Pov. Cindy
Ubrana w czarne rurki i w tym
samym kolorze koszule z złotymi ćwikami na kołnierzykach i skórzaną kurtkę
przemierzałam ulice Kaliforni. Szłam szybkim krokiem jakby ktoś właśnie
wstrzyknął mi nitro lecz kiedy uświadomiłam sobie, że jestem coraz bliżej celu
zwalniałam. Doszło do tego, że stawiałam kroki w wielkości kafelków na
chodniku. Tak jakbym nie chciała stanąć na linii jak dawnych lat kiedy byłam
dzieckiem mieszkającym w Londynie.
Mimo moich starań w końcu
stanęłam twarzą w twarz z drzwiami (jakkolwiek to dziwnie brzmi, ale tak
właśnie się stało). Do tego minutę przed umówionym czasem. Jednak Mike siedział
już przy idealnie wypolerowanym stoliku na zielonym krześle obok ściany. Kiedy
tylko zobaczył mnie w progu kawiarenki wyprostował się na krześle i posłał mi
uśmiech, którego ja nie potrafiłam odwzajemnić, a nawet nie próbowałam.
-Cześć Cindy.- Chłopak wstał i
jak na dżentelmena przystało pomógł mi ściągnąć kurtkę następnie pocałował mnie
w policzek. Na mojej twarzy od razu pojawił się widoczny rumieniec.
-Hej.-Westchnęłam i usiadłam na
krześle naprzeciwko.- Chciałabym z tobą pogada….
-Proszę to pańskie zamówienie.-
Blondynka w uniformie kawiarni podeszła do naszego stolika. Zdecydowanie mnie
zignorowała. Nachyliła się nad Mikem tak
aby miał dobry widok na jej odsłonięte piersi. Z tego co było mi niestety
zobaczyć to rewelacji nie było. Chyba, że kręcą jakiegoś faceta pryszcze na
cyckach. Kiedy popatrzyłam na chłopaka on nie wydawał się być zainteresowany
blond dziwką. Naprawdę w tym momencie miałam ochotę poprosić aby odeszła od
naszego stolika i nie wracała już nigdy. Zazwyczaj zawsze stosuje na początku
grzeczne sformułowania zdań. Dopiero później gdy ktoś mi podniesie ciśnienie
wychodzi ze mnie szatan.
Jedną czarną kawę położyła przed chłopakiem, a
przede mną położyła moją ulubioną ulubioną latte szybko przewracając oczami. Obserwowałam ją przez cały
czas. Wypinała tą swoją dupę ugh…nie ważne. Ważne, że widziałam, że wzrok Mike
był skierowany na mnie nie na nią. Taki chłopak to skarb. Tylko chyba nie dla
mnie.
- To o czym chciałaś pogadać?-
Spytał się mnie kiedy blondi odeszła od naszego stolika zapinając po drodze
guziki, które prawdopodobnie odpięła żeby zrobić przedstawienie przed Mikiem.
-No bo…-Zająkałam się bawiąc się
swoimi palcami na blacie.- Myślę, że powinniśmy porozmawiać o tym co stało się
w parku. Wiesz o co mi chodzi prawda?
Spojrzałam na niego spod rzęs na
co się zaśmiał łapiąc jedną moją dłoń w swoją. Chyba każde z nas podchodziło do
tej rozmowy całkiem inaczej.
-Wiem o co chodzi Cindy. Też chciałem o tym pogadać, a
raczej coś ci powiedzieć już wtedy, ale mi uciekłaś.- Wstał po to, aby swoje
krzesło przysunąć na moją stronę. Kiedy posadził swoje cztery litery na krześle
spojrzał mi w oczy i wypowiedział dwa słowa.- Kocham Cię.
Romantycznie, naprawdę.
Nie ma to jak wyznać miłość przy
kawie.
-Mike o to chodzi.
-Co? To tak było widać po mnie?-
Zaczął gadać jak opętany, ale jakoś taki cholernie jak nigdy szczęśliwy. Aż mi
zaczęło się udzielać jego szczęście.
-Nie. Uhg Mike po prostu ja nie
wiem co czuje.- Wyrzuciłam ręce w powietrze łapiąc przez przypadek kilka
kosmyków włosów. Przez co z moich ust wydobywa się jęk wywołany przez ból.
-Dobrze.
-Dobrze?- Zapytałam się
zszokowana. Z ust chłopaka nadal nie schodził uśmiech co mnie zaniepokoiło, że
mógł dostać jakiegoś paraliżu czy coś.
-No tak dobrze.-Złapał obie moje
dłonie w swoje lekko większe. Miał zdecydowanie małe dłonie jak na chłopaka.
Nie mógł objąć w całości moich (jak robił to np. mój tata).- Mogę poczekać.
-Ja po prostu potrzebuje czasu
Mike. Dziękuje, że poczekasz.- Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił. Zanim
przeciągnął swoje krzesło na swoje miejsce zostawił na moim czole buziaka. Cholernie
urocze.
*
Siedzieliśmy i zachowywaliśmy się jak
przyjaciele bez żadnych uczuć, tak jak zawsze było co mi odpowiadało. Obyło się
bez krępujących sytuacji. Po około dwóch godzinach chłopak dostał telefon od
mamy, że musi zaopiekować się młodszym rodzeństwem i musiał już iść.
Oczywiście zapomniałam parasola,
więc kiedy byłam już pod drzwiami domu byłam cała mokra. Przemokłam do
ostatniej nitki. Nawet czułam jak między nogami miałam mokro, ale wątpię żeby
to były siuśki.
Jednak zanim zdążyłam postawić
stopy ubrane w mokre skarpetki na pierwszym stopniu schodów pojawił się tata z
kamiennym wyrazem twarzy. Nie wiedziałam czy mam się bać czy raczej zacząć się
śmiać. Nigdy go nie widziałam z taką miną. Jak wcześniej „rozmawialiśmy” to
była bardziej obojętna mina. Jednak ta mnie nieco przerażała.
-Gdzie byłaś?- Zapytał opierając
się o jedną z barierek. Wow byłam zaskoczona
jego miłym tonem głosu.
-Spotkać się z
Mikiem.-Odpowiedziałam przyglądając się jego twarzy, która zmieniła się zaraz
po tym jak wypowiedziałam zdanie na głos. Szczęka się zacisnęła, a zaraz potem
dłonie zrobiły to samo.
-Kto to Mike?- Wysyczał wręcz
przez zaciśnięte zęby.- Wie, że przelizałaś się z facetem w klubie?
-Co cię to interesuje?- Tym razem
ja uniosłam głos. Nie miał prawa się wtrącać w nie swoje sprawy.
- Jesteś zwykłą dziwką Cindy!
Rozkochujesz, a później zdradzasz!- Przegiął. Nie wytrzymałam i moja dłoń
zderzyła się z jego gładkim policzkiem. Miałam cholerną ochotę uderzyć jeszcze
z drugiej strony. Powstrzymałam się od tego. Nie wiem jakim cudem, ale chyba
dzięki bogu, że tak się stało.
Obudził we mnie szatana.
-Nie jestem z Mikem! Mogę robić
to co mi się podoba. Nigdy cię to nie obchodziło, więc niech cię nadal nie
obchodzi.- Z każdym słowem mówiłam ciszej, aż w końcu mój głos się załamał, a
przez łzy tworzące się w moich oczach widział tylko zamazaną postać mojego
ojca.
Nie odzywał się, więc
postanowiłam już iść i nie tracić czasu na patrzenie na niego. Odwróciłam się
już i stanęłam na pierwszym stopniu, ale zatrzymało mnie pociągnięcie za dłoń.
Spojrzałam z pogardą przez ramie
pokazują, że nie obchodzi mnie to co ma do powiedzenia. Przynajmniej próbowałam
to przekazać swoją mimiką twarzy. Albo ja nie umiem pokazywać co czuje albo on
jest głupi i nie umie wyczytać, że nie chce go słuchać. Nie miał prawa
powiedzieć, że jestem dziwką.
Lecz dopiero w tym momencie uświadomiłam
sobie co powiedział wcześniej „Wie, że przelizałaś się z facetem w klubie?”
Jak facet?
Jakie lizanie?!?!
-Nie masz chłopaka?- Zapytał się z lekką skruchą. Na co ja jedynie
lekko przytaknęłam. W mojej głowie
panował wielki burdel.
Jaki facet do cholery. Czemu ja
nic nie pamiętałam z tej imprezy?
-Z jakim ja się facetem niby „przelizałam”?- Zapytałam się próbując
jak najbardziej uniknąć oczu Justina. Czułam taki cholerny….wstyd? Aż mnie
roznosiło. Bo przecież szatyn nie miał powodu żeby kłamać prawda?
-No myślisz, że znam wszystkich w
Los Angeles?! Zostawiłem cię na chwilę, a ty się upiłaś i mało brakowało i byś się
przespała z tym chujem!- wyrzucił ręce w powietrze, a zaraz po tym przetarł
twarz dłonią.
Nie chciałam słuchać dłużej tego,
więc jak najszybciej pobiegłam do swojego pokoju aby zamknąć się w czterech
ścianach przykryć kołdrą i płakać przez
najbliższy tydzień. Wymyśliłam, że będę udawać chorą przez najbliższy tydzień.
Szkoły nigdy nie opuszczam.
Sumienna ze mnie uczennica. Na wagarach też nigdy nie byłam, więc jak „pochoruje”
tydzień w domu nic się nie stanie. Nie mogłam iść do szkoły i w tym czasie spotykać
Mika od razu wiedziałby, że coś jest nie tak. On mnie zna zdecydowanie za
dobrze i może ze mnie czytać jak z otwartej księgi. Co było czasem irytujące.
Jedynie co zrobiłam to ściągnęłam
z siebie mokre ubrania zostając w samej czarnej bieliźnie i weszłam pod ciepłą
kołdrę, a lewy policzek przyłożyłam do poduszki, która po pięciu sekundach była
już mokra od moich słonych łez.
Nagle w pokoju rozszedł się dźwięk
otwierania drzwi, a zaraz po tym smuga światła z korytarza. Drzwi zostały
zamknięte smuga znikła tworząc od nowa ciemność w moim pokoju. Jednak łóżko się
ugięło po mojej prawej stronie, a duża dłoń zaczęła gładzić moje włosy.
Jednak dostałam szoku kiedy mój własny ojciec podniósł
kołdrę, wszedł pod nią i przytulił mnie do siebie. Może to było nie właściwe,
ale naprawdę czułam się cholernie dobrze w jego ramionach. Przez cały czas
gładził moje plecy, malując nieznane mi wzorki na nich. Nawet nie wiem kiedy
zasnęłam.
****
Czytasz?= Komentuj :D
****
Czytasz?= Komentuj :D
Tak kurwa!
OdpowiedzUsuńSuuuuper <3!
OdpowiedzUsuńczekam na next ;)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńKońcówka taka urocza, jeju. Jestem ciekawa, kiedy rozpocznie się między nimi coś więcej, ale obstawiam, że zaczyna się właśnie od takiego niewinnego przytulania i głaskania po włosach. Ciekawe, czy to on wyjdzie z inicjatywą, a czy może Cindy obudzi w sobie mają dziwkę (w pozytywnym znaczeniu). W każdym razie czekam na rozwój ich relacji, weny :)
OdpowiedzUsuńthird-time-lucky-jbff.blogspot.com
priest-jbff.blogspot.com
Niewinne rzeczy są droga do tych szalonych i ostrych rzeczy , urocza ta końcowa scena ❤
OdpowiedzUsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńŚwietna końcówka *-*
OdpowiedzUsuńKiedy next ? *-*
OdpowiedzUsuńAwww kocham *-*
OdpowiedzUsuńSuper 👍👍👍👍
OdpowiedzUsuńKońcówka boska !!!! Kocham to opowiadanie z rozdziału na rozdział coraz bardziej !!! Czekam na nn życzę wenyyy ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńKońcówka supiii :)
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuń