cię to nie obchodziło, więc niech cię nadal nie obchodzi.- Z każdym słowem mówiłam ciszej, aż w końcu mój głos się załamał, a przez łzy tworzące się w moich oczach widział tylko zamazaną postać mojego ojca.

Nie odzywał się, więc postanowiłam już iść i nie tracić czasu na patrzenie na niego. Odwróciłam się już i stanęłam na pierwszym stopniu, ale zatrzymało mnie pociągnięcie za dłoń. Spojrzałam z pogardą  przez ramie pokazują, że nie obchodzi mnie to co ma do powiedzenia. Przynajmniej próbowałam to przekazać swoją mimiką twarzy. Albo ja nie umiem pokazywać co czuje albo on jest głupi i nie umie wyczytać, że nie chce go słuchać. Nie miał prawa powiedzieć, że jestem dziwką.

Lecz dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie co powiedział wcześniej „Wie, że przelizałaś się z facetem w klubie?”

Jak facet?

Jakie lizanie?!?!

-Nie masz chłopaka?-  Zapytał się z lekką skruchą. Na co ja jedynie lekko przytaknęłam.  W mojej głowie panował wielki burdel.

Jaki facet do cholery. Czemu ja nic nie pamiętałam z tej imprezy?

-Z jakim ja się facetem niby „przelizałam”?- Zapytałam się próbując jak najbardziej uniknąć oczu Justina. Czułam taki cholerny….wstyd? Aż mnie roznosiło. Bo przecież szatyn nie miał powodu żeby kłamać prawda?

-No myślisz, że znam wszystkich w Los Angeles?! Zostawiłem cię na chwilę, a ty się upiłaś i mało brakowało i byś się przespała z tym chujem!- wyrzucił ręce w powietrze, a zaraz po tym przetarł twarz dłonią.

Nie chciałam słuchać dłużej tego, więc jak najszybciej pobiegłam do swojego pokoju aby zamknąć się w czterech ścianach przykryć  kołdrą i płakać przez najbliższy tydzień. Wymyśliłam, że będę udawać chorą przez najbliższy tydzień.

Szkoły nigdy nie opuszczam. Sumienna ze mnie uczennica. Na wagarach też nigdy nie byłam, więc jak „pochoruje” tydzień w domu nic się nie stanie. Nie mogłam iść do szkoły i w tym czasie spotykać Mika od razu wiedziałby, że coś jest nie tak. On mnie zna zdecydowanie za dobrze i może ze mnie czytać jak z otwartej księgi. Co było czasem irytujące.

Jedynie co zrobiłam to ściągnęłam z siebie mokre ubrania zostając w samej czarnej bieliźnie i weszłam pod ciepłą kołdrę, a lewy policzek przyłożyłam do poduszki, która po pięciu sekundach była już mokra od moich słonych łez.

Nagle w pokoju rozszedł się dźwięk otwierania drzwi, a zaraz po tym smuga światła z korytarza. Drzwi zostały zamknięte smuga znikła tworząc od nowa ciemność w moim pokoju. Jednak łóżko się ugięło po mojej prawej stronie, a duża dłoń zaczęła gładzić moje włosy.


Jednak  dostałam szoku kiedy mój własny ojciec podniósł kołdrę, wszedł pod nią i przytulił mnie do siebie. Może to było nie właściwe, ale naprawdę czułam się cholernie dobrze w jego ramionach. Przez cały czas gładził moje plecy, malując nieznane mi wzorki na nich. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

****
Czytasz?= Komentuj :D

piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 5 "Jak córka z ojcem."

Pov Cindy

Czy byłam zaskoczona? Byłam. Kto normalny po walce (po której wygląda ja siedem nieszczęść) chce iść na imprezę. Jaki normalny ojciec proponuje swojej piętnastoletniej  wyjście razem z nim do klubu? No mój. Tylko, że jest nienormalny.

-Nie mam ciuchów.- Wymyśliłam pierwszy lepszy argument, żeby nie iść, który w sumie był prawdą.
-Masz.- Podszedł do mnie i obrócił wokół mnie dookoła .- Ładnie tak wyglądasz tylko ubierz tą kurtkę co miałaś wczoraj.

I tak zostawił mnie samą w łazience. Jedynie usłyszałam dźwięk rozsuwanego zamka od torby zza drzwi. Nie byłam pozytywnie nastawiona do tego wyjścia.

Wytarła mokre dłonie w suchy ręcznik i wyszłam z łazienki. Na moje szczęście lub na nieszczęście tata stał pół nagi (miał ubrane tylko czarne spodnie) na środku pokoju. W jednej ręce trzymał czarną zwykłą koszulkę, a w drugiej taką samą tylko koloru białego. Patrzył raz na jedną raz na drugą całkowicie nie zwracając uwagi, że weszłam.

-Czarną.- Zachichotałam kiedy zobaczyłam wymalowane zdziwienie na twarzy ojca. On jednak tylko przytaknął głową zakładając na siebie koszulkę, którą mu doradziłam. Drugą złożył w idealna kosteczkę i włożył z powrotem do torby.

-Chodź.- Powiedział biorąc z komody kluczyki od samochodu. Jego ton głosu był oschły? Nie wiem. Na pewno nie taki jaki miał wcześniej.

Postanowiłam to jednak przemilczeć i łapiąc kurtkę i torebkę po drodze wyszłam z pokoju za szatynem.

Drogę spędziłam w dość niewygodnej pozycji. Wierciłam się na fotelu. Raz patrzyłam w przestrzeń przez okno pasażera, a raz przed siebie lub na swoje palce. Ciągle czułam palący wzrok ojca. Może to było tylko złudzenie, ale bałam się spojrzeć i upewnić.

Po piętnastu minutach jazdy przez Los Angeles dotarliśmy pod jeden z najgłośniejszych, największych i najbardziej świecących klubów jakie moje oczy miały okazje widzieć. Na sam widok tego budynku przeszedł mnie niesamowicie nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Basy odczuwałam jeszcze siedząc na skórzanych siedzeniach w aucie.

Do rzeczywistości przywrócił mnie dźwięk zamykanych drzwi. Miło z jego strony, że poczekał. Wyszłam przewieszając sobie przez ramie torebkę. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu taty, który mi naglę zniknął z pola widzenia.

Stał niedaleko od wejścia do klubu przywołując mnie gestem ręki. Podbiegłam do niego pośpiesznie. Jego szczęka była zaciśnięta co podkreślało jego kości policzkowe. Jego humor zmienia się częściej niż mi w czasie okresu, przysięgam.

Złapał mnie za dłoń przeplatając nasz palce. Popatrzyłam na niego zmieszana.

-Przecież muszą Cię jakoś wpuścić. Myślę, że to pomoże.- Popatrzył na mnie przelotnie i ruszył w stronę wejścia.

Faktycznie miał rację. Ochroniarze przy wejściu jedynie popatrzyli na nasze złączone dłonie i wpuścili mnie bez problemu.

Zaraz po tym jak nasze stopy przeszły przez próg klubu tak dłonie się rozstały i wisiały wzdłuż naszych ciał. Szatyn podszedł do baru nawet nie patrząc przez ramie czy za nim idę. Milusio.
Poszłam za nim, bo bałam się, że mi zginie, a w najgorszym wypadku on zginie, a mnie ktoś zgwałci.
Siedział na wysokim krześle przy barze czekając prawdopodobnie na swoje zamówienie. Zajęłam wolne miejsce obok niego.

-Coś się stało?- Zapytałam się taty niepewnie.

-Nic się nie stało.- Uśmiechnął się do mnie. Dam sobie nogę uciąć, że był to wymuszony uśmiech.- Czego się napijesz?

Nie będę drążyć tematu. Jak nie chce niech nie mówi.-Pomyślałam

- Obojętne mi to.- Wzruszyłam ramionami, a ojciec zawołał jednego z dwóch barmanów pracujących dzisiaj.

-Jeden lub dwa słabe. Nie pozwól jej się upić.- Włożył do kieszeni na marynarce blondyna za barem kilka dolarów, zsunął się z krzesła stając na proste nogi. Mój wzrok podążał za jego osoba do momentu kiedy nie wtopił się w tańczący tłum na środku.

No to go teoretycznie  w tym momencie zgubiłam ojca. Jeszcze brakuje czarnego scenariusza.
Odwróciłam się w stronę baru, a przede mną stał uśmiechnięty barman z moim drinkiem.
-Pokłóciliście się?.- Zapytał wycierając jedną z szklanek białą szmatką.- To się zdarza w związkach. Walni sobie drina i on sobie walnie i będzie po sprawie.

Zaśmiałam się na jego słowa.

-Nie jesteśmy razem.

-Jak to?- Zadał kolejne pytanie tym razem śmiejąc się.

-To mój ojciec.

-Twój ojciec?

-Tak.

-Cholera jest gorący.- Spojrzałam na niego z uniesioną brwią.- Jestem gejem.

Jedynie zdążyłam przytaknąć głową, że rozumiem, a tajemniczego blondyna już nie było. Pobiegł przyjąć zamówienie od pary siedzącej po drugiej stronie baru.

Podparłam się łokciem i piłam swój napój. Był gorzkawy, palił w gardle. Jednak po kilki pociągnięciach rurką przyzwyczaiłam się do tego smaku, a z łyku na łyk był coraz to lepszy.

I tak mijały mi minuty lub może minęło dwie godziny. Wołałam blondyna o imieniu Jacob, prosiłam o kolejnego drinka, patrzyłam na dobrze bawiących się ludzi, przymulałam, szukałam wzrokiem ojca i tak w kółko.

Byłam wstawiona ewentualnie lekko pijana, ale mnie to nie interesowało. Mój ojciec ma mnie w dupie, a powinien mnie pilnować. Powinien pilnować i nie pokazywać jak dobry może być alkohol zrobiony przez cudowne dłonie Jacoba.

W pierwszej chwili kiedy poczułam zapach męskich perfum tuż niedaleko mnie stwierdziłam, że to jakieś omamy po procentach, które wypiłam. Jednak po chwili wszystkie moje stwierdzenia o omamach obalił męski głos.

-Czemu taka piękna dziewczyna siedzi tu sama?-Obróciłam się na krześle w prawo. Dzięki czemu mogłam zobaczyć chłopaka siedzącego obok mnie. W dłoni trzymał szklankę z (tak myślę) whisky. Był cholernie przystojny. Włosy czarne jak węgiel , a oczy prawie tego samego koloru. Jego twarz przyozdabiały pojedyncze pieprzyki. Najbardziej jednak podobały mi się jego usta. Takie piękne malinowe, duże.

-Ponieważ.- Powiedziałam bełkotem i podniosłam palec wskazujący do góry pokazując mu tym aby poczekał, ponieważ dopijałam do dna ostatnie krople pomarańczowego drinka.- Mój tatuś mnie tu zostawił, a moja dupa zaraz chyba będzie przypominać dętkę bez powietrza. Za długo tu już siedzę i na niego czekam.

Chłopak zachichotał. Oh jaki on jest uroczy.-Pomyślałam. Zszedł szybko z czerwonego skórzanego krzesła i stanął wprost mnie podając mi dłoń.

-Zapraszam do tańca piękną panią.- Jego oczy się świeciły, a język plątał się mu również jak mi.- Musimy zadbać o twoje cztery litery.

Kiedy oboje doszliśmy na środek parkietu chłopak o nieznanym mi imieniu złapał mnie za biodra przyciągając mnie tak, że mój tyłek był centralnie na jego przyrodzeniu. Normalnie jakbym była trzeźwa pewnie nawet bym z nim tu nie poszła. Tańczyliśmy dobre kilka piosenek. Uścisk chłopaka wzmacniał się a jego jęki stawały się coraz to głośniejsze kiedy kręciłam tyłkiem w rytm piosenki. Całował mój kark, szyje, a ja? Nadal nie zwracając na to uwagi bawiłam się w najlepsze.

Po piątej z kolei piosence czarnowłosy złapał mnie za rękę prowadząc przez tłum. Zdecydowanie był jednak w lepszym stanie niż ja. Skierował się w kierunku schodów. Weszliśmy na piętro gdzie znajdowały się na długim holu kanapy no i tylko kanapy. Niektóre były pozajmowane przez pary całujące się lub nawet osoby, które już praktycznie uprawiały seks na nich.

Chłopak pociągnął mnie do siebie następnie rzucił na jedną z kanap. Nim zdążyłam się podnieść na łokciach chłopak leżał na mnie wpijając się gwałtownie w moje usta. Z moich ust ucieka jęk kiedy jego dłoń ląduje na moim pośladku co wykorzystał. Wsadził swój język do moich ust zataczając kółka. Ja jedynie się przystosowałam i oddawałam z taką samą namiętnością pocałunek.

Pov Justin.

Wyszedłem z kabiny z jednej z męskich kibli w klubie zapinając po drodze rozporek. Blondynę zostawiłem. Niech sobie radzi. Ubierać jej nie muszę. Mogę ją ewentualnie jeszcze raz rozebrać.
Przeciskałem się przez setki ludzi na parkiecie aby dojść do baru gdzie powinna siedzieć moja córka. Kiedy doszedłem do miejsca jedynie co zobaczyłem to czarna torebka brunetki na ladzie. Rozejrzałem się dookoła. Nigdzie jej nie było.

Może poszła siku.- Pomyślałem

Czekałem już dobre pięć minut, a o Cindy ani słychu ani widu. Gestem ręki zawołałem kelnera, który mnie wcześniej obsłużył.

-Brunetka, niska, śliczna buźka, była tu ze mną wcześniej. Widziałeś ją?

-Cindy?-Oh widzę, że się już poznali.- Widziałem ją z jakimś chłopakiem. Chyba poszli tańczyć, ale to już dawno.

Krew w moich żyła z każdym jego słowem zaczynała coraz bardziej się zagotowywać. Dosłownie wrzałem. Ona tu do kurwy miała siedzieć! Tak trudno siedzieć na czterech ładnych literach?

Wstałem pośpiesznie łapiąc przy tym torebkę. Wszedłem na parkiet rozglądając się za długimi włosami Cindy. Dostałem zadyszki chodząc tam i z powrotem.

Wtedy mój wzrok padł na schody prowadzące na drugie piętro.

Moja ostatnia nadzieja, że mogę ją tam znaleźć.

Wbiegłem na górę praktycznie  zabijając się o swoje własne nogi. Ta dziewczyna mnie wykończy.
Widok jaki zobaczyłem przed sobą wkurwił mnie, a jednocześnie rozczarował. Cholernie rozczarował. Cindy leżała pod jakimś gościem, który całował jej szyje, a jego ręce wędrowały pod jej koszulką. Wyglądała na zadowoloną i też cholernie pijaną. Mimo, że jej za bardzo nie znam z czystym sercem mógłbym rzec, że nie zrobiłaby tego na trzeźwo.

Nie przedłużając podbiegłem jak najszybciej i zepchnąłem frajera z ciała Cindy przez co spadł na twardą ziemie obok kanapy i zaskomlał z bóli.

Cipka.

-Co ty tu robisz?- Westchnęła Cindy uśmiechając się. Była cholernie pijana. Jeszcze bardziej niż przepuszczałem.

-Nie wkurwiaj mnie.- Warknąłem w jej stronę.

Ukucnąłem przed ledwo żyjącą Cindy i jedną rękę włożyłem pod jej kolano, a drugą pod plecki. Uniosłem ją bez problemu. Była cholernie leciutka. Dziewczyna jedynie owinęła swoje małe rączki wokół mojej szyi i zamknęła oczy usypiając mimo głośnej muzyki.

-Oh, Cindy, ale z ciebie idiotka. Pogadamy sobie jutro. Jak córka z ojcem.- Westchnąłem kładąc ją na siedzenia z tyłu.

Pov. Cindy

Zimne powietrze zawładnęło moją stopą kiedy w półśnie wysunęłam ją spod ciepłej kołdry. Przeciągnęłam się na miękkim materacu, a moją głową zawładną niesamowity ból. Zawyłam i docisnęłam głowę mocniej do poduszki. Poczułam dobrze mi znany zapach MOJEJ pościeli wypranej w moim ulubionym płynie do płukania i proszku.

Właśnie zapach MOJEJ pościeli.

Otworzyłam gwałtownie oczy. Byłam we własnym pokoju. Ostatnią rzecz jaką pamiętam to pomarańczowy drink, który piłam i czarnowłosy chłopak, a nie powrót do domu.

Spojrzałam na zegarek – 12:38.

Ból w mojej głowy nasilał się z każdą sekundą, a ja myślałam, że mnie jasny szlag trafi. Jeżeli to jest to cholerstwo nazywane kacem to nie napije się już nigdy więcej.

Wyszłam spod kołdry biegnąc do okna zamknąć je. Zdecydowanie dzisiaj nie ma pogody jaką bym chciała żeby była. Wiatr mierzwiący korony drzew, kropiący deszcz z szarawych chmurek. 

Całkowity brak słońca.

Wyszłam ze swojego pokoju na misje poszukania jakieś tabletki.  Zeszłam powolnym krokiem na dół do dużej kuchni. Nigdzie nie spotkałam po drodze Justina. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony chciałam z nim pogadać. Jak to się w ogóle stało, że jesteśmy już w domu i dodając na marginesie czemu jestem rozebrana. Obudziłam się bez spodni, które były złożone i położone na krześle obok łóżka. Jednak z drugiej wolałam się nie dowiedzieć w jakich okolicznościach mnie znalazł.

Ibuprom i szklanka zimnej wody była moim zbawieniem. Ból już nie był tak denerwujący i nie chciał sprawiać już, że wolałabym umrzeć niż dłużej to znosić. Zaskoczyło mnie to, że nie wymiotowałam, tak ja robią to wszyscy w filmach czy tam serialach.

Leżałam w swoim łóżku oglądając odcinki Pamiętników Wampirów. Potrafiłam oglądać je godzinami. W dni wole kiedy miałam cały dzień dla siebie oglądałam to od rana do wieczora z małymi przerwami na siku. Podobała mi się miłość Stefana i Eleny. Była inna. Zakazana, a jednak tak mocna. Pojawił się Damon robiąc zamieszanie w jej sercu, jednak jej wciąż zdarzało się myśleć o Stefanie. O jej wielkiej, pierwszej miłości.

Wróciłam wspomnieniami do przedwczoraj kiedy w parku pocałował mnie Mike. To zdecydowanie nie powinno się wydarzyć. Nie jestem pewna swoich uczuć co do niego, a chciałabym.

 Jestem rozdarta.

W mojej klasie była taka cudowna para przyjaciół, która pewnego dnia do szkoły weszła z uśmiechami na ustach za ręce. Mówią, że miłość z przyjaźni jest wspaniała. Owszem jest, ale często ta miłość właśnie ją niszczy. Tak jak zniszczyła ich. Teraz są największymi wrogami. Ich przyjaźń została zakopana głęboka i zalana betonem. Już nie da się jej uratować.

Ja tak nie chce skończyć z Mikiem. Mam tylko jego. –Pomyślałam

Wręcz rzuciłam się w stronę telefonu, który leżał na szafce obok mojego łóżka.

Jeden sygnał, drugi, trzeci.

-Hej Cindy. Powiesz mi co się działo? Dzwoniłem ze sto…-Nie pozwoliłam mu dokończyć.

-Mike spotkajmy się w tej kawiarni obok kwieciarni pani Amy. Bądź za dwadzieścia minut.
***
Na wstępnie chciałabym Was przeprosić za brak rozdziału prawie przez dwa tygodnie, ale miałam problemy rodzinne i nie chciałam pisać kiedy miałam tysiąc innych rzeczy na głowie. Chyba sami wiecie jakby to wyszło. 
Przepraszam. Obiecuje, że rozdziały teraz będą pojawiać się regularnie, a czasem jednak będzie zależeć to od Was, tak jak teraz.
15 komentarzy= Nowy rozdział ! :D

btw. Zapraszam Was do zakładki "Informowani" xd
xxx