piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 5 "Jak córka z ojcem."

Pov Cindy

Czy byłam zaskoczona? Byłam. Kto normalny po walce (po której wygląda ja siedem nieszczęść) chce iść na imprezę. Jaki normalny ojciec proponuje swojej piętnastoletniej  wyjście razem z nim do klubu? No mój. Tylko, że jest nienormalny.

-Nie mam ciuchów.- Wymyśliłam pierwszy lepszy argument, żeby nie iść, który w sumie był prawdą.
-Masz.- Podszedł do mnie i obrócił wokół mnie dookoła .- Ładnie tak wyglądasz tylko ubierz tą kurtkę co miałaś wczoraj.

I tak zostawił mnie samą w łazience. Jedynie usłyszałam dźwięk rozsuwanego zamka od torby zza drzwi. Nie byłam pozytywnie nastawiona do tego wyjścia.

Wytarła mokre dłonie w suchy ręcznik i wyszłam z łazienki. Na moje szczęście lub na nieszczęście tata stał pół nagi (miał ubrane tylko czarne spodnie) na środku pokoju. W jednej ręce trzymał czarną zwykłą koszulkę, a w drugiej taką samą tylko koloru białego. Patrzył raz na jedną raz na drugą całkowicie nie zwracając uwagi, że weszłam.

-Czarną.- Zachichotałam kiedy zobaczyłam wymalowane zdziwienie na twarzy ojca. On jednak tylko przytaknął głową zakładając na siebie koszulkę, którą mu doradziłam. Drugą złożył w idealna kosteczkę i włożył z powrotem do torby.

-Chodź.- Powiedział biorąc z komody kluczyki od samochodu. Jego ton głosu był oschły? Nie wiem. Na pewno nie taki jaki miał wcześniej.

Postanowiłam to jednak przemilczeć i łapiąc kurtkę i torebkę po drodze wyszłam z pokoju za szatynem.

Drogę spędziłam w dość niewygodnej pozycji. Wierciłam się na fotelu. Raz patrzyłam w przestrzeń przez okno pasażera, a raz przed siebie lub na swoje palce. Ciągle czułam palący wzrok ojca. Może to było tylko złudzenie, ale bałam się spojrzeć i upewnić.

Po piętnastu minutach jazdy przez Los Angeles dotarliśmy pod jeden z najgłośniejszych, największych i najbardziej świecących klubów jakie moje oczy miały okazje widzieć. Na sam widok tego budynku przeszedł mnie niesamowicie nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Basy odczuwałam jeszcze siedząc na skórzanych siedzeniach w aucie.

Do rzeczywistości przywrócił mnie dźwięk zamykanych drzwi. Miło z jego strony, że poczekał. Wyszłam przewieszając sobie przez ramie torebkę. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu taty, który mi naglę zniknął z pola widzenia.

Stał niedaleko od wejścia do klubu przywołując mnie gestem ręki. Podbiegłam do niego pośpiesznie. Jego szczęka była zaciśnięta co podkreślało jego kości policzkowe. Jego humor zmienia się częściej niż mi w czasie okresu, przysięgam.

Złapał mnie za dłoń przeplatając nasz palce. Popatrzyłam na niego zmieszana.

-Przecież muszą Cię jakoś wpuścić. Myślę, że to pomoże.- Popatrzył na mnie przelotnie i ruszył w stronę wejścia.

Faktycznie miał rację. Ochroniarze przy wejściu jedynie popatrzyli na nasze złączone dłonie i wpuścili mnie bez problemu.

Zaraz po tym jak nasze stopy przeszły przez próg klubu tak dłonie się rozstały i wisiały wzdłuż naszych ciał. Szatyn podszedł do baru nawet nie patrząc przez ramie czy za nim idę. Milusio.
Poszłam za nim, bo bałam się, że mi zginie, a w najgorszym wypadku on zginie, a mnie ktoś zgwałci.
Siedział na wysokim krześle przy barze czekając prawdopodobnie na swoje zamówienie. Zajęłam wolne miejsce obok niego.

-Coś się stało?- Zapytałam się taty niepewnie.

-Nic się nie stało.- Uśmiechnął się do mnie. Dam sobie nogę uciąć, że był to wymuszony uśmiech.- Czego się napijesz?

Nie będę drążyć tematu. Jak nie chce niech nie mówi.-Pomyślałam

- Obojętne mi to.- Wzruszyłam ramionami, a ojciec zawołał jednego z dwóch barmanów pracujących dzisiaj.

-Jeden lub dwa słabe. Nie pozwól jej się upić.- Włożył do kieszeni na marynarce blondyna za barem kilka dolarów, zsunął się z krzesła stając na proste nogi. Mój wzrok podążał za jego osoba do momentu kiedy nie wtopił się w tańczący tłum na środku.

No to go teoretycznie  w tym momencie zgubiłam ojca. Jeszcze brakuje czarnego scenariusza.
Odwróciłam się w stronę baru, a przede mną stał uśmiechnięty barman z moim drinkiem.
-Pokłóciliście się?.- Zapytał wycierając jedną z szklanek białą szmatką.- To się zdarza w związkach. Walni sobie drina i on sobie walnie i będzie po sprawie.

Zaśmiałam się na jego słowa.

-Nie jesteśmy razem.

-Jak to?- Zadał kolejne pytanie tym razem śmiejąc się.

-To mój ojciec.

-Twój ojciec?

-Tak.

-Cholera jest gorący.- Spojrzałam na niego z uniesioną brwią.- Jestem gejem.

Jedynie zdążyłam przytaknąć głową, że rozumiem, a tajemniczego blondyna już nie było. Pobiegł przyjąć zamówienie od pary siedzącej po drugiej stronie baru.

Podparłam się łokciem i piłam swój napój. Był gorzkawy, palił w gardle. Jednak po kilki pociągnięciach rurką przyzwyczaiłam się do tego smaku, a z łyku na łyk był coraz to lepszy.

I tak mijały mi minuty lub może minęło dwie godziny. Wołałam blondyna o imieniu Jacob, prosiłam o kolejnego drinka, patrzyłam na dobrze bawiących się ludzi, przymulałam, szukałam wzrokiem ojca i tak w kółko.

Byłam wstawiona ewentualnie lekko pijana, ale mnie to nie interesowało. Mój ojciec ma mnie w dupie, a powinien mnie pilnować. Powinien pilnować i nie pokazywać jak dobry może być alkohol zrobiony przez cudowne dłonie Jacoba.

W pierwszej chwili kiedy poczułam zapach męskich perfum tuż niedaleko mnie stwierdziłam, że to jakieś omamy po procentach, które wypiłam. Jednak po chwili wszystkie moje stwierdzenia o omamach obalił męski głos.

-Czemu taka piękna dziewczyna siedzi tu sama?-Obróciłam się na krześle w prawo. Dzięki czemu mogłam zobaczyć chłopaka siedzącego obok mnie. W dłoni trzymał szklankę z (tak myślę) whisky. Był cholernie przystojny. Włosy czarne jak węgiel , a oczy prawie tego samego koloru. Jego twarz przyozdabiały pojedyncze pieprzyki. Najbardziej jednak podobały mi się jego usta. Takie piękne malinowe, duże.

-Ponieważ.- Powiedziałam bełkotem i podniosłam palec wskazujący do góry pokazując mu tym aby poczekał, ponieważ dopijałam do dna ostatnie krople pomarańczowego drinka.- Mój tatuś mnie tu zostawił, a moja dupa zaraz chyba będzie przypominać dętkę bez powietrza. Za długo tu już siedzę i na niego czekam.

Chłopak zachichotał. Oh jaki on jest uroczy.-Pomyślałam. Zszedł szybko z czerwonego skórzanego krzesła i stanął wprost mnie podając mi dłoń.

-Zapraszam do tańca piękną panią.- Jego oczy się świeciły, a język plątał się mu również jak mi.- Musimy zadbać o twoje cztery litery.

Kiedy oboje doszliśmy na środek parkietu chłopak o nieznanym mi imieniu złapał mnie za biodra przyciągając mnie tak, że mój tyłek był centralnie na jego przyrodzeniu. Normalnie jakbym była trzeźwa pewnie nawet bym z nim tu nie poszła. Tańczyliśmy dobre kilka piosenek. Uścisk chłopaka wzmacniał się a jego jęki stawały się coraz to głośniejsze kiedy kręciłam tyłkiem w rytm piosenki. Całował mój kark, szyje, a ja? Nadal nie zwracając na to uwagi bawiłam się w najlepsze.

Po piątej z kolei piosence czarnowłosy złapał mnie za rękę prowadząc przez tłum. Zdecydowanie był jednak w lepszym stanie niż ja. Skierował się w kierunku schodów. Weszliśmy na piętro gdzie znajdowały się na długim holu kanapy no i tylko kanapy. Niektóre były pozajmowane przez pary całujące się lub nawet osoby, które już praktycznie uprawiały seks na nich.

Chłopak pociągnął mnie do siebie następnie rzucił na jedną z kanap. Nim zdążyłam się podnieść na łokciach chłopak leżał na mnie wpijając się gwałtownie w moje usta. Z moich ust ucieka jęk kiedy jego dłoń ląduje na moim pośladku co wykorzystał. Wsadził swój język do moich ust zataczając kółka. Ja jedynie się przystosowałam i oddawałam z taką samą namiętnością pocałunek.

Pov Justin.

Wyszedłem z kabiny z jednej z męskich kibli w klubie zapinając po drodze rozporek. Blondynę zostawiłem. Niech sobie radzi. Ubierać jej nie muszę. Mogę ją ewentualnie jeszcze raz rozebrać.
Przeciskałem się przez setki ludzi na parkiecie aby dojść do baru gdzie powinna siedzieć moja córka. Kiedy doszedłem do miejsca jedynie co zobaczyłem to czarna torebka brunetki na ladzie. Rozejrzałem się dookoła. Nigdzie jej nie było.

Może poszła siku.- Pomyślałem

Czekałem już dobre pięć minut, a o Cindy ani słychu ani widu. Gestem ręki zawołałem kelnera, który mnie wcześniej obsłużył.

-Brunetka, niska, śliczna buźka, była tu ze mną wcześniej. Widziałeś ją?

-Cindy?-Oh widzę, że się już poznali.- Widziałem ją z jakimś chłopakiem. Chyba poszli tańczyć, ale to już dawno.

Krew w moich żyła z każdym jego słowem zaczynała coraz bardziej się zagotowywać. Dosłownie wrzałem. Ona tu do kurwy miała siedzieć! Tak trudno siedzieć na czterech ładnych literach?

Wstałem pośpiesznie łapiąc przy tym torebkę. Wszedłem na parkiet rozglądając się za długimi włosami Cindy. Dostałem zadyszki chodząc tam i z powrotem.

Wtedy mój wzrok padł na schody prowadzące na drugie piętro.

Moja ostatnia nadzieja, że mogę ją tam znaleźć.

Wbiegłem na górę praktycznie  zabijając się o swoje własne nogi. Ta dziewczyna mnie wykończy.
Widok jaki zobaczyłem przed sobą wkurwił mnie, a jednocześnie rozczarował. Cholernie rozczarował. Cindy leżała pod jakimś gościem, który całował jej szyje, a jego ręce wędrowały pod jej koszulką. Wyglądała na zadowoloną i też cholernie pijaną. Mimo, że jej za bardzo nie znam z czystym sercem mógłbym rzec, że nie zrobiłaby tego na trzeźwo.

Nie przedłużając podbiegłem jak najszybciej i zepchnąłem frajera z ciała Cindy przez co spadł na twardą ziemie obok kanapy i zaskomlał z bóli.

Cipka.

-Co ty tu robisz?- Westchnęła Cindy uśmiechając się. Była cholernie pijana. Jeszcze bardziej niż przepuszczałem.

-Nie wkurwiaj mnie.- Warknąłem w jej stronę.

Ukucnąłem przed ledwo żyjącą Cindy i jedną rękę włożyłem pod jej kolano, a drugą pod plecki. Uniosłem ją bez problemu. Była cholernie leciutka. Dziewczyna jedynie owinęła swoje małe rączki wokół mojej szyi i zamknęła oczy usypiając mimo głośnej muzyki.

-Oh, Cindy, ale z ciebie idiotka. Pogadamy sobie jutro. Jak córka z ojcem.- Westchnąłem kładąc ją na siedzenia z tyłu.

Pov. Cindy

Zimne powietrze zawładnęło moją stopą kiedy w półśnie wysunęłam ją spod ciepłej kołdry. Przeciągnęłam się na miękkim materacu, a moją głową zawładną niesamowity ból. Zawyłam i docisnęłam głowę mocniej do poduszki. Poczułam dobrze mi znany zapach MOJEJ pościeli wypranej w moim ulubionym płynie do płukania i proszku.

Właśnie zapach MOJEJ pościeli.

Otworzyłam gwałtownie oczy. Byłam we własnym pokoju. Ostatnią rzecz jaką pamiętam to pomarańczowy drink, który piłam i czarnowłosy chłopak, a nie powrót do domu.

Spojrzałam na zegarek – 12:38.

Ból w mojej głowy nasilał się z każdą sekundą, a ja myślałam, że mnie jasny szlag trafi. Jeżeli to jest to cholerstwo nazywane kacem to nie napije się już nigdy więcej.

Wyszłam spod kołdry biegnąc do okna zamknąć je. Zdecydowanie dzisiaj nie ma pogody jaką bym chciała żeby była. Wiatr mierzwiący korony drzew, kropiący deszcz z szarawych chmurek. 

Całkowity brak słońca.

Wyszłam ze swojego pokoju na misje poszukania jakieś tabletki.  Zeszłam powolnym krokiem na dół do dużej kuchni. Nigdzie nie spotkałam po drodze Justina. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony chciałam z nim pogadać. Jak to się w ogóle stało, że jesteśmy już w domu i dodając na marginesie czemu jestem rozebrana. Obudziłam się bez spodni, które były złożone i położone na krześle obok łóżka. Jednak z drugiej wolałam się nie dowiedzieć w jakich okolicznościach mnie znalazł.

Ibuprom i szklanka zimnej wody była moim zbawieniem. Ból już nie był tak denerwujący i nie chciał sprawiać już, że wolałabym umrzeć niż dłużej to znosić. Zaskoczyło mnie to, że nie wymiotowałam, tak ja robią to wszyscy w filmach czy tam serialach.

Leżałam w swoim łóżku oglądając odcinki Pamiętników Wampirów. Potrafiłam oglądać je godzinami. W dni wole kiedy miałam cały dzień dla siebie oglądałam to od rana do wieczora z małymi przerwami na siku. Podobała mi się miłość Stefana i Eleny. Była inna. Zakazana, a jednak tak mocna. Pojawił się Damon robiąc zamieszanie w jej sercu, jednak jej wciąż zdarzało się myśleć o Stefanie. O jej wielkiej, pierwszej miłości.

Wróciłam wspomnieniami do przedwczoraj kiedy w parku pocałował mnie Mike. To zdecydowanie nie powinno się wydarzyć. Nie jestem pewna swoich uczuć co do niego, a chciałabym.

 Jestem rozdarta.

W mojej klasie była taka cudowna para przyjaciół, która pewnego dnia do szkoły weszła z uśmiechami na ustach za ręce. Mówią, że miłość z przyjaźni jest wspaniała. Owszem jest, ale często ta miłość właśnie ją niszczy. Tak jak zniszczyła ich. Teraz są największymi wrogami. Ich przyjaźń została zakopana głęboka i zalana betonem. Już nie da się jej uratować.

Ja tak nie chce skończyć z Mikiem. Mam tylko jego. –Pomyślałam

Wręcz rzuciłam się w stronę telefonu, który leżał na szafce obok mojego łóżka.

Jeden sygnał, drugi, trzeci.

-Hej Cindy. Powiesz mi co się działo? Dzwoniłem ze sto…-Nie pozwoliłam mu dokończyć.

-Mike spotkajmy się w tej kawiarni obok kwieciarni pani Amy. Bądź za dwadzieścia minut.
***
Na wstępnie chciałabym Was przeprosić za brak rozdziału prawie przez dwa tygodnie, ale miałam problemy rodzinne i nie chciałam pisać kiedy miałam tysiąc innych rzeczy na głowie. Chyba sami wiecie jakby to wyszło. 
Przepraszam. Obiecuje, że rozdziały teraz będą pojawiać się regularnie, a czasem jednak będzie zależeć to od Was, tak jak teraz.
15 komentarzy= Nowy rozdział ! :D

btw. Zapraszam Was do zakładki "Informowani" xd
xxx

17 komentarzy:

  1. Super.Czekam zniecierpliwiona na next

    OdpowiedzUsuń
  2. No no justin zostawił córkę to niech sie nie dziwi ze nd szalal ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy mi się zdaje, czy Justin na imprezie był troszeńkę zazdrosny o Cindy? Jego sprawa. Mógł dotrzymać Cindy towarzystwa, zamiast pukać jakąś panienkę w kibelku. Jestem ciekawa ich rozmowa "jak córka z ojce ". Nie przepraszaj za brak rozdziału, my to doskonale rozumiemy. Weny przy pisaniu kolejnego :)
    third-time-lucky-jbff.blogspot.com
    priest-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogłam się doczekać tego rozdziału !!!! Boski nie wiem co mam napisać hahahha czekam na nn !!! LUDZIE KOMENTUJCIE ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj, weszłam tutaj przypadkowo i muszę przyznać, że nie żałuję. Przeczytałam Twój tekst i bardzo mi się spodobał. Masz lekki styl pisania, przez co przyjemnie się czyta. Oby tak dalej!
    Chciałabym zaprosić Cię na mój nowy blog z opowiadaniami. Będą to krótkie nowele o różnej tematyce. Na razie zaczęłam od opowiadania o lekarzu-chirurgu, który leczy chore dzieci.
    www.opowiesci-sovbedlly.blogspot.com
    Liczę, że zostawisz po sobie jakiś ślad :)
    Pozdrawiam! Sovbedlly

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo
    ☁☁☁☁☁☁☁
    ☁🎀🎀☁🎀🎀☁
    🎀🎀🎀🎀🎀🎀🎀
    🎀🎀🎀🎀🎀🎀🎀
    🎀🎀🎀🎀🎀🎀🎀
    ☁🎀🎀🎀🎀🎀☁
    ☁☁🎀🎀🎀☁☁
    ☁☁☁🎀☁☁☁
    ☁☁☁☁☁☁☁

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy można się spodziewać nn ?

    OdpowiedzUsuń