Pov. Justin.
Kiedy wybiła godzina pierwsza na zegarze w kuchni wyszedłem
z domu. Pozwoliłem Cindy jechać ze mną, ale na miłość boską ile się można
szykować? Zniecierpliwiony wszedłem do samochodu. Dla zabicia czasu
postanowiłem zapalić.
Po pięciu minutach brunetka zaszczyciła mnie swoją
obecności. Weszła do samochodu rzucając sportową torbę na tylne siedzenia. Była
ubrana w czarne skórzane rurki, jakąś taką bluzkę co jej brzuch odkrywał.
Dziewczyny jakoś nazywają to chyba, ale ja na takie gówna nie mam głowy.
Do tego wszystkiego ubrała kurtkę w wzór moro i czarne conversy. Wyglądała
cholernie dobrze. Nie powinienem tak uważać, ale jestem tylko facetem.
- Tak właściwie.- Dziewczyna odwróciła się w moją stronę.-
To po co tam jedziemy?
- Dowiesz się na miejscu.
-Em okej?-Wyprostowała się i oparła na fotelu.- A co ze
szkołą? Jutro jest piątek. W piątki się chodzi do szkoły.
Cholera. Całkiem zapomniałem, że ona nie skończyła tego
gówna jeszcze.
- Usprawiedliwię cię czy coś.- Wymamrotałem wyjeżdżając na
autostradę.
Cindy już się nie odzywała. Jedynym dźwiękiem w samochodzie
była piosenka z radia. Kiedy na nią spojrzałem zobaczyłem coś co mógłbym nazwać po raz pierwszy
słodkim. Brunetka oparta głową o drzwi samochodu. Oddychała spokojnie przez
uchylone wargi. Oczka miała zamknięte. Spała. Wyglądała jak mały aniołek. Choć
nigdy nie wierzyłem w anioły.
Zatrzymałem się na poboczu. Wyszedłem z auta najciszej jak
tylko potrafiłem i wyciągnąłem z bagażnika zielony koc. Okryłem nim małolatę
żeby nie było jej zimno i ruszyłem dalej w stronę Los Angeles.
Pov Cindy.
-Cindy!
Ocknęłam się kiedy coś szarpnęło moim ramieniem. Spojrzałam
przerażona, ledwo żywa w prawo, a tam stał rozśmiany tata.
-Ha, ha, ha!- Ziewnęłam przykładając dłoń do ust.
- No chodź już.- Powiedział wyciągając moją torbę z tylnych
siedzeń.
-Nie chce mi się. Żółteczko mi jeszcze nie weszło.-
Zaśmiałam się układając się do kontynuacji spania na fotelu.
-Ale ty jesteś upierdliwa.- Nagle poczułam jak para silnych
ramion mnie podnosi.
-Ja chciałam spać!- Jęknęłam.
-Oh przestań Cindy. Będziesz spać w hotelu. Na łóżku.-
Perspektywa łózka faktycznie wydaje się być bardziej wygodna niż siedzenia w samochodzie.
Nim się obejrzałam, a już byliśmy w środku budynku. To znaczy
tak czułam po temperaturze jaka mnie otaczała, bo wciąż nie chciało mi się
otworzyć oczu.
-Możesz ustać na chwilę o własnych siłach księżniczko?-
Szatyn szepnął mi do ucha po czym powoli postawił mnie na ziemi. Otworzyłam
oczy i je od razu zamknęłam. Światło z holu jak przepuszczam hotelu. Oślepiało
mnie jak cholera. Musiałam kilka razy mrugać żeby w ogóle widzieć gdzie idę, a
raczej gdzie idzie Justin. Podążałam zanim potykając się o własne nogi i
tworząc dłonią „daszek” nad oczami.
Za dużym białym biurkiem siedziała recepcjonistka. Wydaje mi
się, że mój ojciec był tu częstym gościem, ponieważ kobieta kiedy zobaczyła
mojego tatę od razu wypięła swoje nie za duże piersi do przodu na co
prychnęłam. Szatyn również musiał to zobaczyć, bo się lekko zaśmiał.
- Pokój na Justin Bieber.- Oh nie obeszło się bez zalotów
mojego ojca. Puścił jej oczko na co zaczerwieniła się jak burak. Jej szminka na
ustach wtopiła się w kolor policzków. Nerwowo wystukała nazwisko w komputerze.
Wyglądała na góra trzydzieści pięć lat, a zachowywała się jak dwudziestolatka w
pierwszym dniu swojej pierwszej pracy.
-Przepraszam bardzo, że pana nie poinformowana wcześniej,
ale nagle w ostatnim pokoju z dwoma łóżkami była awaria. Zostały tylko pokoje z
łóżkiem małżeńskim.
O nie, nie. To gdzie ja teraz będę spać?
- To poproszę ten jeden pokój z łóżkiem małżeńskim.
Co? Przysięgam, że jak to usłyszałam od razu całe moje
zaspanie zniknęło i już ze szeroko otwartymi oczami patrzyłam na Justina, który
się szeroko uśmiechał. To do brunetki za biurkiem to do mnie.
Chwycił kluczyki pośpiesznie od recepcjonistki i ruszył ze
swoją i moją torbą do windy.
-Tato!- Nie zatrzymał się.- Justin!
-Tak słońce?
Słońce? Za bardzo słodzi ugh.
-Nie zamierzam spać z tobą w jednym łóżku.- Tupnęłam nogą co
wydawało się być zabawne dla szatyna. Dla mnie też by było gdybym nie
znajdowała się w tej żenującej sytuacji. Mam spać w jednym łóżku z własnym
ojcem?
-No przecież cię nie zjem.- Westchnął.- Może.- To dodał z
cwanym uśmieszkiem, a we mnie aż zawrzało. Boże drogi zlituj się.
Drzwi windy się rozsunęły Justin wszedł zapraszając mnie
gestem ręki do środka. Weszłam nadal z naburmuszoną miną. Szaty cały czas był
nieźle rozbawiony tą sytuacją. Znowu się zaśmiał dzięki czemu zaliczył
uderzenie z łokcia w bok. Już mu nie było do śmiechu. Chyba jednak mam trochę
siły, bo aż syknął z bólu.
-Nie musiałaś tak mocno.
-Musiałam.- Tym razem ja się do niego triumfalnie
uśmiechnęłam.
Wysiedliśmy z windy i ruszyliśmy w poszukiwaniu pokoju numer
269. Kiedy już odnaleźliśmy drzwi do naszego pokoju, w którym jest NASZE
WSPÓLNE łózko Justin otworzył, a ja bez słowa ruszyłam do łazienki. Nawet nie zwracając
uwagi na to jakie jest wnętrze. Rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic.
Gorąca woda spływała po moim ciele. Uspokoiła mnie. Lecz na nowo poczułam
nieprzyjemny uścisk w żołądku kiedy sobie uświadomiłam, że moja piżama składa
się z czarnych koronkowych majtek i czerwonej bokserki.
Cindy czym ty myślałaś jak się pakowałaś?
Zakręciłam wodę i wyszłam na zimne kafelki. Rozejrzałam się
do o koła. Nie było nigdzie moich ciuchów. Brawo Cindy po raz drugi. Uderzyłam
się w czoło. Plask odbił się echem po całym pomieszczeniu.
-Wszystko okej?- Usłyszałam głos Justina. Był chyba bardzo
blisko drzwi bo go wyraźnie słyszałam.
-Tato.-Ugh jak to dziwnie brzmi.- Zamknij oczy, proszę.
-Czemu?
-No zamknij cholera!
Owinęłam się białym hotelowym ręcznikiem, który nawet nie
jestem pewna czy zakrywał mi pośladki. Otworzyłam lekko drzwi wychylając najpierw
głowę. Justin siedział na łóżku z przyłożonymi rękami do twarzy. Okej, więc
spokojnie mogę podejść do torby, która leży przy szafie.
-Co się stało, że musze teraz jak idiota siedzieć z
zasłoniętymi oczami?- Upewniłam się, że nie patrzy i ukucnęłam przy torbie.
-Zapomniałam ciuchów.- Zaraz po tym jak wypowiedziałam te
słowa usłyszałam głośne wciągnięcie powietrza. Wstałam na równe nogi i
spojrzałam na szatyna. Już nie miał zakrytych oczu. Jego usta były uchylone, a
oczy szeroko otwarte. Czułam się zawstydzona? Zawstydzona to mało powiedziane.
Przecież mówiłam idiocie żeby nie patrzył.
-Miałeś nie podglądać!- Wyrzuciłam ręce w powietrze. Jednak
szybko znów złapałam ręcznik. Brakowało mi tego żeby mi on jeszcze spadł. Bez
słowa ruszyłam do łazienki się ubrać.
Ubrana usiadłam jeszcze na kafelkach. Musiałam ochłonąć.
Po kilku minutach
wstałam i jeszcze wymyłam zęby i wyszłam z pokoju. Panował półmrok. Jedynie
świeciła się mała lampka. Justin leżał lub już spał po prawej stronie. Leżał na
samym kraju łóżka. Jeden ruch i może spaść na ziemie. Ostrożnie położyłam się
po lewej stronie łóżka i zgasiłam lampkę. Mimo wszystko czułam się
niekomfortowo.
Także przysunęłam się jak najbliżej krańca łóżka. Chyba będzie
lepiej jak pójdę spać na ziemie. Ewentualnie na skórzaną kanapę obok komody.
Kiedy nie aż tak zły pomysł pojawił się w mojej głowię nagle poczułam gwałtowny
ruch na łóżku. Następnie silne ramiona wokół mojej talii, które przycisnęły
plecy do ciepłego torsu mężczyzny.
***
Jak Wam się podoba?
Chciałabym Wam podziękować z całego serca! Wybiło już 1500 wyświetleń! Właśnie z tego powodu dodaje już dzisiaj rozdział w ramach podziękowań :)
Mam do Was małą prośbę. Jeżeli macie swoje blogi moglibyście pomóc mi i wstawić link do tego opowiadania? Bardzo mi zależy żeby go rozsławić. (lol xd) xxx
O ! I jeszcze przypominam o zakładce "Informowani". Podawajcie tam swoje Twittery lub Aski to będziecie informowani o rozdziałach.
O ! I jeszcze przypominam o zakładce "Informowani". Podawajcie tam swoje Twittery lub Aski to będziecie informowani o rozdziałach.
10komentarzy = Nowy rozdział ! :D
To jest takie zajebiste !!!
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaaaaaąaaaaaaaaaaaaaa! Więcej i częściej, proszę
OdpowiedzUsuńAwww słodko!!! Kocham to ff!!
OdpowiedzUsuńTo małżeńskie łóżko było zarąbistym pomysłem hahaha. I piżama (albo jej brak) bądź co bądż też. Świetnie czytało mi się ten rozdział. Podoba mi się taka "odmiana" Justina, to znaczy wiesz, taki flirciarz ruchacz, który żadnej sztuki nie przepuści. I Cindy też zaczyna mu powoli wpadać w oko, tak sądzę. Cholerka, oni są razem uroczy, ale też przekomiczni! Czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńthird-time-lucky-jbff.blogspot.com
priest-jbff.blogspot.com
Dzisiaj zaczęłam czytać i juz nie mogę się doczekać nn!!! LUDZIE KOMENTUJCIE !!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział*-*
OdpowiedzUsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńCudowny!! Czekam next!!
OdpowiedzUsuńMogę to czytać tylko wtedy gdy zapominam, że on jest jej ojcem! Opowiadanie jest okej ale chyba nie w moim guście. :* trzymaj się! :-)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że ta cała relacja ojciec-córka mnie odrzuci, ale jestem mile zaskoczona. Czekam na nn! :*
OdpowiedzUsuń