Stałam przed lustrem poprawiając czarną sukienkę do kolana.
Jak nie wiele trzeba do tego żeby wiele stracić? Moje zakręcone brąz długie
włosy opadały bezwładnie po moich plecach, kołysały się na boki dotykając mojej
twarzy z każdym ruchem. Na stopy ubrałam czarne klasyczne baleriny, a na
ramiona zarzuciłam tego samego koloru płaszczyk. Wycierając łzę z policzka
chusteczką i z resztki sił zatrzymując kolejne próbujące się wydostać spod
powiek otworzyłam duże dębowe drzwi. Stojąc w progu mojego dotychczasowego domu
przymknęłam powieki rozkoszując się ostatnimi momentami w Londynie. Ostatnimi
momentami w budynku, skromnym fakt, ale to w nim się wychowałam. To w nim
spędziłam swoje trudne dzieciństwo razem z mamą. Jednak już tu nie było tak
samo. Od ścian odbijała się pustka. Wszystko otaczała ciemna rozpacz. To jej
uśmiech wnosił między zimne cegły ciepło i szczęście.
Do życia przywróciło mnie trąbienie czarnego Ranger Rovera.
Oprzytomniałam, ponieważ na sam widok pojazdu zrobiło mi się słabo. Dłonie
zaczęły mi się trząść przez co klucz od domu, który trzymałam upadł przed moje
stopy. Tak teraz będzie wyglądać moje życie? Pośpiesznie schyliłam się i
trzaskając drzwiami zatrzasnęłam ważny rozdział w moim życiu. Przekręcając
klucz czułam się jakbym spalała książkę. Swoją książkę, do której już nigdy nie
wrócę. Wsiadając do samochodu i odjeżdżając z podjazdu zmiatałam z niej czarny
popiół.
Silna duża ręka mężczyzny nazywanym poprawnie moim dziadkiem
ściskała moje ramie. Z moich ust uciekło syknięcie. Nie chciałam pokazywać mu
jak wielką krzywdę mi sprawia. Nie chciałam żeby wiedział. Idąc między grobami
wcale się nie ukrywał. Starsza pani odwróciła się od miejsca, w którym był
pochowany jej krewny. Popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym współczucia. Jestem
niemalże pewna, że kiedy był była świadkiem takie sytuacji, w której pulchny,
straszny pan prowadzi niewinną trzynastolatkę tak jakby się jej brzydził,
ponieważ rękę, która miażdżyła ramie była wyprostowana tak abym była na odpowiedniej
odległości. Moja reakcja byłaby taka sama, ale niestety los chciał, abym to ja
została ukarana za wszystkich grzesznych.
Kiedy dochodziliśmy do gromady ludzi, która stała wokół
wykopanego miejsca na grób moje oczy zapiekły, a spod powiek uciekł strumień łez.
Słona ciecz, która spływała po moich policzkach i to z jaką prędkością można
byłoby porównać do strumienia, który cieknie z kranu, do ulewy na równiku. Po
przemowach siostry, koleżanki z pracy, Eleny – najlepszej przyjaciółki. Na
podeście staną ksiądz.
-Czy ktoś z bliskich chciałby wygłosić przemowę na cześć
świętej pamięci Sam Adams?- Na cmentarzu zapadła cisza. Było jedynie słychać
ciche pochlipywanie Eleny, która stała obok mnie wtulając się w bok jej
partnera. Czekałam na moment w swoim życiu kiedy studnia moich łez będzie pusta
i kiedy będę chciała uronić choć jedną łzę odbije się jedynie od niej echem.
Wyszłam na przód, a wzrok wszystkich padł na mnie. Pokiwałam
do księdza co odebrał poprawnie od razu i zeszedł z podestu. Ruszyłam o gibkich
nogach mijając swoją „rodzinę”, której nigdy nie miałam zaszczytu poznać.
Wszyscy mieli zadarte nosy do góry. Mieli zniecierpliwiony wyraz twarzy. Nie
trzeba było długo się zastanawiać, aby stwierdzić, że przyszli tu z obowiązku,
a nie z potrzeby pożegnania jak dla mnie najważniejszej osoby w całym moim
życiu.
-Pewnie wiecie.- Zaczęłam nie pewnie z chrypką, która
odchrząknęłam.- Jestem córką Sam, Cindy. Każdy z nas ma co do niej inne
spostrzeżenia, ale jestem pewna, że każdy bez namysłu może stwierdzić, że była
to bardzo pozytywna osoba. Nigdy się nie poddawała. Mimo przeszkód chodziła z
uśmiechem na ustach. Powtarzała mi odkąd pamiętam, abym wierzyła w siebie i się
spełniała. Jej mottem było „Walcz do końca nawet jeśli od początku stoisz na
przegranej pozycji”. Walczyła, walczyła do końca. Po prostu ta choroba była
silniejsza od niej, wykończyła ją. Była dla mnie najlepszą matką, a kiedy było
trzeba także przyjaciółką. Wierzę, że ona teraz patrzy na nas z góry.-
Popatrzyłam się w zachmurzone niebo.- Kocham Cię mamo.
Zeszłam z podestu kierując się w miejsce, w którym stałam
wcześniej. Czyli między babcią, a dziadkiem. Po drodze wyłapywałam wzrokiem
uśmiechy w moją stronę, których nie byłam w stanie odwzajemnić. Czułam się jakbym
straciła część siebie. W moim sercu jest wielka dziura, którą mogłaby załatać
jedynie wielka miłość.
Reszta minęła szybko lecz boleśnie. Widziałam jak zakopują
ciało mojej zmarłej matki na własne oczy. Ból w moim sercu był nie do opisania.
Mimo swojego wieku wiem co to życie w biedzie, chorobie, bogactwie. Przeżyłam
wszystko razem z nią. Kiedy trumna była już na samym dnie wielkiego dołu
rzuciłam czerwoną róże.
Teraz podążałam za postacią matki mojej rodzicielki. Dziadek
szedł za mną. Na ustach miał szeroki uśmiech od czasu kiedy odebrał telefon. Obok
samochodu moich dziadków stało sportowe audi, a na masce tego auta stał oparty
mężczyzna. Wyglądał może na dwadzieścia pięć lat. Był ubrany w czarne rurki
opuszczone w kroku i białą koszulkę, a na to miał zarzucone czerwoną skórzaną
kurtkę. Włosy były postawione idealnie do góry. Jedynie co mi się w nim nie
podobało to jego wyraz twarzy. Był zły bardzo zły.
Zaniepokoiłam się kiedy zobaczyłam, że zamiast wsiadać do
auta moja babcia zmierza w kierunku szatyna. Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem
po czym wyrzucił papierosa, którego trzymał w buzi. Cała nasz trójka zatrzymała
się centralnie przed nim. Popatrzyłam się raz na dziadka, raz na babcie. Dwójka
się uśmiechała od ucha do ucha. Jakby byli najszczęśliwsi na świecie, a ich
córka wcale nie została pochowana parę minut temu.
-Cindy.-Zaczęła starsza kobieta.- To jest twój biologiczny
ojciec. Teraz z nim zamieszkasz.
***
Hej! Więc startujemy z nowym opowiadaniem :)
Jak pierwsze wrażenia? Mam nadzieję, że zostaniecie tu ze mną na dłużej. Jeżeli chcecie być informowani zgłaszajcie się w zakładce "Informowani".
Jeżeli nie czytacie jeszcze mojego pierwszego opowiadania to zapraszam-> KLIK
Zostawcie komentarz ! :)
***
Hej! Więc startujemy z nowym opowiadaniem :)
Jak pierwsze wrażenia? Mam nadzieję, że zostaniecie tu ze mną na dłużej. Jeżeli chcecie być informowani zgłaszajcie się w zakładce "Informowani".
Jeżeli nie czytacie jeszcze mojego pierwszego opowiadania to zapraszam-> KLIK
Zostawcie komentarz ! :)
Bardzo ciekawy prolog. Podoba mi się treść, a jestem ciekawa jak zareaguje Cindy na wieść o ojcu. Czekam niecierpliwie na pierwszy rozdział :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie,
http://isabellebailey.blogspot.com/
nowy rok, nowy blog ! nawet nie wiesz jak się cieszę :)
OdpowiedzUsuńFajnie się zaczęło :) Czekam na rozwój wydarzeń. Powodzenia ;)
OdpowiedzUsuńHaha ciekawie B)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe 😢 Nie spodziewałam się.
OdpowiedzUsuńFajni dziadkowie.
OdpowiedzUsuńPolecam ich.
Brałabym.
Śmiechłam.
Ale się dziadek ucieszył, że pozbył się dziewczynki.