piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 6. "Masz chłopaka?"

Pov. Cindy

Ubrana w czarne rurki i w tym samym kolorze koszule z złotymi ćwikami na kołnierzykach i skórzaną kurtkę przemierzałam ulice Kaliforni. Szłam szybkim krokiem jakby ktoś właśnie wstrzyknął mi nitro lecz kiedy uświadomiłam sobie, że jestem coraz bliżej celu zwalniałam. Doszło do tego, że stawiałam kroki w wielkości kafelków na chodniku. Tak jakbym nie chciała stanąć na linii jak dawnych lat kiedy byłam dzieckiem mieszkającym w Londynie.

Mimo moich starań w końcu stanęłam twarzą w twarz z drzwiami (jakkolwiek to dziwnie brzmi, ale tak właśnie się stało). Do tego minutę przed umówionym czasem. Jednak Mike siedział już przy idealnie wypolerowanym stoliku na zielonym krześle obok ściany. Kiedy tylko zobaczył mnie w progu kawiarenki wyprostował się na krześle i posłał mi uśmiech, którego ja nie potrafiłam odwzajemnić, a nawet nie próbowałam.

-Cześć Cindy.- Chłopak wstał i jak na dżentelmena przystało pomógł mi ściągnąć kurtkę następnie pocałował mnie w policzek. Na mojej twarzy od razu pojawił się widoczny rumieniec.
-Hej.-Westchnęłam i usiadłam na krześle naprzeciwko.- Chciałabym z tobą pogada….

-Proszę to pańskie zamówienie.- Blondynka w uniformie kawiarni podeszła do naszego stolika. Zdecydowanie mnie zignorowała.  Nachyliła się nad Mikem tak aby miał dobry widok na jej odsłonięte piersi. Z tego co było mi niestety zobaczyć to rewelacji nie było. Chyba, że kręcą jakiegoś faceta pryszcze na cyckach. Kiedy popatrzyłam na chłopaka on nie wydawał się być zainteresowany blond dziwką. Naprawdę w tym momencie miałam ochotę poprosić aby odeszła od naszego stolika i nie wracała już nigdy. Zazwyczaj zawsze stosuje na początku grzeczne sformułowania zdań. Dopiero później gdy ktoś mi podniesie ciśnienie wychodzi ze mnie szatan.

 Jedną czarną kawę położyła przed chłopakiem, a przede mną położyła moją ulubioną ulubioną latte szybko przewracając oczami. Obserwowałam ją przez cały czas. Wypinała tą swoją dupę ugh…nie ważne. Ważne, że widziałam, że wzrok Mike był skierowany na mnie nie na nią. Taki chłopak to skarb. Tylko chyba nie dla mnie.

- To o czym chciałaś pogadać?- Spytał się mnie kiedy blondi odeszła od naszego stolika zapinając po drodze guziki, które prawdopodobnie odpięła żeby zrobić przedstawienie przed Mikiem.

-No bo…-Zająkałam się bawiąc się swoimi palcami na blacie.- Myślę, że powinniśmy porozmawiać o tym co stało się w parku. Wiesz o co mi chodzi prawda?

Spojrzałam na niego spod rzęs na co się zaśmiał łapiąc jedną moją dłoń w swoją. Chyba każde z nas podchodziło do tej rozmowy całkiem inaczej.

-Wiem o co  chodzi Cindy. Też chciałem o tym pogadać, a raczej coś ci powiedzieć już wtedy, ale mi uciekłaś.- Wstał po to, aby swoje krzesło przysunąć na moją stronę. Kiedy posadził swoje cztery litery na krześle spojrzał mi w oczy i wypowiedział dwa słowa.- Kocham Cię.

Romantycznie, naprawdę.

Nie ma to jak wyznać miłość przy kawie.

-Mike o to chodzi.

-Co? To tak było widać po mnie?- Zaczął gadać jak opętany, ale jakoś taki cholernie jak nigdy szczęśliwy. Aż mi zaczęło się udzielać jego szczęście.

-Nie. Uhg Mike po prostu ja nie wiem co czuje.- Wyrzuciłam ręce w powietrze łapiąc przez przypadek kilka kosmyków włosów. Przez co z moich ust wydobywa się jęk wywołany przez ból.

-Dobrze.

-Dobrze?- Zapytałam się zszokowana. Z ust chłopaka nadal nie schodził uśmiech co mnie zaniepokoiło, że mógł dostać jakiegoś paraliżu czy coś.

-No tak dobrze.-Złapał obie moje dłonie w swoje lekko większe. Miał zdecydowanie małe dłonie jak na chłopaka. Nie mógł objąć w całości moich (jak robił to np. mój tata).- Mogę poczekać.

-Ja po prostu potrzebuje czasu Mike. Dziękuje, że poczekasz.- Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił. Zanim przeciągnął swoje krzesło na swoje miejsce zostawił na moim czole buziaka. Cholernie urocze.

*

 Siedzieliśmy i zachowywaliśmy się jak przyjaciele bez żadnych uczuć, tak jak zawsze było co mi odpowiadało. Obyło się bez krępujących sytuacji. Po około dwóch godzinach chłopak dostał telefon od mamy, że musi zaopiekować się młodszym rodzeństwem i musiał już iść.

Oczywiście zapomniałam parasola, więc kiedy byłam już pod drzwiami domu byłam cała mokra. Przemokłam do ostatniej nitki. Nawet czułam jak między nogami miałam mokro, ale wątpię żeby to były siuśki.

Jednak zanim zdążyłam postawić stopy ubrane w mokre skarpetki na pierwszym stopniu schodów pojawił się tata z kamiennym wyrazem twarzy. Nie wiedziałam czy mam się bać czy raczej zacząć się śmiać. Nigdy go nie widziałam z taką miną. Jak wcześniej „rozmawialiśmy” to była bardziej obojętna mina. Jednak ta mnie nieco przerażała.

-Gdzie byłaś?- Zapytał opierając się  o jedną z barierek. Wow byłam zaskoczona jego miłym tonem głosu.

-Spotkać się z Mikiem.-Odpowiedziałam przyglądając się jego twarzy, która zmieniła się zaraz po tym jak wypowiedziałam zdanie na głos. Szczęka się zacisnęła, a zaraz potem dłonie zrobiły to samo.

-Kto to Mike?- Wysyczał wręcz przez zaciśnięte zęby.- Wie, że przelizałaś się z facetem w klubie?

-Co cię to interesuje?- Tym razem ja uniosłam głos. Nie miał prawa się wtrącać w nie swoje sprawy.

- Jesteś zwykłą dziwką Cindy! Rozkochujesz, a później zdradzasz!- Przegiął. Nie wytrzymałam i moja dłoń zderzyła się z jego gładkim policzkiem. Miałam cholerną ochotę uderzyć jeszcze z drugiej strony. Powstrzymałam się od tego. Nie wiem jakim cudem, ale chyba dzięki bogu, że tak się stało.

Obudził we mnie szatana.

-Nie jestem z Mikem! Mogę robić to co mi się podoba. Nigdy cię to nie obchodziło, więc niech cię nadal nie obchodzi.- Z każdym słowem mówiłam ciszej, aż w końcu mój głos się załamał, a przez łzy tworzące się w moich oczach widział tylko zamazaną postać mojego ojca.

Nie odzywał się, więc postanowiłam już iść i nie tracić czasu na patrzenie na niego. Odwróciłam się już i stanęłam na pierwszym stopniu, ale zatrzymało mnie pociągnięcie za dłoń. Spojrzałam z pogardą  przez ramie pokazują, że nie obchodzi mnie to co ma do powiedzenia. Przynajmniej próbowałam to przekazać swoją mimiką twarzy. Albo ja nie umiem pokazywać co czuje albo on jest głupi i nie umie wyczytać, że nie chce go słuchać. Nie miał prawa powiedzieć, że jestem dziwką.

Lecz dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie co powiedział wcześniej „Wie, że przelizałaś się z facetem w klubie?”

Jak facet?

Jakie lizanie?!?!

-Nie masz chłopaka?-  Zapytał się z lekką skruchą. Na co ja jedynie lekko przytaknęłam.  W mojej głowie panował wielki burdel.

Jaki facet do cholery. Czemu ja nic nie pamiętałam z tej imprezy?

-Z jakim ja się facetem niby „przelizałam”?- Zapytałam się próbując jak najbardziej uniknąć oczu Justina. Czułam taki cholerny….wstyd? Aż mnie roznosiło. Bo przecież szatyn nie miał powodu żeby kłamać prawda?

-No myślisz, że znam wszystkich w Los Angeles?! Zostawiłem cię na chwilę, a ty się upiłaś i mało brakowało i byś się przespała z tym chujem!- wyrzucił ręce w powietrze, a zaraz po tym przetarł twarz dłonią.

Nie chciałam słuchać dłużej tego, więc jak najszybciej pobiegłam do swojego pokoju aby zamknąć się w czterech ścianach przykryć  kołdrą i płakać przez najbliższy tydzień. Wymyśliłam, że będę udawać chorą przez najbliższy tydzień.

Szkoły nigdy nie opuszczam. Sumienna ze mnie uczennica. Na wagarach też nigdy nie byłam, więc jak „pochoruje” tydzień w domu nic się nie stanie. Nie mogłam iść do szkoły i w tym czasie spotykać Mika od razu wiedziałby, że coś jest nie tak. On mnie zna zdecydowanie za dobrze i może ze mnie czytać jak z otwartej księgi. Co było czasem irytujące.

Jedynie co zrobiłam to ściągnęłam z siebie mokre ubrania zostając w samej czarnej bieliźnie i weszłam pod ciepłą kołdrę, a lewy policzek przyłożyłam do poduszki, która po pięciu sekundach była już mokra od moich słonych łez.

Nagle w pokoju rozszedł się dźwięk otwierania drzwi, a zaraz po tym smuga światła z korytarza. Drzwi zostały zamknięte smuga znikła tworząc od nowa ciemność w moim pokoju. Jednak łóżko się ugięło po mojej prawej stronie, a duża dłoń zaczęła gładzić moje włosy.


Jednak  dostałam szoku kiedy mój własny ojciec podniósł kołdrę, wszedł pod nią i przytulił mnie do siebie. Może to było nie właściwe, ale naprawdę czułam się cholernie dobrze w jego ramionach. Przez cały czas gładził moje plecy, malując nieznane mi wzorki na nich. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

****
Czytasz?= Komentuj :D

14 komentarzy:

  1. Końcówka taka urocza, jeju. Jestem ciekawa, kiedy rozpocznie się między nimi coś więcej, ale obstawiam, że zaczyna się właśnie od takiego niewinnego przytulania i głaskania po włosach. Ciekawe, czy to on wyjdzie z inicjatywą, a czy może Cindy obudzi w sobie mają dziwkę (w pozytywnym znaczeniu). W każdym razie czekam na rozwój ich relacji, weny :)
    third-time-lucky-jbff.blogspot.com
    priest-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Niewinne rzeczy są droga do tych szalonych i ostrych rzeczy , urocza ta końcowa scena ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Końcówka boska !!!! Kocham to opowiadanie z rozdziału na rozdział coraz bardziej !!! Czekam na nn życzę wenyyy ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń