Tak jak wam pisałam pod ostatnim rozdzialem, że działo mi sie coś z laptopem i nie mogłam dodać rozdziału przez długi czas. Teraz umarł już całkowicie. Historie chcę kontynuować w przyszłości. Jednak chciałabym ja "polepszyć" i prawdopodobnie bedzie to na innym blogu. Jeżeli chcielibyście link do bloga ktorego założe mam nadzieję, że już niedługo dajcie mi na siebie jakieś namiary (fb, insta, twitter etc.). Zamierzam zacząć wszystko od początku już na początku wakacji! :)
Przepraszam.
It's stronger than me
piątek, 22 kwietnia 2016
wtorek, 15 marca 2016
Rozdział 9 "Decyzja"
Ważne info pod rozdziałem, proszę przytajcie.
Pzeczytałeś/aś?Skomentuj:)
Justin pov.
Całą drogę do domu Cindy
siedziała jak na szpilkach. Z jednej strony wydawała się obrażona, ale z
drugiej strony była rozluźniona. Wyglądało na to, że uratowałem ją od tych
męczarni z tym chłopczykiem. Jeżeli to miała być randka to ja Cindy współczuje
mieć takiego wielbiciela. Gdybym ja miał ją zabrać na randkę na pewno nie
skończyłoby się to na kinie czy restauracji. Mimo wszystko w tych sprawach
jestem kreatywny.
-Powiedz coś.- Westchnąłem
wjeżdżając na podjazd pod naszym domem.
-Nie mam ochoty.- Odpięła pas i
zanim zdążyłem wyciągnąć kluczyki ze
stacyjki ona już wkładała klucz do drzwi.
Wyskoczyłem z szybko próbując
dogonić piętnastolatkę, ale ostatecznie zamknęła mi drzwi przed nosem. Nie
jestem jakimś królem, któremu trzeba trzymać drzwi i rozkładać przed nogami
czerwony dywan, ale drzwi mogła mi potrzymać. Chociażby z troski o to żeby mi
nie złamać nosa.
Kiedy wszedłem do środka jedyne
światło paliło się w przedpokoju, a trampki Cindy leżały tuż pod moim nogami na
środku pomieszczenia. Podniosłem je kładąc równo pod szafeczką. W nawyku mam
dopracowanie każdej rzeczy do idealności. Nawet głupie buty muszą leżeć
równiutko.
Wchodząc do góry przypomniałem
sobie o tym, że miałem wyciągnąć klamki z okien mojej córki. Nie miałem w
zwyczaju pukać do kogokolwiek, więc do pokoju Cindy też nie zapukałem. Kiedy
wszedłem do środka dziewczyna z podkulonymi nogami siedziała na parapecie przy
oknie. Nie poruszała się. Jedynie co robiła to wpatrywała się tępo przez okno,
a po jej policzkach spływały łzy.
-Nie płacz.-Szepnąłem jej wprost
do ucha kiedy podszedłem do niej. Dziewczyna pociągnęła nosem odwracając twarz
w moją stronę. Jej oczy były wypełnione po brzegi słonymi łzami. Makijaż
zrobiony tuż przed wyjściem z domu rozmazał się pod oczami brunetki. Nawet z
oczami pandy była śliczna.- Co się stało?
Dziewczyna
odwróciła twarz z powrotem w stronę okna i odpowiedziała:
-Nie chce o tym
gadać. Wyjdź.
-Nie, nie
wyjdę. Dopóki nie usłyszę dlaczego płaczesz.- Powiedziałem twardo. Próbując jej
tym pokazać, że nie przyjmuję sprzeciwu.
Cindy ciężko
westchnęła zeskakując z parapetu.
- W ciągu
czterech dni całowałam się z trzema facetami.-Powiedziała wyrzucając ręce w
powietrze.-W tym z tobą. Najbardziej denerwuje mnie ten fakt.
-Dlaczego ten akurat?- Tym razem
ja wyrzuciłem ręce w powietrze. Poczułem się trochę zraniony? W sumie trudno to
określić.
-Bo jesteś moim ojcem?-
Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Zrobiłem krok w przód przez co
dziewczyna od razu cofnęła się krok do tyłu. I tak w kółko dopóki nie
wylądowała dociśnięta przez moje ciało do ściany. Oparłem się łokciami obok jej
twarzy. Jej przerażony wzrok skanował moją twarz. Wzrok przeniosłem na jej
usta, które miałem ochotę cholernie pocałować. Słodkie, pulchniutkie, mięciutki
i takie piękne różowiutkie jak malinka z ogródka mojej babci. W porę się jednak
opanowałem i powiedziałem:
-Żałujesz tego?- Dziewczyna
popatrzyła się na mnie z uchylonymi wargami. Odliczyłem w głowię do dziesięciu
i nadal nie dostałem odpowiedzi na moje pytanie. Popatrzyłem w jej brązowe oczy,
które były podobne do moich na pierwszy rzut oka, ale jak się im lepiej
przyjrzy zobaczy się różnice, że oczy Cindy są zdecydowanie ciemniejsze.
-Tato..
-Odpowiedz.- Przerwałem jej wciąż
utrzymując głos surowego ojca.
-Żałuję.- Odpowiedziała spuszczając
głowę i próbując wyjść z mojej „pułapki”
*
Siedziałem w salonie z puszką
piwa czekając na Jake’a z którym miałem się wybrać do jednego z naszych
ulubionych klubów. Dziwki, procenty, dobra muzyka. Wszystko co teraz potrzebuje
do rozluźnienia.
Od momentu kiedy Cindy wywaliła
mnie ze swojego pokoju po tym jak powiedziała, że żałuję, że się pocałowaliśmy
nie zeszła na dół. Minęło od tego zajścia dwie godziny i dwadzieścia osiem
minut. Zastanawiałem się czy czasem nie jest głodna. Już wstawałem gotowy iść zapukać
do jej drzwi sprawdzić czy jeszcze żyję, ale wtedy usłyszałem kroki małych
stópek na schodach. Odwróciłem głowę i zobaczyłem swoją córkę. Była ubrana w
sukienkę w kwiatki do połowy uda. W ręce trzymała czarne botki, a w drugiej
skórzaną kurtkę. Włosy były jak zwykle rozpuszczony. Tylko tym razem lekko
zakręcone na końcówkach. Wygląda przepięknie.
Dziewczyna przeszła przez salon
nie zawieszając na mnie swojego wzroku nawet na ułamek sekundy. Poczułem się
urażony jej postawą. Dwie godziny i trzydzieści minut wcześniej powiedziała mi
prosto w twarz, że żałuje naszego pocałunku, a teraz mnie perfidnie ignoruje.
Moje myśli przerwał dźwięk
zatrzaskujących się drzwi, które parę sekund później otworzyły się z powrotem.
Może wróciła mnie pocałować?-
Przeszła mi myśl po głowę.
Ale na moje nieszczęście w
szczęściu przyszedł nareszcie mój przyjaciel.
*
Zapach przeróżnych perfum, gorące
powietrze, głośna muzyka, piękne dziewczynki z zderzakami z przodu to mój
klimat. Można mi wmawiać, że już się starzeje, że niedługo będę musiał brać
tabletki na potencje. Ale ja wiem swoje i wciąż czuje się prawie jak za czasów
kiedy byłem zakochanym osiemnastoletnim gówniarzem. Prawie, bo teraz nie jestem
zakochany.
Podszedłem do baru i zamówiłem
dwa kieliszki czystej wódki. Jeden dla mnie drugi dla kompana dzisiejszego
wieczoru. Po dwudziestu minutach obgadywania dup dookoła wybiła godzina
dziesiąta ‘zero zero’. Z takiegoż powodu, że bywałem tu znaczniej często niż
przeciętny człowiek. Wiedziałem, że w poniedziałki o tej godzinie jest zmiana
pracowników i za barmana koło trzydziestki na karku. Wchodzi
dziewiętnastoletnia Rose. Włosy ma rude, a oczy zielone jak trawa wiosną. Jej
imię z kolei znam, ale tylko z tego powodu, że to była chyba jedyna dziewczyna
z którą przespałem się więcej niż dwa razy od kilku lat. Regularnie, a
najczęściej w poniedziałki zaraz po jej zmianie lub nawet czasem w trakcie.
Kiedy jest mały ruch odwiedzamy jej szatnie. Czy jakkolwiek można to nazwać. Po
prostu jej miejsce gdzie przebiera się w swoje seksowne, robocze wdzianko.
Kiedy tylko zobaczyłem jak już
zmęczony ciągłym nalewaniem i ścieraniem rozlanego piwa przez przesadnie
pijanych ludzi kelner ściąga marynarkę gotowy wyjść już na zaplecze
uśmiechnąłem się. Bo to tylko oznaczało, że rudowłosa jest już i zaraz będę
mógł podziwiać jej duże cycki, które są specjalnie bardziej eksponowane, a
ostatni guziczek odpięty dla mnie.
Dosłownie sekundę po tym jak
mężczyzna zszedł z swojego miejsca pracy weszła ona, a mój uśmiech znacznie się
powiększył. Była ubrana jak zwykle, a makijaż na jej twarzy również nie był
naganny. Wyglądała w nim dobrze. Jednak bałbym się chyba zobaczyć ją bez tego
cholerstwa.
Kiedy tylko mnie zauważyła od
razu odwzajemniła mój uśmiech i pokazując równy rząd białych zębów. Zaraz po
tym jak obsłużyła dwój facetów po kolei, którzy za napiwek wcisnęli jej kilka
dolców za pasek spódniczki podeszła do nas i powiedziała:
-Dobry wieczór.-Zaczęła firmowym
głosem, który ma wyćwiczony co do sylaby.- Co panowie sobie życzą?
Minusem bycia barmanką jest chyba
taki, że musisz się cały czas uśmiechać. Mimo, że masz gorszy dzień uśmiech nie
może opuszczać twoich ust. Nie możesz mówić ironicznie czy tam nawet wyładować
swojej złości na przypadkowym przydupasie.
Dlatego kiedy będę bankrutem bez
pracy i będę zaznaczał ogłoszenia w gazecie. Na pewno będę omijał te, które
oferują pracę jako barmana.
Zamówiłem wraz z Jake’iem po
jednym drinku, który zaproponowała nam Rose i wypiliśmy go duszkiem. Z tego co
wiem to zdarzyło się również mojemu przyjacielowi zaliczyć rudowłosą i także mu
się bardzo podobała. Jednak tego wieczoru nie był nią równie zainteresowany co
ja. Wtedy mnie olśniło:
-Stary!-klepnąłem przyjaciela w
bak- Nadal mi nic nie opowiedziałeś o tej swojej dziewczynie.
I to był temat, który żałowałem,
że poruszyłem. Brunet uśmiechnął się zdecydowanie zadowolony, że zacząłem ten
temat. Buzia mu się nie zamykała. Cały czas pieprzył o tym jak słodka jest czy
jak bardzo ma słodkie nawyki. Wtedy pomyślałem sobie, że nie wie jak bardzo
słodka jest Cindy i jej usta.
Na całe szczęście po godzinie
temat zszedł na moja ostatnią walkę. Wspomniałem mu o wszystkim pomijając tam
obecność mojej córki. Więc w sumie nie miałem do powiedzenia zbyt dużo. Jedynie
powiedziałem o chuju z którym wygrałem, że wydaje mi się być podejrzanym typem.
Około północy nie było już tak
tłoczno. Zaczął się nowy tydzień co za tym idzie nowy tydzień chodzenia do
szkoły. Za szkołą idzie zadanie domowe i liczne sprawdziany i kartkówki. A że
klub nocny jest wypełniony zazwyczaj w połowie małolatami popędzającymi do
szkoły na rozkaz rodziców. Tak teraz po kątach siedzą dorośli lub dorośli
wiekowo, a umysłowo nadal dzieci. Takie przypadki siedzą tylko przy barze razem
z przyjacielem na wprost seksownej rudej pani, której uda zawsze są szeroko
otwarte dla tatusia.
Zaczęliśmy rozmawiać z Rose. Nie
minął kwadrans, a telefon w kieszeni Jake’a wydał z siebie dźwięk sygnalizując,
że ktoś dzwoni. Wyciągnął go szybko, a gdy tylko zobaczył na wyświetlacz od
razu uśmiech wielkości banana wylądował na jego mordzie. Co oznaczało jedno
dzwoniła do niego Emma. Jeżeli dobrze zapamiętałem jej imię. Chłopak odchylił
się na bok zatykając jedno ucho tak żeby mógł lepiej usłyszeć swoje ‘kochanie’.
Przewróciłem tyle razy oczami ile razy powiedział do niej zdrobniale. Więc kiedy
zakończył rozmowę poczułem, że kręci mi się w głowie. Szybko się przez to
uczucie złapałem blatu przez co rudowłosa się zaśmiała.
-Zmywam się.-Zszedł z wysokiego
krzesła.- Emma-Ha wiedziałem, że tak ma na imię!- mnie potrzebuje.
Mimo wszystko wywróciłem oczami i
odpowiedziałem:
-Tylko nie zapomnij o przyjacielu
przez jakąś laskę.
Wtedy on się nade mną nachylił i ‘szepnął’
do ucha:
-Nie mów, że Ci przeszkadza, że
zostawiam Cię z Rose sam na sam.
Kiedy spojrzałem na dziewczynę
była zaczerwiona. Kolor jej skóry na twarzy sprawiał prawie wtapiał się w kolor
jej włosów.
Uśmiechnąłem się w ten sposób
który zawsze działa na kobiety, nachyliłem się nad nią i szepnąłem:
-Skoro jesteśmy już sami no to
może szybki numerek w kantorku?
Dziewczyna szybko pokiwała głową
na ‘tak’. Co mnie rozbawiło i się cicho zaśmiałem.
Takie kobiety to ja lubie.
Pov. Cindy
Alesha jest ode mnie starsza o
dwa lata. Do tego wszystkie zmieniła w tym roku szkolnym szkołę przez co widzimy
się naprawdę rzadko. Wydaje mi się, że oddaliliśmy się od siebie. Ona również
to zauważyła, kiedy zadzwoniła dzisiaj do mnie powiedziała mi to i dodała, że
jej z tego powodu jest przykro, bo jestem dla niej ważna. Te słowa sprawiły, że
po moim sercu rozeszło się przyjemne ciepełko. Jeżeli mam być szczera nie
poczułam się za wspaniale kiedy Mike powiedział mi, że mnie kocha. Wtedy moja
pierwsza myśl była jak ‘uciekaj’ i w sumie tak mi zostało. Myślę, że dlatego
nie mogłam się przełamać i iść do tego kina z nim.
Ogarnęłam się i wyszłam z domu całkiem
olewając przy tym tatę. Siedząc tam przez dwie godziny przemyślałam wszystko i
doszłam do wniosku, że mimo wszystko było lepiej kiedy nasze relacje
utrzymywały się na poziomie jakim były miesiąc wcześniej.
Alesha zaproponowała spotkanie
dość blisko mojego domu. Więc po kilku minutach szybkiego marszu byłam na
miejscu. Umówiłyśmy się w kawiarni. Była ona umieszczona na obrzeżach miasta,
więc jej ściana ze szkła sprawiała, że miałam ochotę tam przebywać codziennie
podczas zachodu słońca.
Dziewczyna wysłała mi sms, że są
korki i prawdopodobnie się trochę spóźni. Więc siedziałam przez kolejne dwadzieścia
minut wpatrzona w widok przede mną.
Blondynka wręcz wleciała do
pomieszczenia. Minęło kilka sekund i dziewczyna we mnie wleciała. Przytuliłam
ją mocno zdając sobie sprawę jak bardzo mi jej brakowało. Nawet obie uroniłyśmy
po dwie łzy. Obiecałyśmy sobie, że nie możemy już tracić kontaktu, bo to jest
zbyt chujowe. Potrzebowałam w końcu wygadać się dziewczynie.
-Opowiadaj- usiadła kiedy już
zamówiła swoją herbatę- widzę po tobie, że jest coś nie tak.
Więc tak się zaczęło opowiadanie
tego popieprzonego weekendu z moim ojcem. Oczywiście wspomniałam jej o
wszystkim poza tym, że się całowałam z Justinem. Bo przy samej reszcie wydarzeń
nie powstrzymałam kilku łez. Gdybym zaczęła opowiadać o tym co się wydarzyło
między mną a moim ojcem prawdopodobnie byłabym winowajcą powodzi. Najwięcej
szczegółów jednak zdradziłam o sytuacji z Mikiem i to na nim próbowałam się
skupić.
Podsumowując wszystko
powiedziałam:
-Nie wiem czy go kocham czy go nie
kocham. Nie chce go stracić
-To daj mu szanse-powiedziała
robiąc przerwę na napicie się zielonej herbaty- prawdopodobnie nie będziesz
żałować. Mimo, że gustuje w dziewczynach mogę śmiało stwierdzić, że Mike jest
cholernie przystojny.
Tak Alesha jest lesbijką. I tak
wtedy podjęłam decyzje dać szanse chłopakowi.
*
Wróciłam do domu około dwóch
godzin później. Kiedy dotarłam taksówką nigdzie światła się nie świeci, więc
były dwie opcję.
1)Mojego ojca jak zwykle nie ma w
domu
2)Śpi i może go jakoś sprytnie
ominę.
Padło na opcję numer jeden.
Była już godzina dwudziesta druga
dwadzieścia dwa, więc postanowiłam pójść wziąć długą kąpiel. Jak nigdy
spędziłam w wannie ponad godzinę. Siedziałabym prawdopodobnie dłużej lecz woda
stała się już zimna na tyle, że zaczynałam drżeć z zimna. A drugi powód był
taki, że chciało mi się strasznie spać. Oczy mi się już same kleiły, a przez
usta uciekało ziewanie regularnie co minutę i piętnaście sekund.
Ubrana tak jak zwykle (białe
koronkowe figi i jasnoróżowa duża o dwa rozmiary koszulka) wskoczyłam pod
wywietrzoną kołdrę. Przed snem włączyłam jeszcze odcinek Pamiętników Wampirów.
Lecz nie udał mi się go obejrzeć do końca gdyż usnęłam już w połowie, a od
samego początku nie mogłam się skupić. Więc wychodzi na to, że będę musiała
obejrzeć jeszcze raz.
Usnęłam ze świadomością, że
następnego dnia będę musiała porozmawiać z Mikiem i powiedzieć o swojej
decyzji.
*********
Przepraszam za brak rozdziałów przez długi czas:)) I przepraszam jeżeli ten rozdział jest do dupy naprawdę, ale pisałam go dwa razy. I za trzecim mi się udało na szczęście go Wam dodać, ponieważ wcześniej po prostu mi się usuwało wszystko. Nie wiem co się działo do tej pory.
Teraz będę się starać dodawać rozdziały regularnie przynajmniej raz w tygodniu. Mam już wenę i wszystko przemyślane, więc tylko zostaje to napisać :)
Wszystkie informacje będziecie mieć na Asku i tam również możecie zadawać pytania o rozdziały, będę tam dawać różne spojlery itp. Ask-->KLIK
A jeżeli chcecie być informowani o rozdziałach zapraszam Was tu --> KLIK
Przeczytałeś/aś? Skomentuj :D
środa, 24 lutego 2016
Rozdział 8 "Obiecuje"
Przeczytałeś?-Skomentuj(:
Pov Cindy
Wystarczyło cztery dni w roku.
Cztery dni od czwartkowego wieczora do poniedziałkowego rana abym poczuła się
jak dziwka. Może przesadzam. Jednak tak się czułam. Dwie noce z czterech nocy
spałam z własnym ojcem u boku oraz się z nim całowałam. Również całowałam się z
własnym przyjacielem, któremu ostatecznie zrobiłam nadzieje. Oh.. i jakbym
mogła zapomnieć o sytuacji o której nie pamiętam. Przelizałam się z
przypadkowym facetem w klubie. Zostało mi jedynie sobie powtarzać, że byłabym
na tyle mądra i na pewno nie poszłabym z nim do łóżka gdyby Justin mnie z nim
nie znalazł.
Przewracałam się z boku na bok
mocząc poduszkę. Kiedy stwierdziłam, że poduszka po prawej jest już zbyt mokra
obracałam się na lewą stronę, ale wtedy czułam wyraźnie perfumy mojego ojca,
które jak na złość przesiąkły zapachem całą lewą część mojej poduszki.
I tak w kółko przewracałam się z boku na bok dopóki
nie usłyszałam otwierania drzwi frontowych, kroków na dole domu następnie kroki
na schodach i trzaśnięcie drzwiami od pokoju szatyna.
Wrócił. Co oznaczało, że też
gdzieś był. Wyszłam spod kołdry kierując się do szafy w drodze pociągając
jeszcze nosem i wycierając wierzchem dłoni ostatnie słone łzy. Wyciągnęłam parę
szarych dresów z czarnym sznurkiem wiszącym prawie do kolan i czarną luźną
koszulkę z czaszką.
Leniwie ruszyłam do łazienki, aby
tylko przemyć twarz zimną wodą. Żeby jak najmniej było widać zaczerwienione,
opuchnięte oczy. Jeszcze najszybciej jak się da ubrałam przygotowane wcześniej
ubrania i już stałam przed drzwiami do sypialni mojego ojca. Było wyraźnie
słychać muzykę i basy wychodzące z głośników czy czegokolwiek co ma w tym
pomieszczeniu do słuchania muzyki. Bo szczerze jeszcze nie miałam zaszczytu
przekroczyć progu. Nawet z daleka nie widziałam koloru farby, którym są pokryte
ściany.
Zapukałam raz, drugi. Nie
usłyszałam odpowiedzi. Całkowicie bez scenariusza jak ta rozmowa ma wyglądać
szarpnęłam klamką drzwi otwierając je na całą szerokość. Widok przede mną
wyglądał następująco:
Justin leżał na łóżku patrząc w
sufit, a w ręce trzymał szklaną butelkę wybitej już do połowy whisky. Nie miał
na sobie koszulki. Leżała obok niego na satynowej pościeli. Rozporek, pasek i
guzik był rozpięty przez co było widać dokładnie gumkę od jego bokserek. Nogi
zwisały mu na końcu wielkiego małżeńskiego łóżka.
Przekręcił głowę w stronę gdzie
stałam, a jego wzrok padł na mnie. Usiadł cały czas patrząc na mnie. Żadne z
nas wciąż nie wypowiedziało nawet jednego słowa. Stałam w progu przenosząc
ciężar ciała z nogi na nogę. Kiedy patrzyliśmy sobie nawzajem w oczy nie
przestając nawet na ułamek sekundy podeszłam powolnym krokiem do łóżka.
Usiadłam zatapiając swoje pośladki w miękkim materacu. Postanowiłam, że to ja
zacznę rozmowę, bo inaczej moglibyśmy siedzieć tu godzinami zapatrzeni w
siebie, a nie po to przyszłam:
-Przyszłam cię przeprosić.-
Zaczęłam dość cichym tonem głosem. Spuściłam wzrok łapiąc za sznurki od spodni
i zaczynając się nimi bawić.- To nie powinno się zdarzyć.- Nie wiem skąd i
kiedy zaczęły gromadzić się w moich oczach łzy. Myślałam, że przez ostatnie
dwie godziny wypłakałam wszystkie litry łez jakie mógłby wypłakać człowiek.
Myliłam się. Jeszcze nie raz sobie popłakałam i popłacze.
– Nie chce zepsuć
relacji między nami, która ledwo co się zaczęła.- Uniosłam wzrok z powrotem na
brązowookiego, który uważnie mi się przyglądał i słuchał uważnie równocześnie.-
Tato ja nie chce stracić kolejnej osoby w moim życiu. Nie chce czuć się już
samotna. Proszę, zapomnijmy o tym.
Wybuchłam niekontrolowany
płaczem. Schowałam twarz w obie, aby móc się uspokoić i żeby szatyn siedzący
obok nie wiedział moich łez. Wstydziłam się ich.
Nagle złapał mnie za biodra i
pociągnął na swoje kolana. Położyłam głowę w zgięcie jego szyi mocząc jego
gładką i rozgrzaną skórę. Miział mnie po włosach i plecach przez cały czas do
momentu kiedy się uspokoiłam.
Siedzieliśmy w komfortowej ciszy
jak na mój gust. Ja siedziałam na jego kolanach oparta o jego umięśnioną pierś,
a on oparł brodę o mój czubek głowy i bawił się końcówkami moich długich
brązowych włosów. Oboje patrzyliśmy przez dobre kilka minut w jeden punkt przed
nami dopóki Justin się nie odezwał:
- Obiecuje, że się od ciebie nie
odwrócę. Obiecuję, że nie stracisz kolejnego rodzica.-Wtedy złapał mnie za
brodę tak abym patrzył w jego oczy, a on mógł patrzyć w moje.- Ty zapomnij, ale
ja tego nie zrobię. Nie żałuje tego Cindy.
On tego nie żałował. Czy ja
żałowałam?
Przytaknęłam głową na jego słowa i zwinnie zsunęłam się z
jego kolan na miejsce obok niego. Siedząc w bezruchu dobre kilka sekund czułam
już, że ta sytuacja już jest niezręczna, więc podniosłam się, aby jak
najszybciej wyjść z pokoju ojca.
-Zaczekaj!- Zatrzymał mnie przy
samych drzwiach zachrypnięty głos Justina. Gotowa żeby otworzyć drzwi z ręką na
klamce odwróciłam się twarzą do szatyna czekając na to co ma do powiedzenia.-
Masz może ochotę na pizzę?-Przytaknęłam lekko głową zmieszana.
Godzinę później siedzieliśmy na
dole w salonie jedząc pizzę z kurczakiem i oglądając jeden z moich ulubionych filmów . Na
który tata nie chętnie się zgodził, ponieważ jak on to powiedział „ Za mało
krwi i trupów za dużo tęczy, kucyków i szczęścia.”. Bałam się takiego typu
filmów. Co mu również powiedziałam. Zaoferował mi, że mnie przytuli kiedy będę
się bała. Ja jednak grzecznie odmówiłam wiedząc, że czułabym się nieswoją w tak
bliskim kontakcie fizycznym z nim.
-Cindy kiedy to się kończy?-
Marudził tak od samego początku filmu przez całe pół godziny.- Zaraz zjem cały
popcorn.
-To idź spać.- Mruknęłam
zapatrzona w duży plazmowy telewizor na ścianie i wypchaną buzią popcornem
karmelowym. Niby rozmowa nam się kleiła, ale jednak nadal czułam się dziwnie w
jego towarzystwie. Ogólnie czułam się dziwnie w każdym towarzystwie. Oczywiście
wyjątkiem jest jedynie Mike przy którym czułam się swobodnie.
-A pójdziesz ze mną?- Zapytał
kładąc poduszkę na moich udach, a następnie na poduszce wylądowała jego głowa.
Nie mogłam się powstrzymać i przeczesałam jego włosy palcami. Były cholernie miękkie
i gęste. Aż przeszło mi przez myśl, że mu zazdroszczę, ale doszłam do wniosku,
że moje są całkiem podobne.
-Nie.
-No proszę.-Błagał płaczliwym
tonem. Co mnie nie wzruszyło i nadal zawzięcie patrzyłam na film.
Nagle w pomieszczeniu zapanowała
ciemność, a jedynym światłem była mała lampka na szafce. Popatrzyłam na
szatyna, który machał mi pilotem od telewizora przed twarzą z cwanym
uśmieszkiem.
-Ej! To był mój ulubiony moment!-
Krzyknęłam próbując wydrzeć z jego rąk pilota z kolorowymi naciskami. Jednak
bez rezultatów. Byłam na przegranej pozycji od samego początku. Mężczyzna był
ode mnie silniejszy dziesięć jak nie piętnaście razy bardziej.
-Każda sekunda tego filmu to twój
ulubiony moment.-Jęknął zamykając oczy układając się wygodnie na moich
kolanach. Westchnęłam zaczynając się bawić jego włosami. W zamian usłyszałam
mruknięcie zadowolenia, więc nie przestawałam.
Nagle w kieszeni moich dresów
zawibrował telefon. Wyciągnęłam go wcale nie uważając przy tym na głowę szatyna.
Prawdopodobnie poczuł jakby wstrząsnęło nim tsunami, ale to nie mój problem.
Od: Mike
Zbieraj dupsko idziemy do kina.
Popatrzyłam na szatyna, który
patrzył się na mnie z taką miną jakby wyczekiwał, że mu powiem kto napisał i
co.
-Mój przyjaciel się pyta czy pójd….
-Nie.
-Co nie?- Zapytałam się.
-No nie możesz iść.- Powiedział
podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Czemu?- Tym razem ja jęknęłam
niezadowolona z jego zakazu. W sumie to od niego zależy czy mogę iść czy nie.
Jest moim ojcem.
-Bo nie ma dżemu. Nie idziesz
nigdzie.
-Proszę.- Zrobiłam „maślane”
oczka, a usta wygięłam w podkówkę.
-Niech pomyśle.- Powiedział
stukając palcem wskazującym w brodę.- Za buziaka.- Popatrzyłam na niego
przerażona, a on od razu sprostował i pokazał palcem. – O tu. W policzek.
Nachyliłam się powoli i niepewnie
nad twarzą szatyna. Na wszelki wypadek złapałam dwa jego policzki w dłonie, aby
nie przekręcił głowy w momencie kiedy moje usta będą w drodze do cmoknięcia
jego policzka. Wtedy zapewne stałoby się jak w filmach czy serialach.
Pocałowałabym go w usta.
Moje wargi dotknęły gładkiego policzka Justina
nie dłużej niż dwie sekundy i się odsunęłam.
- To co mogę iść?
-Możesz, ale cię odwiozę i przywiozę.
Otworzyłam oczy szeroko w szoku.
-Nie musisz.
-Muszę. Chce poznać twojego „przyjaciela”.-
Słowo przyjaciel wypowiedział z sarkazmem. Przynajmniej ja to tak odebrałam.
-Widziałeś go na pewno. Często
mnie po szkole odprowadza.- Zaczęłam się jąkać. Nie chciała żeby się spotkali z
nieokreślonego powodu, ale nie chciałam.
Nie dał się przekonać. Dwadzieścia
minut później już siedzieliśmy w aucie w drodze do kina. W radiu leciała jakaś
smętna piosenka, która najwyraźniej zdenerwowała szatyna, ponieważ ją wyłączył,
a w samochodzie zapanowała cisza jak makiem zasiał. Czym bliżej było do celu
tym bardziej moje dłonie były mokre od potu przez stres towarzyszący mi przez
spotkanie z Mikiem.
Justin pov.
Zatrzymałem się pod jednym z kin.
Spojrzałem na Cindy, która nerwowo przegryzała dolną wargę.
-Czemu tak się denerwujesz?-
Zapytałem zanim dziewczyna wyszła z samochodu.
-Nie denerwuje się.- Odparła
sucho.
-No właśnie widzę. Wszystko
okej?- Westchnąłem gładząc jej gładki jak pupa niemowlaka policzek.
-Nie zupełnie, ale nie chce o tym
gadać.-Powiedziała odwracając głowę w kierunku z którego szedł dość wysoki
brunet. Dziewczyna jak na zawołanie spięła każdy mięsień w swoim ciele. Gdy chłopak
o imieniu Mike ( zdążyłem tyle wyciągnąć od swojej córki) zbliżał się w
kierunku drzwi wejściowych do kina. Rozglądał się na boki zapewne chcąc znaleźć
Cindy.
-Hej, mała.-Odwróciłem jej głowę
w moim kierunku.- Szybciutko proszę mi powiedzieć co się stało, bo cię nie wypuszczę.
Jęknęła. ( Wcale w tym momencie
nie wyobraziłem sobie, że jęczy, ale z całkiem innego powodu.)
- Pocałowaliśmy się ostatnio,
powiedział, że mnie kocha.-Moja dłoń, która trzymała kierownice niebezpiecznie
mocno się ścisnęła.- A ja chyba nie odwzajemniam jego uczuć, nie wiem. Po
prostu mam wrażenie, że będzie dziwnie się teraz zachowywać i nie będzie tak
jak dawniej.- W tym momencie uspakajałem samego siebie powtarzając „wdech,
wydech stary. Złość piękności szkodzi.”
-Pokaż mi na chwilę twój
telefon.-Powiedziałem wyciągając dłoń w jej stronę. Wyciągnęła niepewnie z
czarnej torebki i mi go podała.
Wszedłem w sms wybierając numer.
Do: Mike
Przepraszam Cię, ale wróciłam do
domu źle się czuje.:)
Chłopak już po 20 sekundach
odpisał:
Przyjść do Ciebie? Oglądniemy
coś. Otwórz okno jak zawsze;*
„Wyciągnąć klamki z okien Cindy”-
Pierwsze co musiałem zrobić zaraz po wejściu do domu.
Szybko odpisałem krótkie „Nie” i
zwróciłem się do dziewczyny:
-Cindy może mi powiesz jak często
ten kutas wślizgał się do twojego pokoju przez okno?- Zapytałem już dość
wkurwiony mimo, że próbowałem się uspokoić jak tylko mogłem.
Popatrzyła na mnie tak
przestraszonym wzrokiem, że nie byłbym wstanie na nią dłużej krzyczeć. Rzuciłem
telefon na jej kolana odpalając samochód.
-Co ty robisz?- Zapytała ruszyłem
autem.
-Jedziemy do domu.
**********************
Ehh nie podoba mi się ten rozdział ;x
Postaram się dodać kolejny w niedziele jak mi ładnie skomentujecie xx
środa, 17 lutego 2016
Rozdział 7 "Słodkie jak słoik Nutelli"
15Komentarzy = Nowy rozdział :)
Pov Cindy.
Pov Cindy.
Próbując przekręcić się na drugi
bok w półśnie wpadłam na coś twardego. Niezwykle ciepłego. Otworzyłam leniwie
oczy poprzednio przecierając je dłońmi zaciśniętymi w piąstki. Oprzytomniałam
kiedy sobie przypomniałam co również zobaczyłam na własne oczy, że mój ojciec
spał razem ze mną tej nocy. W moim łóżku, w moim pokoju.
Uniosłam delikatnie kołdrę i
wtedy mój wzrok padł na mnie samą. Byłam ubrana jedynie w bieliznę. Upewniając
się, że szatyn jeszcze jest pogrążony w śnie i prawdopodobnie pieprzy jakąś
pofarbowaną blondynkę lub rudą w jego wymarzonym miejscu na seks. Którego
pewnie nie ma, bo mu to obojętne. Stwierdziłam to po tym jak weszłam pewnego
dnia zmęczona po długim dni w szkole do kuchni i na blacie siedziała goła
kobieta, a między nogami mój tata solidnie pracował nad tym, aby jego chuj był
dopieszczony w każdym minimetrze. Olał mnie całkowicie i nadal ją pieprzył.
Mimo mojego trudu i środków
czystości nadal omijam to miejsce szerokim łukiem. A gdybym miała do wyboru
zjeść pyszną bułkę z nutellą, którą planuję zrobić sobie na śniadanie przy tym
blacie lub zjeść ją przy świniach otoczone najbardziej śmierdzącym gnojem na
świecie. Wybrałabym świnki, bo mimo wszystko można pomyśleć, że są naprawdę
słodkie.
Biorąc pierwszą lepszą rzecz,
którą mogłabym się okryć (padło na czarny satynowy szlafrok) zeszłam na dół do
kuchni. Mogłabym rzec, że przez ten czas mogłabym dostać miano żółwia ninja. Z
niezwykłą precyzją stawałam na każdym stopniu schodów, aby czasem nie wydały
charakterystycznego dźwięku co mogłoby obudzić niedźwiedzia śpiącego kilka
kroków dalej. Ten talent kształtowałam w sobie odkąd mieszkam pod czerwonym
dachem między ścianami zrobionych z pustaków.
Prościej mówiąc odkąd mieszkam z ojcem.
Do bułki posmarowaną smakiem
nieba (czyt. Nutella) niezwykle pasuję szklanka ciepłego mleka z dosypaną łyżką
lub dwoma proszku. Tworząc kakao, którego kocham prawię tak samo jak bułkę z
nutellą i nutellę bez bułki.
Do rondelka wlałam mleko
poprzednio włączając palnik. Z nudów zaczęłam mieszać gotowaną przeze mnie
ciecz. Co było w prawdzie prawidłowe, bo dzięki temu mleko nie przywrze do dna.
Naglę na biodrach poczułam ścisk, przez co podskoczyłam w miejscu wylewając
trochę mleka z garnuszka. Śmiech wypełnił całe pomieszczenie (niestety nie mój)
odbijając się na mojej szyi zostawiając po sobie gęsią skórkę.
Przez nieuwagę strąciłam małą
łyżeczkę z blatu. Chciałam się schylić i ją podnieść, lecz kiedy już byłam w
połowie pozycji kucającej. Zatrzymał mnie jęk szatyna i świadomość, że właśnie
napieram swoimi pośladkami na jego przyrodzenie. Natychmiast się wyprostowałam
strącając dłonie mężczyzny z moich bioder. Poczułam jak moim ciałem wstrząsa
zawstydzenie poziomu lvl hard.
Mimo wszystko odwróciłam się
przodem do mężczyzny chcąc go jak na wychowanego człowieka przystało
przeprosić. Jednak nie było mi to dane, ponieważ szatyn wpił się gwałtownie w
moje usta popychając moje ciało NA TEN blat, który był omijany szerokim łukiem
przeze mnie. Gdyby nie to, że zatopiłam się w delikatności warg Justina dawno
bym już zwróciła obiad komunijny.
Na początku byłam tak
sparaliżowana, że nie byłam wstanie ruszyć najmniejszym palcem u stopy. Do
żywych przywrócił mnie nacisk ciała Justina na moje. Nie myślałam trzeźwo. Odwzajemniłam
pocałunek. Złapałam się karku brązowookiego wspinając się na palcach, aby być
wyżej i pogłębiłam pocałunek. Nasze języki prowadziły nieprzyzwoity taniec.
Pocałunek doprowadził do tego iż myślałam, że zaraz braknie mi powietrza w
płucach, jednak wciąż nie przestawałam. Tak jak on. Czułam się jak w transie. Całowałam
i przestać nie mogłam.
Jednak kiedy poczułam dużą dłoń
MOJEGO OJCA na moim udzie posuwającą się ku górze odzyskałam prawidłowy tok
myślenia. Odepchnęłam od siebie go używając swoją całą siłę.
TO TYLKO MÓJ TATA.
TO MÓJ TATA.
MÓJ TATA
TATA, CHOLERA!!
Ile sił w nogach pobiegłam po
schodach na górę. W tym momencie moje moce żółwia ninja zanikły razem z
mózgiem, którego nie użyłam całując się z własnym ojcem. Nie wiem jak się czuł kiedy go zostawiłam w
kuchni. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy. Nie byłam w stanie patrzeń na
niego w ogóle. Przez to wszystko byłam pewna jednego. Ewentualnie trzech
rzeczy.
Nie będę miała bułki z nutellą.
Przypaliłam mleko.
Straciłam swój nowonarodzony
kontakt z tatą.
Pov. Justin
Jestem z natury pojebany, ale nie
sądziłem, że aż tak mi Bóg pożałował mózgu. Jednak nie sądziłem, że MOJA córka
jest taka seksowna i….po prostu śliczna. Nigdy nie patrzyłem na nią jako
kobietę. Zawsze (tnz. Przez ostatnie dwa lata, bo tyle wiem w ogóle o jej
istnieniu) spostrzegałem ją jako osobę, która spierdoliła mi życie po całości i
przede wszystkim miałem na nią całkowicie wyjebane.
Stałem wpatrując się w przestrzeń
przede mną. Wciąż czułem jej słodkie usta na moich. Kiedy przegryzłem wargę
poczułem słodki smak jej ust. Przysięgam. Musiała wcześniej jeść nuttelę czy
coś podobnego, ponieważ to był najsłodszy ( z nutką namiętności) pocałunek jak
kiedykolwiek przeżyłem. Jak na zawołanie mój wzrok padł na odkręcony słoik
czekoladowej rozkoszy. Co potwierdziło moje przepuszczenia. W tym momencie
zapisałem na niewidzialnej kartce, zmyślonym długopisem, aby w domu w szafce
nad mikrofalówką była zawsze dostępna nutella dla Cindy. Karteczkę złożoną w
kosteczkę włożyłem do szufladki w moim mózgu.
Oparłem się o blat obok
wspominając jak Cindy przyłapała mnie kiedy pieprzyłem na nim jedną z tysiąca
dziewczyn, które pieprzyłem w swoim życiu. Więc nie czułem się zobowiązany zapamiętywać
ich imiona czy tam nawet je poznawać. Tej laski imienia też nie znałem.
Pamiętałem tylko tyle, że dobrze obciągała. Dobrze, nie bardzo dobrze. Szału
nie było dupy nie urwało.
Przetarłem twarz dłońmi co miałem
w nawyku kiedy się denerwowałem lub byłem nieziemsko wkurwiony. Obiecałem sobie,
że będę dobrym ojcem, że poświęcę jej więcej czasu, a skończyłem tak jak
skończyłem. Moja córka mi się podoba, staje mi na jej widok, całowałem się z
nią. No pogratulować.
Ruszyłem do przedpokoju i
zacząłem zakładać buty kiedy uświadomiłem sobie, że jedyne co mam na sobie to
czarne bokserki. Nie mam oporu tak wyjść, ale jednak obawiam się, że ludzie
mogliby zadzwonić po psychiatrę czy coś co leczy takie przypadki jak ja.
Przeskakując co drugi schodek
biegłem po schodach do swojej sypialny. Zwolniłem jedynie przy drzwiach do
pokoju Cindy. Było wyraźnie słychać pociąganie nosem. Co oznaczało, że płakała.
Co także oznaczało, że nawaliłem, a ja to ja i w roli ojca się nigdy nie
sprawdzę, a na pewno w roli porządnego ojca.
Nie chciałem wchodzić, nie
chciałem jej w niczym przeszkadzać. Bo jakbym nawet wszedł nie wiedziałbym co
mam powiedzieć.
„-Hej moja córko! Podobasz mi
się. Może chcesz powtórzyć to co stało się w kuchni?” Prychnąłem pod nosem na
swój głupi pomysł. Przeprosić bym jej nie przeprosił, bo cholera, ale ja tego
NIE ŻAŁOWAŁEM.
Gdybym mógł zrobiłbym to jeszcze
raz bez zbędnego zastanawiania się czy to jest właściwe czy może nie. Nie mogę ryzykować
i myśleć. Od myślenia może się spalić zmyślona karteczka, która będzie mi
przypominać o nutelli kiedy będę w spożywczym po paczkę papierosów, aby piękne
usta Cindy były zawsze słodkie jak słoik czekolady.
Ubrany jak zwykle, czyli świetnie
i tak, że każda kobieta, a nawet dziewczynka w każdym wieku otworzyłaby nogi
przede mną. Ruszyłem w stronę auta. Wiedziałem, że muszę się komuś wygadać. Komuś
komu ufam w stu procentach jak nie więcej.
Taki jeden co ufałem mu nawet w
trzystu procentach mieszkał trzydzieści minut od mojego domu. Oczywiście dla
przeciętnego kierowcy, który stosuje się do zasad i znaków drogowych. Ja tą
trasę pokonywałem w dwadzieścia minut, a czasem zdarza mi się w dziewiętnaście.
Cały czas pokonuje swoje rekordy.
Tym razem nie. Wjechałem na
parking tuż pod jego blokiem z piskiem opon. Nie przywiązywałem uwagi na to czy
zaparkowałem równo czy raczej zająłem dwa miejsca. Potrzebowałem piwa, jakiegoś
meczu, rozmowy z przyjacielem i może żebyjakaśdziewczynamiobciągnęła.
Nie miałem w zwyczaju pukać w do
niego, tak jak on nie miał zwyczaju pukać do moich drzwi. Wycierając buty w
wycieraczkę (kultura musi być) otworzyłem drzwi. Od razu w progu spotkałem
mojego przyjaciela. Biegł w stronę salonu z dwoma talerzami. Uniosłem brwi do
góry, co miało bez słów oznaczać żeby mi wytłumaczył co on odpierdala i czemu
jest ubrany w koszule kiedy jest największym dresem z największą ilością dresów
jakiego znam.
-Mam dzisiaj..-Nie usłyszałem
ostatniego słowa, ponieważ wymamrotał to bardzo niewyraźnie.
-Co masz?
-Randkę.- Wybuchłem takim
śmiechem, że ludzie w Europie mogli mnie bez problemu usłyszeć. To co mówił
było tak mało realne jak fakt, że ja nie jestem przystojny.
-Co ty stary pierdolisz?-
Spytałem się wycierając łzę z kącika oka.
-To co słyszałeś. Co cię
sprowadza?- Zapytał sprytnie unikając tematu.
-Chciałem pogadać.- Tym razem to
ja się lekko speszyłem i zacząłem się drapać po karku.
-Rozumiem. Zadzwoń jak było.-
Westchnąłem żegnając się z Jakiem. Zbiegłem po schodach budynku potrącając po
drodze jakąś babcię. Tylko lekko, a ona to chyba poczuła jak za czasów kiedy ją
bombardowano w czasie wojny światowej i kule przechodziły przez jej stare
pomarszczone ciało.
Po pięciu minutach wędrowałem już
pomiędzy grobami. Jedne były bardziej zadbane, a drugie już mniej.
Czytając nazwiska po kolei
stanąłem przed tym właściwym, a w moim gardle niekontrolowanie urosła gula.
-Hej skarbie.- zacząłem siadając
na drewnianej ławeczce rozglądając dookoła czy nikt się nie patrzy, abym mógł w
spokoju pogadać bez wzroków w moim kierunku typu „Ale debil”.- Pamiętasz mnie?
Dawno Cię nie odwiedzałem. Przyznam szczerze, że tęskniłem. Muszę się komuś
wyżalić, a wszyscy mają mnie w dupie, więc zostajesz mi tylko ty.-Przetarłem
twarz dłońmi przenosząc wzrok w jeden punkt na niebie. Próbując sobie
wyobrazić, że osoba do której właśnie mówię tam jest.- Wiesz co? Czuję się
cholernie samotny na tym pierdolonym świecie. Wszystko jest pojebane. Nawet ja.
Pocałowałem dzisiaj swoją córkę…to, że mam córkę opowiem Ci może kiedy indziej.
Możesz mi powiedzieć czemu ja tego nie żałuje? Czemu nie mam wyrzutów sumienia?!
Wstałem wiedząc, że to nie ma
sensu żebym siedział i mówił co czuje do powietrza. Nie sądziłem żeby
ktokolwiek mnie słuchał poza mną samym. Jednak mała nadzieja we mnie iskrzyła,
że osoba zakopana pod moimi stopami to usłyszy i wypowiedziałem ostatnie zdanie
i odszedłem.
-Aha zapomniałbym Ci powiedzieć
nadal Cię chyba kocham.
******
15 komentarzy= Nowy rozdział !:D
Jeżeli macie pytania zadawajcie je tu-> Ask <-
Jeżeli chcecie być informowani o rozdziałach -> klik <-
piątek, 5 lutego 2016
Rozdział 6. "Masz chłopaka?"
Pov. Cindy
Ubrana w czarne rurki i w tym
samym kolorze koszule z złotymi ćwikami na kołnierzykach i skórzaną kurtkę
przemierzałam ulice Kaliforni. Szłam szybkim krokiem jakby ktoś właśnie
wstrzyknął mi nitro lecz kiedy uświadomiłam sobie, że jestem coraz bliżej celu
zwalniałam. Doszło do tego, że stawiałam kroki w wielkości kafelków na
chodniku. Tak jakbym nie chciała stanąć na linii jak dawnych lat kiedy byłam
dzieckiem mieszkającym w Londynie.
Mimo moich starań w końcu
stanęłam twarzą w twarz z drzwiami (jakkolwiek to dziwnie brzmi, ale tak
właśnie się stało). Do tego minutę przed umówionym czasem. Jednak Mike siedział
już przy idealnie wypolerowanym stoliku na zielonym krześle obok ściany. Kiedy
tylko zobaczył mnie w progu kawiarenki wyprostował się na krześle i posłał mi
uśmiech, którego ja nie potrafiłam odwzajemnić, a nawet nie próbowałam.
-Cześć Cindy.- Chłopak wstał i
jak na dżentelmena przystało pomógł mi ściągnąć kurtkę następnie pocałował mnie
w policzek. Na mojej twarzy od razu pojawił się widoczny rumieniec.
-Hej.-Westchnęłam i usiadłam na
krześle naprzeciwko.- Chciałabym z tobą pogada….
-Proszę to pańskie zamówienie.-
Blondynka w uniformie kawiarni podeszła do naszego stolika. Zdecydowanie mnie
zignorowała. Nachyliła się nad Mikem tak
aby miał dobry widok na jej odsłonięte piersi. Z tego co było mi niestety
zobaczyć to rewelacji nie było. Chyba, że kręcą jakiegoś faceta pryszcze na
cyckach. Kiedy popatrzyłam na chłopaka on nie wydawał się być zainteresowany
blond dziwką. Naprawdę w tym momencie miałam ochotę poprosić aby odeszła od
naszego stolika i nie wracała już nigdy. Zazwyczaj zawsze stosuje na początku
grzeczne sformułowania zdań. Dopiero później gdy ktoś mi podniesie ciśnienie
wychodzi ze mnie szatan.
Jedną czarną kawę położyła przed chłopakiem, a
przede mną położyła moją ulubioną ulubioną latte szybko przewracając oczami. Obserwowałam ją przez cały
czas. Wypinała tą swoją dupę ugh…nie ważne. Ważne, że widziałam, że wzrok Mike
był skierowany na mnie nie na nią. Taki chłopak to skarb. Tylko chyba nie dla
mnie.
- To o czym chciałaś pogadać?-
Spytał się mnie kiedy blondi odeszła od naszego stolika zapinając po drodze
guziki, które prawdopodobnie odpięła żeby zrobić przedstawienie przed Mikiem.
-No bo…-Zająkałam się bawiąc się
swoimi palcami na blacie.- Myślę, że powinniśmy porozmawiać o tym co stało się
w parku. Wiesz o co mi chodzi prawda?
Spojrzałam na niego spod rzęs na
co się zaśmiał łapiąc jedną moją dłoń w swoją. Chyba każde z nas podchodziło do
tej rozmowy całkiem inaczej.
-Wiem o co chodzi Cindy. Też chciałem o tym pogadać, a
raczej coś ci powiedzieć już wtedy, ale mi uciekłaś.- Wstał po to, aby swoje
krzesło przysunąć na moją stronę. Kiedy posadził swoje cztery litery na krześle
spojrzał mi w oczy i wypowiedział dwa słowa.- Kocham Cię.
Romantycznie, naprawdę.
Nie ma to jak wyznać miłość przy
kawie.
-Mike o to chodzi.
-Co? To tak było widać po mnie?-
Zaczął gadać jak opętany, ale jakoś taki cholernie jak nigdy szczęśliwy. Aż mi
zaczęło się udzielać jego szczęście.
-Nie. Uhg Mike po prostu ja nie
wiem co czuje.- Wyrzuciłam ręce w powietrze łapiąc przez przypadek kilka
kosmyków włosów. Przez co z moich ust wydobywa się jęk wywołany przez ból.
-Dobrze.
-Dobrze?- Zapytałam się
zszokowana. Z ust chłopaka nadal nie schodził uśmiech co mnie zaniepokoiło, że
mógł dostać jakiegoś paraliżu czy coś.
-No tak dobrze.-Złapał obie moje
dłonie w swoje lekko większe. Miał zdecydowanie małe dłonie jak na chłopaka.
Nie mógł objąć w całości moich (jak robił to np. mój tata).- Mogę poczekać.
-Ja po prostu potrzebuje czasu
Mike. Dziękuje, że poczekasz.- Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił. Zanim
przeciągnął swoje krzesło na swoje miejsce zostawił na moim czole buziaka. Cholernie
urocze.
*
Siedzieliśmy i zachowywaliśmy się jak
przyjaciele bez żadnych uczuć, tak jak zawsze było co mi odpowiadało. Obyło się
bez krępujących sytuacji. Po około dwóch godzinach chłopak dostał telefon od
mamy, że musi zaopiekować się młodszym rodzeństwem i musiał już iść.
Oczywiście zapomniałam parasola,
więc kiedy byłam już pod drzwiami domu byłam cała mokra. Przemokłam do
ostatniej nitki. Nawet czułam jak między nogami miałam mokro, ale wątpię żeby
to były siuśki.
Jednak zanim zdążyłam postawić
stopy ubrane w mokre skarpetki na pierwszym stopniu schodów pojawił się tata z
kamiennym wyrazem twarzy. Nie wiedziałam czy mam się bać czy raczej zacząć się
śmiać. Nigdy go nie widziałam z taką miną. Jak wcześniej „rozmawialiśmy” to
była bardziej obojętna mina. Jednak ta mnie nieco przerażała.
-Gdzie byłaś?- Zapytał opierając
się o jedną z barierek. Wow byłam zaskoczona
jego miłym tonem głosu.
-Spotkać się z
Mikiem.-Odpowiedziałam przyglądając się jego twarzy, która zmieniła się zaraz
po tym jak wypowiedziałam zdanie na głos. Szczęka się zacisnęła, a zaraz potem
dłonie zrobiły to samo.
-Kto to Mike?- Wysyczał wręcz
przez zaciśnięte zęby.- Wie, że przelizałaś się z facetem w klubie?
-Co cię to interesuje?- Tym razem
ja uniosłam głos. Nie miał prawa się wtrącać w nie swoje sprawy.
- Jesteś zwykłą dziwką Cindy!
Rozkochujesz, a później zdradzasz!- Przegiął. Nie wytrzymałam i moja dłoń
zderzyła się z jego gładkim policzkiem. Miałam cholerną ochotę uderzyć jeszcze
z drugiej strony. Powstrzymałam się od tego. Nie wiem jakim cudem, ale chyba
dzięki bogu, że tak się stało.
Obudził we mnie szatana.
-Nie jestem z Mikem! Mogę robić
to co mi się podoba. Nigdy cię to nie obchodziło, więc niech cię nadal nie
obchodzi.- Z każdym słowem mówiłam ciszej, aż w końcu mój głos się załamał, a
przez łzy tworzące się w moich oczach widział tylko zamazaną postać mojego
ojca.
Nie odzywał się, więc
postanowiłam już iść i nie tracić czasu na patrzenie na niego. Odwróciłam się
już i stanęłam na pierwszym stopniu, ale zatrzymało mnie pociągnięcie za dłoń.
Spojrzałam z pogardą przez ramie
pokazują, że nie obchodzi mnie to co ma do powiedzenia. Przynajmniej próbowałam
to przekazać swoją mimiką twarzy. Albo ja nie umiem pokazywać co czuje albo on
jest głupi i nie umie wyczytać, że nie chce go słuchać. Nie miał prawa
powiedzieć, że jestem dziwką.
Lecz dopiero w tym momencie uświadomiłam
sobie co powiedział wcześniej „Wie, że przelizałaś się z facetem w klubie?”
Jak facet?
Jakie lizanie?!?!
-Nie masz chłopaka?- Zapytał się z lekką skruchą. Na co ja jedynie
lekko przytaknęłam. W mojej głowie
panował wielki burdel.
Jaki facet do cholery. Czemu ja
nic nie pamiętałam z tej imprezy?
-Z jakim ja się facetem niby „przelizałam”?- Zapytałam się próbując
jak najbardziej uniknąć oczu Justina. Czułam taki cholerny….wstyd? Aż mnie
roznosiło. Bo przecież szatyn nie miał powodu żeby kłamać prawda?
-No myślisz, że znam wszystkich w
Los Angeles?! Zostawiłem cię na chwilę, a ty się upiłaś i mało brakowało i byś się
przespała z tym chujem!- wyrzucił ręce w powietrze, a zaraz po tym przetarł
twarz dłonią.
Nie chciałam słuchać dłużej tego,
więc jak najszybciej pobiegłam do swojego pokoju aby zamknąć się w czterech
ścianach przykryć kołdrą i płakać przez
najbliższy tydzień. Wymyśliłam, że będę udawać chorą przez najbliższy tydzień.
Szkoły nigdy nie opuszczam.
Sumienna ze mnie uczennica. Na wagarach też nigdy nie byłam, więc jak „pochoruje”
tydzień w domu nic się nie stanie. Nie mogłam iść do szkoły i w tym czasie spotykać
Mika od razu wiedziałby, że coś jest nie tak. On mnie zna zdecydowanie za
dobrze i może ze mnie czytać jak z otwartej księgi. Co było czasem irytujące.
Jedynie co zrobiłam to ściągnęłam
z siebie mokre ubrania zostając w samej czarnej bieliźnie i weszłam pod ciepłą
kołdrę, a lewy policzek przyłożyłam do poduszki, która po pięciu sekundach była
już mokra od moich słonych łez.
Nagle w pokoju rozszedł się dźwięk
otwierania drzwi, a zaraz po tym smuga światła z korytarza. Drzwi zostały
zamknięte smuga znikła tworząc od nowa ciemność w moim pokoju. Jednak łóżko się
ugięło po mojej prawej stronie, a duża dłoń zaczęła gładzić moje włosy.
Jednak dostałam szoku kiedy mój własny ojciec podniósł
kołdrę, wszedł pod nią i przytulił mnie do siebie. Może to było nie właściwe,
ale naprawdę czułam się cholernie dobrze w jego ramionach. Przez cały czas
gładził moje plecy, malując nieznane mi wzorki na nich. Nawet nie wiem kiedy
zasnęłam.
****
Czytasz?= Komentuj :D
****
Czytasz?= Komentuj :D
piątek, 29 stycznia 2016
Rozdział 5 "Jak córka z ojcem."
Pov Cindy
Czy byłam zaskoczona? Byłam. Kto normalny po walce (po której
wygląda ja siedem nieszczęść) chce iść na imprezę. Jaki normalny ojciec
proponuje swojej piętnastoletniej
wyjście razem z nim do klubu? No mój. Tylko, że jest nienormalny.
-Nie mam ciuchów.- Wymyśliłam pierwszy lepszy argument, żeby
nie iść, który w sumie był prawdą.
-Masz.- Podszedł do mnie i obrócił wokół mnie dookoła .-
Ładnie tak wyglądasz tylko ubierz tą kurtkę co miałaś wczoraj.
I tak zostawił mnie samą w łazience. Jedynie usłyszałam
dźwięk rozsuwanego zamka od torby zza drzwi. Nie byłam pozytywnie nastawiona do
tego wyjścia.
Wytarła mokre dłonie w suchy ręcznik i wyszłam z łazienki. Na
moje szczęście lub na nieszczęście tata stał pół nagi (miał ubrane tylko czarne
spodnie) na środku pokoju. W jednej ręce trzymał czarną zwykłą koszulkę, a w
drugiej taką samą tylko koloru białego. Patrzył raz na jedną raz na drugą
całkowicie nie zwracając uwagi, że weszłam.
-Czarną.- Zachichotałam kiedy zobaczyłam wymalowane zdziwienie
na twarzy ojca. On jednak tylko przytaknął głową zakładając na siebie koszulkę,
którą mu doradziłam. Drugą złożył w idealna kosteczkę i włożył z powrotem do
torby.
-Chodź.- Powiedział biorąc z komody kluczyki od samochodu.
Jego ton głosu był oschły? Nie wiem. Na pewno nie taki jaki miał wcześniej.
Postanowiłam to jednak przemilczeć i łapiąc kurtkę i torebkę
po drodze wyszłam z pokoju za szatynem.
Drogę spędziłam w dość niewygodnej pozycji. Wierciłam się na
fotelu. Raz patrzyłam w przestrzeń przez okno pasażera, a raz przed siebie lub
na swoje palce. Ciągle czułam palący wzrok ojca. Może to było tylko złudzenie,
ale bałam się spojrzeć i upewnić.
Po piętnastu minutach jazdy przez Los Angeles dotarliśmy pod
jeden z najgłośniejszych, największych i najbardziej świecących klubów jakie
moje oczy miały okazje widzieć. Na sam widok tego budynku przeszedł mnie
niesamowicie nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Basy odczuwałam jeszcze
siedząc na skórzanych siedzeniach w aucie.
Do rzeczywistości przywrócił mnie dźwięk zamykanych drzwi. Miło
z jego strony, że poczekał. Wyszłam przewieszając sobie przez ramie torebkę.
Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu taty, który mi naglę zniknął z pola
widzenia.
Stał niedaleko od wejścia do klubu przywołując mnie gestem
ręki. Podbiegłam do niego pośpiesznie. Jego szczęka była zaciśnięta co
podkreślało jego kości policzkowe. Jego humor zmienia się częściej niż mi w
czasie okresu, przysięgam.
Złapał mnie za dłoń przeplatając nasz palce. Popatrzyłam na
niego zmieszana.
-Przecież muszą Cię jakoś wpuścić. Myślę, że to pomoże.-
Popatrzył na mnie przelotnie i ruszył w stronę wejścia.
Faktycznie miał rację. Ochroniarze przy wejściu jedynie
popatrzyli na nasze złączone dłonie i wpuścili mnie bez problemu.
Zaraz po tym jak nasze stopy przeszły przez próg klubu tak
dłonie się rozstały i wisiały wzdłuż naszych ciał. Szatyn podszedł do baru
nawet nie patrząc przez ramie czy za nim idę. Milusio.
Poszłam za nim, bo bałam się, że mi zginie, a w najgorszym
wypadku on zginie, a mnie ktoś zgwałci.
Siedział na wysokim krześle przy barze czekając
prawdopodobnie na swoje zamówienie. Zajęłam wolne miejsce obok niego.
-Coś się stało?- Zapytałam się taty niepewnie.
-Nic się nie stało.- Uśmiechnął się do mnie. Dam sobie nogę
uciąć, że był to wymuszony uśmiech.- Czego się napijesz?
Nie będę
drążyć tematu. Jak nie chce niech nie mówi.-Pomyślałam
- Obojętne mi to.- Wzruszyłam ramionami, a ojciec zawołał
jednego z dwóch barmanów pracujących dzisiaj.
-Jeden lub dwa słabe. Nie pozwól jej się upić.- Włożył do
kieszeni na marynarce blondyna za barem kilka dolarów, zsunął się z krzesła
stając na proste nogi. Mój wzrok podążał za jego osoba do momentu kiedy nie
wtopił się w tańczący tłum na środku.
No to go teoretycznie
w tym momencie zgubiłam ojca. Jeszcze brakuje czarnego scenariusza.
Odwróciłam się w stronę baru, a przede mną stał uśmiechnięty
barman z moim drinkiem.
-Pokłóciliście się?.- Zapytał wycierając jedną z szklanek
białą szmatką.- To się zdarza w związkach. Walni sobie drina i on sobie walnie
i będzie po sprawie.
Zaśmiałam się na jego słowa.
-Jak to?- Zadał kolejne pytanie tym razem śmiejąc się.
-To mój ojciec.
-Twój ojciec?
-Tak.
-Cholera jest gorący.- Spojrzałam na niego z uniesioną
brwią.- Jestem gejem.
Jedynie zdążyłam przytaknąć głową, że rozumiem, a
tajemniczego blondyna już nie było. Pobiegł przyjąć zamówienie od pary
siedzącej po drugiej stronie baru.
Podparłam się łokciem i piłam swój napój. Był gorzkawy, palił
w gardle. Jednak po kilki pociągnięciach rurką przyzwyczaiłam się do tego smaku,
a z łyku na łyk był coraz to lepszy.
Byłam wstawiona ewentualnie lekko pijana, ale mnie to nie
interesowało. Mój ojciec ma mnie w dupie, a powinien mnie pilnować. Powinien
pilnować i nie pokazywać jak dobry może być alkohol zrobiony przez cudowne
dłonie Jacoba.
W pierwszej chwili kiedy poczułam zapach męskich perfum tuż
niedaleko mnie stwierdziłam, że to jakieś omamy po procentach, które wypiłam.
Jednak po chwili wszystkie moje stwierdzenia o omamach obalił męski głos.
-Czemu taka piękna dziewczyna siedzi tu sama?-Obróciłam się
na krześle w prawo. Dzięki czemu mogłam zobaczyć chłopaka siedzącego obok mnie.
W dłoni trzymał szklankę z (tak myślę) whisky. Był cholernie przystojny. Włosy
czarne jak węgiel , a oczy prawie tego samego koloru. Jego twarz przyozdabiały
pojedyncze pieprzyki. Najbardziej jednak podobały mi się jego usta. Takie
piękne malinowe, duże.
-Ponieważ.- Powiedziałam bełkotem i podniosłam palec
wskazujący do góry pokazując mu tym aby poczekał, ponieważ dopijałam do dna
ostatnie krople pomarańczowego drinka.- Mój tatuś mnie tu zostawił, a moja dupa
zaraz chyba będzie przypominać dętkę bez powietrza. Za długo tu już siedzę i na
niego czekam.
Chłopak zachichotał. Oh jaki on jest uroczy.-Pomyślałam.
Zszedł szybko z czerwonego skórzanego krzesła i stanął wprost mnie podając mi
dłoń.
-Zapraszam do tańca piękną panią.- Jego oczy się świeciły, a
język plątał się mu również jak mi.- Musimy zadbać o twoje cztery litery.
Kiedy oboje doszliśmy na środek parkietu chłopak o nieznanym
mi imieniu złapał mnie za biodra przyciągając mnie tak, że mój tyłek był
centralnie na jego przyrodzeniu. Normalnie jakbym była trzeźwa pewnie nawet bym
z nim tu nie poszła. Tańczyliśmy dobre kilka piosenek. Uścisk chłopaka
wzmacniał się a jego jęki stawały się coraz to głośniejsze kiedy kręciłam
tyłkiem w rytm piosenki. Całował mój kark, szyje, a ja? Nadal nie zwracając na
to uwagi bawiłam się w najlepsze.
Po piątej z kolei piosence czarnowłosy złapał mnie za rękę
prowadząc przez tłum. Zdecydowanie był jednak w lepszym stanie niż ja.
Skierował się w kierunku schodów. Weszliśmy na piętro gdzie znajdowały się na
długim holu kanapy no i tylko kanapy. Niektóre były pozajmowane przez pary
całujące się lub nawet osoby, które już praktycznie uprawiały seks na nich.
Chłopak pociągnął mnie do siebie następnie rzucił na jedną z
kanap. Nim zdążyłam się podnieść na łokciach chłopak leżał na mnie wpijając się
gwałtownie w moje usta. Z moich ust ucieka jęk kiedy jego dłoń ląduje na moim
pośladku co wykorzystał. Wsadził swój język do moich ust zataczając kółka. Ja
jedynie się przystosowałam i oddawałam z taką samą namiętnością pocałunek.
Pov Justin.
Wyszedłem z kabiny z jednej z męskich kibli w klubie
zapinając po drodze rozporek. Blondynę zostawiłem. Niech sobie radzi. Ubierać
jej nie muszę. Mogę ją ewentualnie jeszcze raz rozebrać.
Przeciskałem się przez setki ludzi na parkiecie aby dojść do
baru gdzie powinna siedzieć moja córka. Kiedy doszedłem do miejsca jedynie co
zobaczyłem to czarna torebka brunetki na ladzie. Rozejrzałem się dookoła.
Nigdzie jej nie było.
Może poszła
siku.- Pomyślałem
Czekałem już dobre pięć minut, a o Cindy ani słychu ani widu.
Gestem ręki zawołałem kelnera, który mnie wcześniej obsłużył.
-Brunetka, niska, śliczna buźka, była tu ze mną wcześniej.
Widziałeś ją?
-Cindy?-Oh widzę, że się już poznali.- Widziałem ją z jakimś chłopakiem.
Chyba poszli tańczyć, ale to już dawno.
Krew w moich żyła z każdym jego słowem zaczynała coraz
bardziej się zagotowywać. Dosłownie wrzałem. Ona tu do kurwy miała siedzieć!
Tak trudno siedzieć na czterech ładnych literach?
Wstałem pośpiesznie łapiąc przy tym torebkę. Wszedłem na
parkiet rozglądając się za długimi włosami Cindy. Dostałem zadyszki chodząc tam
i z powrotem.
Wtedy mój wzrok padł na schody prowadzące na drugie piętro.
Moja ostatnia nadzieja, że mogę ją tam znaleźć.
Wbiegłem na górę praktycznie zabijając się o swoje własne nogi. Ta
dziewczyna mnie wykończy.
Widok jaki zobaczyłem przed sobą wkurwił mnie, a jednocześnie
rozczarował. Cholernie rozczarował. Cindy leżała pod jakimś gościem, który
całował jej szyje, a jego ręce wędrowały pod jej koszulką. Wyglądała na
zadowoloną i też cholernie pijaną. Mimo, że jej za bardzo nie znam z czystym
sercem mógłbym rzec, że nie zrobiłaby tego na trzeźwo.
Nie przedłużając podbiegłem jak najszybciej i zepchnąłem
frajera z ciała Cindy przez co spadł na twardą ziemie obok kanapy i zaskomlał z
bóli.
Cipka.
-Co ty tu robisz?- Westchnęła Cindy uśmiechając się. Była
cholernie pijana. Jeszcze bardziej niż przepuszczałem.
-Nie wkurwiaj mnie.- Warknąłem w jej stronę.
Ukucnąłem przed ledwo żyjącą Cindy i jedną rękę włożyłem pod
jej kolano, a drugą pod plecki. Uniosłem ją bez problemu. Była cholernie
leciutka. Dziewczyna jedynie owinęła swoje małe rączki wokół mojej szyi i zamknęła
oczy usypiając mimo głośnej muzyki.
-Oh, Cindy, ale z ciebie idiotka. Pogadamy sobie jutro. Jak
córka z ojcem.- Westchnąłem kładąc ją na siedzenia z tyłu.
Pov. Cindy
Zimne powietrze zawładnęło moją stopą kiedy w półśnie
wysunęłam ją spod ciepłej kołdry. Przeciągnęłam się na miękkim materacu, a moją
głową zawładną niesamowity ból. Zawyłam i docisnęłam głowę mocniej do poduszki.
Poczułam dobrze mi znany zapach MOJEJ pościeli wypranej w moim ulubionym płynie
do płukania i proszku.
Właśnie zapach MOJEJ pościeli.
Otworzyłam gwałtownie oczy. Byłam we własnym pokoju. Ostatnią
rzecz jaką pamiętam to pomarańczowy drink, który piłam i czarnowłosy chłopak, a
nie powrót do domu.
Spojrzałam na zegarek – 12:38.
Ból w mojej głowy nasilał się z każdą sekundą, a ja myślałam,
że mnie jasny szlag trafi. Jeżeli to jest to cholerstwo nazywane kacem to nie
napije się już nigdy więcej.
Wyszłam spod kołdry biegnąc do okna zamknąć je. Zdecydowanie
dzisiaj nie ma pogody jaką bym chciała żeby była. Wiatr mierzwiący korony
drzew, kropiący deszcz z szarawych chmurek.
Całkowity brak słońca.
Wyszłam ze swojego pokoju na misje poszukania jakieś
tabletki. Zeszłam powolnym krokiem na
dół do dużej kuchni. Nigdzie nie spotkałam po drodze Justina. Nie wiem czy to
dobrze, czy źle. Z jednej strony chciałam z nim pogadać. Jak to się w ogóle
stało, że jesteśmy już w domu i dodając na marginesie czemu jestem rozebrana.
Obudziłam się bez spodni, które były złożone i położone na krześle obok łóżka.
Jednak z drugiej wolałam się nie dowiedzieć w jakich okolicznościach mnie
znalazł.
Ibuprom i szklanka zimnej wody była moim zbawieniem. Ból już
nie był tak denerwujący i nie chciał sprawiać już, że wolałabym umrzeć niż
dłużej to znosić. Zaskoczyło mnie to, że nie wymiotowałam, tak ja robią to
wszyscy w filmach czy tam serialach.
Leżałam w swoim łóżku oglądając odcinki Pamiętników Wampirów.
Potrafiłam oglądać je godzinami. W dni wole kiedy miałam cały dzień dla siebie
oglądałam to od rana do wieczora z małymi przerwami na siku. Podobała mi się
miłość Stefana i Eleny. Była inna. Zakazana, a jednak tak mocna. Pojawił się
Damon robiąc zamieszanie w jej sercu, jednak jej wciąż zdarzało się myśleć o
Stefanie. O jej wielkiej, pierwszej miłości.
Wróciłam wspomnieniami do przedwczoraj kiedy w parku
pocałował mnie Mike. To zdecydowanie nie powinno się wydarzyć. Nie jestem pewna
swoich uczuć co do niego, a chciałabym.
Jestem rozdarta.
W mojej klasie była taka cudowna para przyjaciół, która
pewnego dnia do szkoły weszła z uśmiechami na ustach za ręce. Mówią, że miłość
z przyjaźni jest wspaniała. Owszem jest, ale często ta miłość właśnie ją
niszczy. Tak jak zniszczyła ich. Teraz są największymi wrogami. Ich przyjaźń
została zakopana głęboka i zalana betonem. Już nie da się jej uratować.
Ja tak nie chce skończyć z Mikiem. Mam tylko jego. –Pomyślałam
Wręcz rzuciłam się w stronę telefonu, który leżał na szafce
obok mojego łóżka.
Jeden sygnał, drugi, trzeci.
-Hej Cindy. Powiesz mi co się działo? Dzwoniłem ze sto…-Nie
pozwoliłam mu dokończyć.
-Mike spotkajmy się w tej kawiarni obok kwieciarni
pani Amy. Bądź za dwadzieścia minut.
***
Na wstępnie chciałabym Was przeprosić za brak rozdziału prawie przez dwa tygodnie, ale miałam problemy rodzinne i nie chciałam pisać kiedy miałam tysiąc innych rzeczy na głowie. Chyba sami wiecie jakby to wyszło.
Przepraszam. Obiecuje, że rozdziały teraz będą pojawiać się regularnie, a czasem jednak będzie zależeć to od Was, tak jak teraz.
15 komentarzy= Nowy rozdział ! :D
btw. Zapraszam Was do zakładki "Informowani" xd
btw. Zapraszam Was do zakładki "Informowani" xd
xxx
Subskrybuj:
Posty (Atom)